– Sówko, Chrząszcz od dawna jest okropnym partnerem, jak i ojcem dla naszych dzieci – zaczęła kotka. – Ten bezduszny kocur nas zaniedbał i do dziś odbija się on na mojej psychice! Nie jestem w stanie dłużej tego znosić i nie zostawię tak tego. Masz wybór. Albo wygnasz tego zapchlonego sierściucha z Owocowego Lasu na zawsze, albo to ja odejdę, zabierając również moje dzieci – syknęła. – Masz ćwierć księżyca na podjęcie decyzji – oświadczyła i wyszła z legowiska. Tak po prostu zostawiła Sówkę samą w środku, wychodząc, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Sówka dalej siedziała na swoim miejscu, starając się zrozumieć, czego tak właściwie była świadkiem. Albo bardziej, w czym aktualnie musi brać udział. Dopiero po chwili wstała i wybiegła na polanę, prawie się przy tym wywracając.
– Ambrowiec? – powiedziała, jednak kotka właśnie wtedy znikała w wyjściu z obozu. Sówka spojrzała na koty, znajdujące się dalej na polanie. Na Chrząszcza i jego dzieci. Co u licha musiało się stać, że wszystko tak się potoczyło? Szybko zeszła na dół i podeszła do partnera szylkretki. Ten nieco zdenerwowany i zmieszany, odsunął się o krok do tyłu.
– Chrząszczu, co się stało? – zapytała Sówka.
***
– Kocham mojego ojca – zakończyło Fruczak, na co czekoladowa kiwnęła głową. Cała ta sytuacja nie dawała jej spokoju. Dołączyła ona do zmartwień dotyczących niedawnej akcji z sępem, dodając tym samym czekoladowej jeszcze więcej problemów. Chodziła napięta od legowiska do legowiska, chcąc dowiedzieć się dokładnie wszystkiego, unikając tym samym Kaczki, która dalej chciała z nią porozmawiać. Czekoladowa broniła się najnowszą sytuacją, choć prawdą też było, że bała się konfrontacji ze swoją partnerką. Jednak nawet przed samą sobą nie chciała się do tego przyznać, głowę w pełni zajmując sytuacją dwóch kochanków. Nie chciała przecież wyrzucać Chrząszcza z Owocowego Lasu. Ale nie chciała też odejścia Ambrowiec, zwłaszcza ze względu na Kolendrę i Fruczak. Westchnęła cicho. Gdyby jeszcze znała się prywatnie z pokłóconą dwójką, wszystko byłoby wtedy łatwiejsze.
– Bardzo ci dziękuję Fruczak – powiedziała w końcu do ucznia, dalej siedzącego przed nią. Kot schylił lekko głowę i zostawił ją samą, by mogła przemyśleć wypowiedź i jego i jego brata oraz ojca. Wiedziała na pewno, że z dwójki kotów to Kolendra miał po prostu gorsze kontakty ze swoim opiekunem, a Chrząszcz starał się kochać Ambrowiec na swój sposób. Może właśnie to kotce przeszkadzało? Ale z kolejnej strony miała wrażenie, że wiele księżyców temu, przed ogłoszeniem przez dwójkę kochanków związku, to Ambrowiec szalała za Chrząszczem. W końcu kocur nawet teraz nie wyglądał na takiego, co byłby zdolny i chętny do wykonania pierwszego ruchu w stronę swojego obiektu westchnień. Mimo tych domysłów, Sówka nie była w stanie stwierdzić tego w pełni, co pozostawiało ją w tej nieprzyjemnej dla niej sytuacji.
– Mężu? – usłyszała nagle głos Kaczki, wchodzącej do jej legowiska. Sówka od razu się podniosła, znów wzrokiem uciekając w bok. Wojowniczka widząc to, tylko westchnęła cicho. – Jak się trzymasz?
– Żyje – oznajmiła czekoladowa, na co bura przewróciła oczami.
– Ale jest lepiej?
Na to pytanie Sówka zamilkła. Sama nie wiedziała. Zajmowała się obowiązkami, dalej jednak wracając do siebie i dalej mając te koszmary. Dalej unikając wzroku innych, unikając wychodzenia, unikając niepotrzebnych rozmów, czując na sobie tylko ten ciężar swoich obowiązków oraz wyrzutów sumienia, które ścigały ją każdego dnia. Dalej włóczyła się po obozie jak duch, bez swojego zwykłego uśmiechu, nie mogąc się do niego zmusić.
– Spójrz na mnie. Jest lepiej czy dalej tak samo? – ponowiła pytanie wojowniczka, podchodząc bliżej Sówki. Ta odwróciła nieco głowę, wzrok tylko bardziej chcąc wwiercić w ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz