Kilka dni temu, gdy schylała się nad ziołami, coś ukłuło ją w oko. Prawie od razu o tym zapomniała, ale teraz odzywało się to coraz większym dyskomfortem. Próbowała to wymasować łapą, ale nie pomagało. Ciągle mrużyła źrenice. Niespecjalnie czuła też potrzebę jedzenia, zbyt skupiona na obowiązkach i dolegliwości. Myślała, że samo przejdzie, więc nie pytała o to z początku mentora. Potem pomyślała, że powinna sama wiedzieć co się dzieje, więc zawstydzona, bała się z tym zgłosić, pokazać swoją niekompetencję. Niespokojnie więc chodziła z punktu do punktu, robiąc, co jej kazano.
A dostała najnowsze polecenie zaglądnięcia do żłobka (chyba pierwszy raz, wcześniej ufano z tym bardziej Strzyżykowej Łapie). Czekała tam na nią Mysi Okruch, trzecia Królowa w ich klanie. Miała w pysku gotowe zioła na jej zdiagnozowane wcześniej skręcenie łapy; liście bzu i korzeń żywokostu.
Powoli weszła do miejsca przeznaczonego karmicielkom, mrużąc oko, niby od słońca. O dziwo nie było pozostałych dwóch kotek, chociaż po głośności hałasu tam można było pomyśleć że jest ich dużo więcej. Chciała się grzecznie przywitać, ale jej słowa nie zostałyby nawet usłyszane w tych krzykach dwóch kremowych w tym świetle kotów. Stanęła sztywno długość od nich, nie wiedząc za bardzo co zrobić. Miała wrażenie, że ich dialog coraz bardziej eskaluje.
- Przepraszam? - odezwała się cichutko, gdy stała tak już dłuższą chwilę bez bycia zauważoną przez któreś z nich.
- Czego?! - wrzasnęli oboje, ale kotka zreflektowała się w ciągu sekundy i przeprosiła słodkim głosem skruszoną koteczkę, która jedną łapą zaczynała już uciekać. W odróżneniu od kocura, który zaczął mówić coś o świadkach i szantażach, jakimś Raniuszku mającym rację, coraz bardziej się nad nią pochylając, gdy ona kuliła się ku podłodze, nic nie rozumiejąc z tego co się działo i o co była oskarżana.
-Przestań krzyczeć na biedne dziecko. - odezwał się kolejny kot zza jej pleców. Kolejny kremowy, równie najeżony co poprzedni i to jeszcze bez oka. Usiadł tuż obok niej, wyprostowany i mierzący tamtego bojowym spojrzeniem. Szczupły kocur chwilę wytrzymał jego spojrzenie i fuknął, wychodząc. Nowy jakby sflaczał i uśmiechnął się do niej miło. - Nie wróci tu, możesz robić te różne medyczne rzeczy.
Skinęła w podzięce za pozwolenie i przebierając szybko łapami wcisnęła w legowisko kotki korzenie i dała jej gałązki do przeżucia, wyjaśniając po co są, czując na sobie ich czujne spojrzenia. Oceniali ją. Zbierali informacje, by wyśmiewać, jak uprzedzała matka. Próbowała robić co mogła, by uznali jej działania za najlepsze.
- Masz coś nie tak z okiem? - zagadnęła przyszła matka, gdy zabierała od niej pogryzione strzępy gałązek. Spłoszona zerknęła na nią, jeszcze bardziej przestraszona, gdy wyczuła obecność mentora, który pewnie przyszedł zobaczyć, co zajmuje jej tak długo i co nawaliła. Usłyszał.
- Zobaczymy je. - zapewnił na wyjściu. I będąc już w legowisku spełnił obietnicę.
Wyleczeni: Lecąca Łapa, Mysi Okruch
Postaci NPC: Mysi Okruch, Mopkowy Skrzek, Orzechowe Serce
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz