Skok w prawo, w lewo i unik. Poczuł jak pysk uderza w chropowatą korę, a na języku wyczuł metaliczny posmak krwi. Znów go dorwał! Nie był w stanie jednak pomyśleć odrobinę dłużej, bo Szpak zaraz znów natarł. Walka z kocurem była ciężka. Praktycznie nie miał ani chwili wytchnienia. Wojownik wręcz obrał sobie na cel, wydusić z niego wszystkie siły. No i mu się to udało. Przewrócił się na ziemię, dysząc ciężko. Mentor stanął nad nim, jakby oczekiwał, że wstanie i kontynuują walkę. Ale on już nie mógł. Łapał ciężko powietrze, zamykając swoje oczy. Niech się od niego odwali. Miał dość.
— Aaaa! — wyrwało się z jego gardła, gdy niebieski złapał go za ogon i zaczął gdzieś ciągnąć.
Zgarniał śnieg łapami, pozostawiając na ziemi wygnieciony szlak. Na szczęście Szpak puścił go, gdy dotarli do najbliższego drzewa. Nie ruszył się ani nic, za bardzo cierpiąc katusze.
— Wstawaj — usłyszał rozkaz, który oczywiście zignorował.
Udawał nieżywego mając nadzieję, że kocur mu odpuści. Słyszał jak ten wstaje i w coś uderza, a zaraz potem poczuł jak na jego ciele ląduje zimny śnieg. Od razu wyskoczył z zaspy, która zleciała z gałęzi, chwiejąc się na nogach i upadając przed mentorem na pysk.
Niebieski skrzywił się tylko, chyba orientując się, że tym razem nie udawał.
— Dobrze możemy odpocząć chwilę — westchnął.
O! Jaki łaskawca. Jego kończyny od razu się rozjechały, a z pyska uciekło westchnienie ulgi. Chociaż było zimno, to ta chwila spokoju była cenna.
— Myślisz, że dobrze mi idzie? Polepszyłem się? — zapytał, ponieważ chciał wiedzieć, czy ten ból był tego warty.
Mentor wydał z siebie mruknięcie, skupiając na nim wzrok.
— Widziałem lepszych.
Co. Co takiego?! Syknął na niego wrogo, co spotkało się z kulką śniegu załadowaną do jego pyska i zadowolonym uśmieszkiem wojownika.
— Jak masz siłę rozmawiać, to sądzę, że skrócimy nasz odpoczynek — powiedział kocur.
Zacisnął zęby na roztapiającym się lodzie, wypluwając go. Język zmroził mu się, a z gardła wydobyło niezadowolone jęknięcie. Dlaczego on na niego trafił? Praktycznie psioczył na Szpaka prawie codziennie. Z jego winy nie mógł pilnować ojca przed zgubnym wpływem dzikuski.
— Opowiesz mi o przeszłości naszego klanu? — poprosił, mając nadzieję, że nieco język mu się rozplącze.
I znów dotarło do jego uszu to ni mruknięcie, ni prychnięcie. Cisza się przeciągała i już sądził, że nic z niego nie wydusi, ale kocur zaczął opowiadać. Słuchał go zadowolony, czasami rzucając pytania o jego ojca. Wydawał się ciekawym kotem i być może pomogłoby mu to ustalić, dlaczego Szpak miał takiego kija w tyłku przez większość swojego życia.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz