— Nie wiem, jak ty, ale ja mam bardzo ważną rzecz do powiedzenia. Związane jest to z nami — wyszeptał. — Będziemy musieli jeszcze przekazać to Gwiazdnicy.
Poczekał na reakcje siostry. Chciał wiedzieć, czy załapała powagę tej rozmowy. Wbił w nią swoje żółte oczy, poczekał tak chwilę, aż po jej twarzy przeszedł cień irytacji. Potem przewrócił oczyma.
— Widziałaś przecież walkę Pustułkowego Szponu wraz z Kruczym Piórem, byliśmy tam razem. Nie wiem, jak ty, ale uważam, że była to dość brutalna walka. Pamiętaj, że mimo wszystko, kiedy staniemy się uczniami, to będziemy musieli walczyć na poważnie, przy użyciu pazurów i kłów. Nie wiem, czy to nie będzie dla ciebie problemem, jednak dla mnie tak. Bardzo ciężko byłoby mi zrobić wam, Koniczynkowi bądź Niezapominajce krzywdę… — jego ton głosu zmiękł i uciekł wzrokiem, kiedy wypowiedział imię dymnej orientalnej kotki — Tylko żeby dostać się do tego testu, czeka nas jeszcze jeden, o którym mogłaś nie mieć pojęcia. Jest nim przetrwanie nocy w lesie.
Czarny kocur znowu spojrzał na rudą kotkę. Ciężko się czuł, kiedy miał przed nią powiedzieć, jak dokładnie mogłoby to wyglądać. Czuł jej odwagę, która go pokrzepiała, choć nie wiedział, czy w tym przypadku, bycie pewnym siebie, nie jest głupotą. Miał wrażenie, że w niedalekiej przyszłości, kiedy to będą testować swoje szczęście w zimnym lesie, osobno, przez całą noc, spotka ich wyrok wczesnej śmierci – niczym zmora, która wisi nad nimi wszystkimi.
— Wiem, że przetrwaliśmy noc razem, kiedy zostawiła nas Makowiec, jednak tym razem stanie się to znowu, tylko będziemy siedzieć osobno i rozstawieni daleko nie wiadomo gdzie. Nie możemy wracać do obozu, mamy tam zostać i dosłownie przetrwać. Tylko tyle od nas chcą. Wiem, że może cię to nie straszy, gdyż nie jest to tak wyczynowe, jak walka na wojownika. Tylko to jest istne wystawianie swojego szczęścia losowi. Klan Gwiazdy, nas wspiera, jednak nie wiem, czy na tyle, byśmy umieli się zmierzyć z dzikimi zwierzętami, warunkami i w sumie wszystkim co niespodziewane. Nie umiemy polować, umiemy walczyć… Ja uważam, że jest to całkowite szaleństwo… — westchnął — Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Dobrze widzisz, że musimy jakoś się przygotować, jakiś plan… Jest pora opadających liści, będzie tylko gorzej z pogodą.
Był bardzo zmartwiony. Nie umiał sobie jakoś poradzić z tym wszystkim. Po walce Pustułkowego Szponu z Kruczym Piórem, czy po rozmowie jeszcze z Pustułkową Łapą – jego świat się załamywał.
— Nie chcę umrzeć, Horyzoncie… Nie chcę, żeby żaden kociak przez to przechodził… — powiedział w końcu po dłuższej ciszy.
Jego głos stał się chłodny, cichy. Nie płakał, nie był on jakąś beksą, jednak był szczery. Pokazywał, jak bardzo wpływa na niego ciężar testów, które będą musieli przejść w przyszłości.
<Horyzoncie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz