Jej dzieci zbierały gratulacje, a ona wtuliła łebek w szyję siedzącego obok niej Nikta, czekając na to, aż Śliwka do nich przyjdzie. Wiedziała niestety, że na to iż Borówek podejdzie, nie mogła liczyć. Gdyby sama natomiast podeszła, to ten miałby do niej pretensje, że robi to publicznie. Zdawała sobie też sprawę z tego, że Gruszka podejdzie tylko do Niktusia, niestety, musiała to zaakceptować i z tym jakoś żyć.
Rozchmurzyła się jednak, gdy jej czekoladowa córka podbiegła do nich, a następnie otarła się o ich łapy.
- Mamo, mamo, zostałam uczennicą, widziałaś, widziałaś?! – pytała podekscytowana córka, zaczynając podskakiwać.
- Tak, widziałam, kochanie. Moja kochana mała Śliweczko ty – miauknęła, czochrając młodą po głowie. Ta natomiast delikatnie chwyciła jej łapę ząbkami, i zaczęła ją oblizywać.
- No już, już, mamy się nie je. Pamiętasz? To bardzo ważne – podkreśliła trzecie słowo ostatniego zdania, by córka wiedziała, że mówi poważnie, mimo, iż jej ton na to nie wskazywał. Wbiła w nią świdrujące spojrzenie.
W końcu Śliwka była coraz większa i coraz silniejsza. Gdy była młoda, mogła jej na to pozwalać, ale teraz już nie była kociakiem. Nie mogła zapominać, że nie je się rodziców. W końcu Miodunka dobrze wiedziała, na kogo wychowała córkę.
Na kotojada.
Śliwka widząc spojrzenie matki, puściła szybko jej łapę.
- Przepraszam, mamo… - Skuliła uszy, chyląc głowę.
- Już, już, nic się nie stało, kochanie – powiedziała, gładząc łapą córkę po głowie. Ta zamruczała delikatnie, ocierając się o kończynę matki.
- Muszę już iść do mojego mentora? – spytała smutno młodsza z szylkreteka, robiąc wielkie oczy.
- Niestety kochanie. Widzę, że Żbik na ciebie czeka. Jak dowiesz się, co ma w planach, to możesz wrócić do nas od razu! – miauknęła kotka.
- Dobrze, mamo – odparła Śliwka. Jeszcze raz otarła się o nią i o Nikta, po czym odeszła w stronę swego mentora, aby następnie niespodziewanie dla kocura wskoczyć mu na grzbiet i zacząć trajkotać.
- Ah, słodkie dziecko… - westchnęła jeszcze Miodunka, liżąc partnera po policzku.
***
- Mamo! Mamo! Mamo! – rozległo się wołanie po całym obozie, gdy pewna młoda kotka, będąca kulką czystej energii, wpadła do siedziby owocniaków, po czym pobiegła prosto do swej rodzicielki. – Dzisiaj pierwszy raz wyszliśmy ze Żbikiem poza obóz! I wiesz co?
- Co? – spytała Miodunka.
- Obejrzałam caluuuutkie tereny Owocowego Lasu! I, i goniłam mysz, ale mi uciekła! – miauczała Śliwka, podskakując wokół swej matki. – I widziałam lśniące potwory na drodze! Były ogromneeeee! – przeciągnęła czekoladowa, po czym uwaliła się na plecy tuż przed pyskiem matki i trąciła go swą białą łapką.
Dostrzegła, jak w ich stronę podąża wyraźnie zmęczony Żbik.
- Witaj, Żbiku. Jak poszedł trening?
- Superowo! Prawda, mentorze? – spytała Śliwka, zaczynając się kręcić po śniegu niczym wąż albo dżdżownica, która po deszczu wyszła z ziemi.
- Tak…poszło nam…całkiem nieźle…tylko następnym razem nie znikaj mi tak nagle, dobrze? – powiedział zmęczony. – Odbiegła nagle i zamiast wrócić, przez kto wie ile uderzeń serca siedziała tuż przed norą myszy próbując ją rozkopać. Ledwie udało mi się jej wytłumaczyć, że to mogą być rozległe tunele i tylko traci czas.
- Ale na pewno po jakimś czasie bym ją znalazła, prawda, mamo? – spytała Śliwka.
- Cóż…sądzę…że gdybyś miała farta…Ale Żbik ma racje…To mało prawdopodobne – odparła Miodunka, niestety musząc zgasić zapał młodej uczennicy.
- Idę coś zjeść, miłego dnia Miodunko i tobie też, Śliwko – pożegnał się z nimi Żbik.
- Co jeszcze działo się na treningu? – spytała córki Miodunka, przenosząc na wstającą ze śniegu kotkę spojrzenie ciemno zielonych oczu.
- Oj, bardzo dużo! Muszę ci wszystko opowiedzieć!
I tak oto zaczęło się trajkotanie trójkolorowej koteczki, które trwało i trwało, ale jednak nie nudziło Miodunki ani trochę.
***
Fretka przydzieliła ją na patrol. Niestety, bez Nikta. Przekonałaby go jednak do pójścia ze sobą i tak, ale ta wstrętna szuja przydzieliła go do innego patrolu, który pokrywał się w czasie z tym jej. Nikt poszedł na polowanie, ona – na patrol graniczny.Może i była niezadowolona z tego nieplanowanego rozdzielenia, ale postanowiła nie zamartwiać się tym. W patrolu poza nią byli Lulek, Perkoz, Lisówka i Świergot.
- No, wreszcie jesteś. Możemy już zaczynać? Zaraz słońce wstanie a my jeszcze nie wyruszyliśmy…Powinniśmy…
- Spokojnie, Lulku – miauknął Perkoz – Nic się nie stanie, że wyjdziemy ciutkę później. I tak często patrole wychodzą dopiero, jak słońce już wychodzi zza horyzontu. - Przepraszam, że się spóźniłam – odparła Miodunka – Śliwka miała koszmary i nie mogłam jej tak zostawić…
Jej córce śniło się, że zjadła ją mysz i trochę zajęło, nim uwierzyła, że te szaro-brązowe gryzonie nie są zagrożeniem.
- Nic się nie stało. Ruszajmy już – miauknął Perkoz.
Gdy tylko przekroczyli próg obozowiska, Lulek przyspieszył kroku by iść na czele.
Lisówka pozostała natomiast nieco za swym partnerem, dumnie krocząc przed siebie.
Po jakimś czasie marszu Miodunka uznała, że ma dość tej monotonni i postanowiła zagadać.
- Gratuluję, że zostaniecie z Mrówką rodzicami, Perkozie – zwróciła się do kocura, posyłając mu przyjazny uśmiech. – Dzieci są wspaniałe – dodała.
- My też bardzo się z tego cieszymy – odparł Perkoz – Jestem pewien, że wyrosną na świetnych wojowników, tak jak ja.
- Też tak sądzę – zgodziła się z nim Miodunka – A jak trzyma się Mrówka? Wiem, że ciąża potrafi doprowadzać do różnych dolegliwości…sama to w końcu przeżywałam – miauknęła na wspomnienie, jak mocno bolał ją brzuch pewnego dnia.
- Jak na razie nie jest źle, ale zobaczymy co będzie dalej. Poród się zbliża. – odparł Perkoz – Ale jestem pewien, że sobie poradzi.
- Jak ci idzie trening, Świergocie? – do uszu córki Bzu i jej rozmówcy dotarł głos coraz starszej, acz dalej dumnej i w formie, Lisówki.
- Jaskółka uczy mnie wielu rzeczy – powiedziała liliowa – Chyba nie idzie mi źle.
- Mogę cię czegoś nauczyć, jestem bardzo dobry we wspinaniu się na drzewa – rzekł dumnie Perkoz, włączając się do rozmowy.
Miodunka zauważyła, że interakcje Świergotu wykraczały poza treningi z mentorką. Dostrzegła też iż liliowa obracała się w towarzystwie Maczek i Żurawiny – kotów wierzących w matkę. Sama była zainteresowana tą wiarą i jej członkami.
- Świergocie – spytała w pewnym momencie, zwracając na siebie uwagę zebranych – Należysz do wyznawców Matki, prawda? Tak jak Gwiazdnica i jej rodzina?
- Tak, proszę pani – odparła grzecznie Świergot – Matka nas stworzyła i do niej trafimy po śmierci – dodała.
- Ciekawi mnie wasza wiara – przyznała Miodunka – Opowiesz mi o niej później? Może po powrocie? Ja i mój partner, Nikt, chętnie byśmy posłuchali.
- Bardzo chętnie – odparła Świergot, uśmiechając się.
- Za wolno idziemy – zauważył Lulek – Przyspieszcie trochę, nie mamy tyle czasu, musimy sprawdzić granice i obserwować, czy nie zbliża się zagrożenie, a nie tylko rozmawiać – zauważył oschle, przyspieszając kroku.
- Rozluźnij się – miauknął Perkoz do dymnego, przyspieszając – Przecież uważamy.
- Ale za mało – odparował dawny wilczak niezadowolony.
Perkoz przewrócił oczami, dalej się uśmiechając.
- Lisówko, czemu twój partner jest taki spięty? – spytał Perkoz kotki.
- On po prostu chce dobrze wykonać swoje zadanie. – odparła starsza kotka, broniąc ukochanego, który nasłuchiwał.
- No właśnie, a wy nie przejmujecie się tym, że przez waszą ignorancję możemy czegoś nie zauważyć i nara- nie dokończył, bo przez nieuwagę potknął się o kamień.
Od razu podeszła do niego Lisówka, a za nią Miodunka i Świergot.
- Nic ci nie jest? – spytała druga z kotek, pomagając wstać starszemu kocurowi.
- Nie. – odparł – Musimy przyspieszyć. – dodał.
- Nie przyspieszymy tylko za bardzo, bo jeszcze potkniesz się drugi raz – odparł Perkoz. – I kto tutaj nie uważa?
Lulek oburzył się.
- Widzisz, tak się kończy jak rozpraszamy siebie nawzajem rozmowami. To przez to, że muszę was ciągle upominać. – odparł.
- Skoro już się zatrzymaliśmy… – zagadnęła Miodunka, ale nie było jej dane dokończyć.
- Ruszajmy dalej – miauknął Lulek. Obok niego stanęła Lisówka, po czym ruszyli a za nimi reszta patrolu.
- Pan maruda – szepnął cicho Perkoz do Miodunki.
***
Gdy skończyli obchód granicy i wrócili do siedziby owocniaków, Miodunka podeszła do Lulka i Lisówki.
- Przepraszam, Lulku – zagadnęła ponownie, nie zrażając się poprzednią odpowiedzią – Mam pytanie. Jak idzie trening mojej córki, Gruszki? – spytała.
- Całkiem dobrze. Za niedługo uda jej się pewnie upolować pierwszą zwierzynę.
- Dziękuję – miauknęła Miodunka, po czym odeszła na bok w stronę Świergotu, która właśnie wybierała ze stosu piszczkę.
- Witaj, Świergocie – Zatrzymała się przy kotce Miodunka – Usiądziemy razem, o tam, przy Nikim – Wskazała na kocura łapą – I porozmawiamy o wierze w Wszechmatkę? – spytała.
- Oczywiście. – odparła Świergot.
Miodunka sięgnęła więc po zwierzynę dla siebie, lecz zostało jej to przerwane.
- Nie jedz ptaków! – krzyknęła Świergot natychmiast – To jeden z aspektów wiary we Wszechmatkę – dodała zaraz.
- Och, wybacz, bardzo przepraszam, nie wiedziałam! – powiedziała Miodunka ze skruchą, po czym wzięła ze sterty wiewiórkę.
Wraz ze Świergotem udały się do Nikta, a potem rozpoczęli rozmowę na temat Wszechmatki.
- Przepraszam, Lulku – zagadnęła ponownie, nie zrażając się poprzednią odpowiedzią – Mam pytanie. Jak idzie trening mojej córki, Gruszki? – spytała.
- Całkiem dobrze. Za niedługo uda jej się pewnie upolować pierwszą zwierzynę.
- Dziękuję – miauknęła Miodunka, po czym odeszła na bok w stronę Świergotu, która właśnie wybierała ze stosu piszczkę.
- Witaj, Świergocie – Zatrzymała się przy kotce Miodunka – Usiądziemy razem, o tam, przy Nikim – Wskazała na kocura łapą – I porozmawiamy o wierze w Wszechmatkę? – spytała.
- Oczywiście. – odparła Świergot.
Miodunka sięgnęła więc po zwierzynę dla siebie, lecz zostało jej to przerwane.
- Nie jedz ptaków! – krzyknęła Świergot natychmiast – To jeden z aspektów wiary we Wszechmatkę – dodała zaraz.
- Och, wybacz, bardzo przepraszam, nie wiedziałam! – powiedziała Miodunka ze skruchą, po czym wzięła ze sterty wiewiórkę.
Wraz ze Świergotem udały się do Nikta, a potem rozpoczęli rozmowę na temat Wszechmatki.
Postaci npc: Świergot, Lisówka, Lulek, Żbik, Śliwka, Perkoz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz