Ciężki krok rozległ się koło niego. Nie musiał się oglądać za siebie, by wiedzieć kto stoi za jego grzbietem. Przysypane śniegiem gałęzie wierzby tańczyły na wietrze. Cichy stukot ich kłączy miał w sobie coś uspokajającego. Czuł, jak serce biło mu niespokojnie na samą myśl o morskich ślepiach. Zatopił łapy w śniegu.
— I co? — rzucił, starając się brzmieć obojętnie.
Kocur usiadł koło niego. Spojrzał na drzewo.
— Pora Nagich Drzew potrafi być także piękna. — stwierdził Bizon. — Pluskającej Krewetce na pewno by się spodobał ten widok.
Srokosz zmarszczył nos. Lekki dreszcz przeszedł przez jego grzbiet. Nienawidził zimna.
— Nie o to pytałem. — mruknął, otulając się ogonem.
Brat przysunął się do niego, sprawiając, że ciepło jego boku przeszło na niego.
— Proszenie o pomoc nie jest niczym złym, musisz o tym pamiętać.
Srokosz skrzywił się, lecz nic nie powiedział.
— Więc?
Bizon spojrzał na lekko prószące niebo.
— Nasz ojciec zawsze opuszcza grotę lidera przestraszony... Zupełnie, jakby walczył tam o życie. Cierniste Spętanie także. — miauknął.
Niebieski kiwnął łbem. Lamparcia Gwiazda groził im wypatroszeniem za odmowę rozkazów? A może poznali jego brudne sekrety będąc tak blisko lidera? Skupił się całkowicie na tym. Nie mógł dopuścić do siebie ani jednej innej myśli. Nie mógł znów pogrążyć się w tym chaosie emocji.
— Martwię się o nich. Kiedyś byli tacy... inni. Gdyby tylko obaj nie byli tacy zamknięci w sobie... — dodał ciszej bury.
Srokosz machnął ogonem. Nie obchodził go ich los. Obydwoje zdradzili ich rodzinę dla tego parszywego szczura.
— Coś jeszcze? — sapnął zniecierpliwiony.
Bizon westchnął.
— Nic nowego. Trzyma się blisko, którzy zgadzają się z nim. W tym z naszą matką... — przyznał niechętnie.
Niebieski zastygł.
— Co.
Obraz Kalinkowej Łodygi ku boku tego co zniszczył ich rodzinę. Zgwałcił i zamordował ich matkę. Sprowadził na świat te parszywe kocięta. Zamordował Truskawkową Grządkę. Nie. Nie. Nerwowy dreszcz wprowadził jego ciało w telepanie. Spojrzał nienawistnym spojrzeniem na brata.
— Nie chciałem ci tego mówić. Gdybyś się tak od nas nie oddalił to może... Ona jest samotna. Dziczy Kieł prawie z nami też nie rozmawia. Biała Zamieć woli spędzać czas z Czarnym Ogniem... ja też kogoś mam... — dodał ciszej.
Srokosz zjeżył się. Nie wierzył w to co słyszał.
— Czyli woleliście randkować i wpędzić naszą matkę w łapy szaleńca? — warknął na burego.
Bizon położył po uszy.
— Także nie byłeś przy niej. — wypomniał mu.
Cętkowany syknął, uderzając gniewnie śnieg.
— To was kochała mocniej. To wy mogliście zawsze na nią liczyć. Ja tego nie miałem. Więc dlaczego. Dlaczego jesteście tak cholernie niewdzięczni? — zarzucił bratu.
Żółte ślepia zwężyły się. Młodszy kocur wstał oburzony. Rzucił mu rozczarowane spojrzenie.
— My? My jesteśmy niewdzięczni? — powtórzył, starając się panować nad głosem. — Sam od nas się odsunąłeś. Sam nas odrzuciłeś. Mnie, ją, Cętkowaną Gwiazde, a nawet Białą Zamieć. Krzyczałeś na nas, obrażałeś. Nawet... nawet po śmierci mamy nie potrafiłeś spędzić z nami jednego wieczoru. Ona tak mocno cię kocha... tak bardzo pragnie twojego szczęścia. A ty...
— Nie prawda! — przerwał mu. — Kłamiesz! Kłamiesz! — krzyczał, czując zbierające się w jego ślepiach łzy.
Bizon wziął głębszy wdech.
— Nie kłamię. Możesz sam się jej zapytać. Możesz wciąż ją uratować. Ona nigdy z ciebie nie zrezygnowała... — miauknął smutno, próbując podejść do niego.
Srokosz zrobił krok do tyłu. Czuł, jak drżą mu łapy. Jak mimowolnie cały się dygota na wietrze niczym marna mysz.
— Nie zbliżaj się... — miauknął słabo. — Nie zbliżaj.
Bure futro otuliło go z każdej strony. Próbował się wyrwać. Gryzł. Lecz Bizon trzymał go mocno, nie pozwalając mu uciec. W końcu się rozpłakał. Żałośne łzy skapywały po jego sierści.
— Srokoszu, sam utrudniasz sobie życie. — mruknął jedynie buras.
postacie npc: szarżujący bizon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz