*dawno temu, jak larwa był tycim kociaczkiem*
W odpowiedzi również pokazała swoje ząbki, szczerząc je w uśmiechu. Jakiż ten maluszek był słodziutk! Aż dziw, że coś takiego powstało od jej brata. Najwyraźniej miał to po niej.Zafascynował się tym i machnął łapką, przyciągając jej pyszczek do siebie i zaglądając pod jej wargi.
- Ale mas duse siombki! Tes takie będę miał?
- Tak! Jak będziesz tak duży jak ja. - miauknęła - Och, mam nadzieję, że dostaniesz kogoś dobrego na mentora. Ze mną jako ciocią i Niktem jako wujkiem, masz ogromny potencjał - Oby tylko jego mentorem nie została żadna Świt, Fretka, Szpak czy inne wredne wsio - Wiesz, że uczył mnie sam zastępca, Agrest? - postanowiła troszkę pochwalić się przed kociakiem. Może dzięki temu sprawi, że będzie bardziej skory do nauki i stanie się jednym z najlepszych wojowników w historii Owocowego Lasu? Kto wie.
- Cemu wujek tio Nikt? Cio to snacy potencjał? Ktio to Aglest? Jaki siastempca? - zadawał pytanie za pytaniem kociak.
Liliowa szylkretka od razu przystąpiła do wyjaśnień.
- Oh. Nikt to twój wujek. Ma takie imię, bo jego ojciec był bardzo złym kotem, dokładniej nocniakiem. A matka nigdy nie chciała kociąt i dlatego nie miał opieki za dobrej. Inne koty go biły, niesłusznie. Ci co to robili są bardzo źli i głupi. Ale mimo przeszkód w życiu wujek Nikt jest teraz jednym z najsilniejszych członków Owocowego Lasu! Niestety wielu nie chce tego przyznać, bo są bardzo zazdrośni i niemili. Wujek Nikt to brat twojej… zmarłej mamy – tu na chwilę urwała, ale postanowiła kontynuować - I jednocześnie mój partner. - miauknęła z dumą, chcąc dalej odpowiadać na poprzednie pytania Larwy, by nie rozproszył się wzmianką o matce i może, jeśli jej się poszczęści, zapomniał że w ogóle o niej wspomniała - Potencjał, to to, iż masz większą szansę niż niektóre koty, do osiągnięcia czegoś i takie inne. O, nie wprowadzono cię jeszcze w kwestię rang jak widzę, skoro nie wiesz kto to zastępca. Więc tak, przewodzi nami lider, którym jest Komar. Nie jest tragiczny, ale też nie idealny. Jego prawymi łapami są dwaj zastępcy, choć kiedyś wybierano tylko jednego, tak teraz jest dwóch. Zastępcą jest taka jedna bardzo nie miła pani, i mój mentor, Agrest. - powiedziała - Dalej są medycy, którzy leczą, jak ktoś zrobi sobie kuku albo jest chory. Są jeszcze wojownicy – Celowo nie wspomniała o medyczce będącej jej matką i zarazem babką Larwy, Plusk. Nie chciała, by maluch z ciekawości do niej zawitał, postanowiła więc przemilczeć jej temat - Dzielne koty, strzegące reszty owocniaków przed wrogami i polujące na zwierzynę. I mamy też uczniów, którzy mogą się szkolić na medyka, albo na wojownika, przy czym tych szkolących się na wojownika jest zawsze więcej niż na medyka. I są jeszcze karmicielki. Często są nimi tylko tymczasowo, póki ich dzieci są kociętami takimi jak ty - zobrazowała kociakowi jak ogółem działał owocowy las - Jak skończysz cztery księżyce, to zostaniesz uczniem… a potem wojownikiem! - rzekła uradowana.
Przez cały wywód widziała, jak maluch słuchał tego z wielkimi oczkami, otwierając aż ze zdumienia pyszczek, co roztapiało jej serce.
- Ojej... Bsmi supel! Ja chcę być silnym wojownikiem jak tatuś! Będę bohatelem Owocowego Lasu.
Na szczęście maluch nie podjął tematu wspomnianej Nic, co ją ucieszyło. Niestety jednak wspomniał o Lukrecji, Miodunka nie dała po sobie jednak poznać że temat jej brata był… drażliwy. W końcu jeśli nie podchwyci tematu kremowego, to Larwa pewnie już o nim nie wspomni, chyba że w małych wzmiankach, nie?
- A wiesz, że twoja prababcia, czyli moja i twojego taty babcia, była liderką? – postanowiła podzielić się tym faktem jakże godnym dumy.
- Naplawdę? - Zrobił wielkie oczka. - A cemu jus ne jest? Tylko ten... Komal? Sce posnać babcie! Psynies mi ją – zażądał.
Posmutniała przez to nieco. Wspomnienie tego co się jakiś czas wcześniej wydarzyło uderzyło w nią. Wbiła wzrok we własne łapki.
- Niestety... nie mogę. Bo ona… nie żyje - miauknęła wojowniczka. - Zabił ją bardzo zły pan, Wiatr. Został za to wygnany przez Komara. Komar objął władzę po śmierci babci, bo był jej zastępcą kiedy żyła.
- O ne... - Zrobił smutną minkę. - A jak wlóci to powies mi?
Niemalże westchnęła. Kociak chyba nie do końca rozumiał… koncept, jakim była śmierć.
- Ona... ona już nie wróci. Jeszcze nie słyszałam, by ktoś, kto umarł, wrócił… pan Wiatr był bardzo zły… zabił mi babcię... - odparła ze smutkiem.
- Skoda... Ja będę uwasać na wiatelek. Ne ce by mne polwał.
Też nie chciała, by Wiatr coś zrobił małemu szkrabowi. Był taki niewinny i kochany… Nie zasługiwał na to zło które go spotkało. Strata matki, okropny ojciec…
Współczuła mu.
Przytuliła kociaka ponownie do siebie, ocierając mikro łezki spod swych ślipi.
- Jesteś super bratankiem, wiesz? - miauknęła.
- Um... Tiak? - wystękał spod jej sierści - Ale ciemu płaces? Ne bąś baba. Chosias ty jesteś baba...
- Oh, każdy czasem płacze. - wyjaśniła. - Płacz jest normalny. Jak komuś smutno, to płacze, nie ważne, czy jest kocurem, kotką, czy czymś pomiędzy. To nie zależy od płci.
- Ale jak se płace to jest się słabym. A ja ne ce byś słaby, dlatego ne płace - pochwalił się, uwalniając główkę spod jej uścisku i jedną łapkę.
- Nie zawsze to tak działa. Nawet silni czasem płaczą. - uświadomiła to maluchowi spokojnie z uśmiechem na pyszczku.
- A moge losweselić ciocie? Seby ne płaku? - zapytał, wyciągając drugą łapkę. - Tylko musis mne puścić.
- Oczywiście, że możesz - miauknęła, po czym puściła kocię, liżąc je jeszcze raz po łebku. Była ciekawa, jak miał zamiar ją pocieszyć?
Już po chwili dostała odpowiedź, bowiem maluch odskoczył, stając przed nią, po czym zaczął swój występ. Skoczył z jednej łapki na drugą, unosząc wysoko ogonek, powtarzając te czynności, jakby tańczył
- Siocia ne płac, bo to smutno, a jak smutno to i tludno. Siocia, siocia, uśmiech daj, a besies dla mnie siupel naj! Tance, śpiewam jak ptaszki dwa, tlalala, tlalala - zakończył uroczo.
Zaśmiała się przesłodko, a jej humor od razu się poprawił. Ten to wiedział, jak rozweselać! Uśmiechnęła się promiennie do kociaka.
- Mówiłem się se bęsies ciesyć! - miauknął zadowolony Larwa, siadając. Widząc jednak jej ogon, przypadł do ziemi, po czym na niego skoczył, bo zauważył jak się poruszył. Gdy go dopadł, przytulił go do siebie, wsadzając sobie do buzi. Miodunka widząc wybryki kociaka, ponownie zachichotała, obserwując jego wyczyny. Larwa ciumciał jej ogonek, przytrzymując łapkami, by nie uciekł. Przewrócił się na plecki, wciąż go trzymając.
- Sfapffałem siocia fofonek - miauknął przez pełny pyszczek.
Kocięta były takie słodkie! Przekochane! A szczególnie Larwa! Chciałaby mieć takie kociaki…
- Będziesz świetnym łowcą! - stwierdziła, ruszając delikatnie samą końcóweczką ogona, by dodać jeszcze trochę zabawy maluchowi.
< Larwo? Ciocia loves you <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz