Miał odbyć trening nie tylko z mentorem, Komarnicą, ale również kilkoma innymi owocniakami - Mrówką i Łuską. Gęgawa nie protestował. Był doskonale świadomy, że do zostania dobrym, wykształconym wojownikiem potrzebuje wiele doświadczenia, a co mogłoby dać mu go więcej niż praca w grupie?
Widział, jak przeszywa go wzrok mentorki swojej przeciwniczki. Mrówka obejmowała go spojrzeniem ciepłych, jednak obojętnych oczu. Stanął naprzeciw Łuski i przyjął bojową postawę, bez wypowiadania w jej stronę żadnego słowa. Zaobserwował wcześniej zachowania innych uczniów, którzy przed stoczoną walką potrafili rzucać w siebie pogróżkami. Gęgawa nie zamierzał się do takiego, jego zdaniem żałosnego i poniżającego, zachowania.
Gdy Mrówka dała znak do ataku sprawnie wygiął grzbiet i zrobił unik na bok, sprawiając że rzucająca się Łuska przeturlała się zaraz obok. Natychmiast dobił do niej i przewrócił lekko zdezorientowaną kotkę na bok, próbując dostać się jak najbliżej jej szyi, jak uczył go mentor. Został jednak przez nią kopnięty i odepchnięty na mokrą przez roztopy trawę. Usłyszał cichy, zirytowany syk Komarnicy.
Poczuł delikatnie zaciskające się na jego szyi szczęki i zaczął wymachiwać łapami i kopać nogami w brzuch Łuski. Kotka wydała z siebie cichy jęk i przycisnęła ucznia mocniej do ziemi. Gęgawa wygiął się i rozpoczął kopanie w bok i pysk kotki, przez co ta była zmuszona do puszczenia go. Nie zaprzepaścił tej okazji - skoczył na niebieską. Ta jednak okazała się być bardziej gibka od przeciwnika, a Gęgawa trafił tylko w ziemię, śliską i pełną kałuż. Przetoczył się po wzgórzu, nie mogąc się zatrzymać. W końcu zatrzymał się w korzeniach wielkiego drzewa i odetchnął z ulgą, po wcześniejszym lęku. Próbował wstać, jednak opadł tylko na ziemię z głuchym syknięciem z bólu. Jedna z jego tylnych łap zaklinowała się między potężnymi korzeniami.
Natychmiast dobiła do niego grupka kotów, z którymi miał trening.
— Na sosnówki i gajówki, Gęgawo, nic ci nie jest? — przybiegła prędzej niż ktokolwiek inny Łuska. Gęgawa spojrzał na nią, próbując jeszcze raz oswobodzić się z drzewnego uścisku.
— Jedna z mych łap zakleszczyła –
— Nic ci się nie stało? — przerwała pytaniem zatroskana Mrówka, przeprowadzając oględziny miejsca zdarzenia. Na końcu pochodu kroczył z wykrzywionym wyrazem twarzy Komarnica. Lodowate oczy kocura spoczęły na swoim uczniu, a z jego pyska wypadło tylko zrezygnowane westchnięcie.
— No to co? Trzeba go wyciągnąć — mruknął chłodno białoczarny. Zaraz po tym jednak spojrzał na swoją łapę, którą nagle uniósł do góry. — Musicie mi wybaczyć, ale wbiło mi się coś kłującego w poduszki. Nie chcę zranić ani siebie, ani tym bardziej poszkodowanego...
Gęgawa wlepił tylko w niego lekko zdegustowane i zmęczone spojrzenie.
— Wyciągnij spod siebie łapy, Gęgawo — miauknęła do niego Mrówka, której polecenie wykonał. Poczuł jej zęby zaciskające się na karku i powolne, ostrożne wyciąganie go. Nareszcie złota oswobodziła ucznia i jego łapę – była ona jednak nadal obolała i w jednym miejscu wykręcona. Łuska otworzyła osłupiona pysk.
— Przepraszam, nie chciałam — zaczęła mruczeć do Gęgawy, który niedołężnie starał się wstać, podnosząc tylną prawą łapę do góry. Zachwiał się, ale do jego boku dobiła Łuska, na której barku się podparł.
— Incydenty leżą w naturze treningów i naszego życia — oparł głowę na jej szyi dla komfortu. — To nie twoja wina. Powinienem uważać.
— Na pewno?
— Zdecydowanie. Wolałabyś zostać poszatkowana przez moje pazury? — zadrgały mu wąsy z rozbawienia. Łuska uśmiechnęła się tylko krótko.
— Dobrze, moje ćwierkające pisklaczki — przerwał im Komarnica, przedrzeźniając, — lepiej szybko wybierzcie się do obozu.
— A ty Gęgawo koniecznie do medyka — dodała Mrówka.
— Oczywiście.
***
Spędził dłuższy czas w legowisku medyka, jednak jego noga wyglądała już na sprawną. Plusk powiedziała jedynie, by jej nie nadwyrężał i by poprosił Komarnicę o poluzowanie treningów, jako że jego łapa była bardziej podatna na urazy gdy już go wypuści, czyli za parę dni. Gęgawa czuł się zafascynowany tym jak zioła i ogólna pomoc medyka sprawiła, że powrócił do zdrowia. To było fascynujące!
Sporadycznie odwiedzała go Łuska, o wiele częściej Świergot, a jeszcze częściej Bryza. Gęgawie wydawało się, że gdy tylko czarny znajdywał się w obozie po treningu, nieważne jak intensywny on nie był, natychmiast łapał ze stosu piszczkę i biegł do niego. To było całkiem... miłe, jednak również przytłaczające.
Zauważył w wejściu złocistą sierść, która z pewnością nie należała do żadnego z jego znajomych. Była to Mrówka? Najwyraźniej, bo wojowniczki (a teraz właściwie już królowej) nie dało się z nikim pomylić.
<Mrówko?>
Wyleczeni: Gęgawa
POSTACIE NPC: Komarnica, Łuska
[przyznano 5%]
"Na sosnówki i gajówki" – Pianka KOCHAM cię za ten smaczek, absolutnie by takie coś powiedziała
OdpowiedzUsuńdopiero zauważyłam ale aa miło <33
Usuń