Dzisiaj Szpak miał dla niego niespodziankę. Mianowicie stwierdził, że czas go przetestować. Wyruszyli w las skoro świt, a następnie przeszli do rzeczy. Pierwszym zadaniem było upolowanie czegoś na ząb. Śnieg i wszechobecny mróz nie pomagał w osiągnięciu tego celu, więc było to jakieś utrudnienie. Na szczęście nawet jeśli myszy i inne ziemne stworzenia grzały się w swoich norach, tak głodne ptactwo z chęcią zlatywało z koron drzew w poszukiwaniu drobnych ziaren, czy skrytych pod śniegiem robali. Może to sprawiło, że nie ośmieszył się przed mentorem, a dorwał wróbla, który przypadkowo podjął zgubną dla siebie decyzję.
Wojownik nie ingerował w nic, nawet nie podpowiadając mu czy dobrze szedł, czy też czy zrobił to poprawnie. Zdawał się jego cieniem, który podążał jego śladem, obserwując jego postępy.
Kolejnym zadaniem była walka. Tyle ją ćwiczył, że nie stanowiła dla niego już żadnego problemu. Wyzwanie niegdyś tak nieosiągalne, które go frustrowało, teraz przynosiło mu radość. Zwłaszcza wtedy, gdy pierwszy raz jego mentor leżał rozłożony na łopatkach. Nie potrafił ukryć uśmiechu. Chciał nawet to powtórzyć, ale Szpak nie odezwał się słowem, wskazując mu łbem na drzewo.
A tak... Sprawdzenie czy potrafił jeszcze się wspinać... Przecież to było głupie! Legowisko uczniów było na drzewie. Codziennie musiał tam się wdrapywać czy też schodzić, więc to była tylko formalność. Pokazał kocurowi jak z łatwością wspina się po zamarzniętej korze, a następnie schodzi.
— Dobrze — w końcu się odezwał. Czekał na jego decyzję w tej sprawie. Nie bez powodu go testował, a nie był głupi i domyślił się, że miał niedługo stanąć przed Komarem, by awansować w hierarchii. W końcu... to był już ten czas.
— I? Jak mi poszło? — zapytał chociaż zdawał sobie sprawę, że znacząco poprawił swoje umiejętności. Początki były trudne, a teraz miał dowód na to, że ta ciężka praca się opłaciła.
— Dowiesz się wkrótce — rzucił bez zbędnych emocji Szpak, po czym zarządził powrót.
Westchnął. No tak... Jeszcze się łudził, że jego mentor okaże serce i go pochwali, mówiąc otwarcie, że mianowanie miał już załatwione. Nie kłócił się jednak z tą decyzją. Wiedział na co go było stać i mógł mu udowodnić nawet kolejny raz, że byłby w stanie powtórzyć te wszystkie zadania.
Gdy wrócili do obozu, bacznie obserwował gdzie mentor kieruje swoje kroki. Widząc jak podchodzi do Komara na jego pysku pojawił się uśmieszek. Wiedział. Teraz tylko ten ich lider buc musiał uwierzyć niebieskiemu, że nadawał się na wojownika i jego cel zostanie nareszcie osiągnięty.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz