Został wojownikiem. Wziął udział w tej całej ceremonii, pusząc się z dumy. Widział, że każdy na niego patrzył. Jego rodzeństwo na pewno zazdrościło mu teraz jak nic! A ojciec? Dostrzegł go gdzieś w tłumie, chociaż widok Daglezji sprawił, że go zemdliło. Ale spokojnie... Klifiaczka nie zepsuje mu tego dnia. A by tylko spróbowała. Mentor obserwował to wszystko, najwidoczniej ciesząc się, że udało mu się go sprowadzić na koty. Wizja spania we własnym legowisku wśród wojowników i wstawanie o porze jakiej chciał, bez zaciągania na męczące treningi była wspaniała. To była najlepsza nagroda jaka go czekała. Komar wygłosił przemówienie, on przyrzekł wierność ich społeczności i teraz pozostawało poczuwać.
Mianowanie Porą Nagich Drzew jednak było okropnym pomysłem, ponieważ noc minęła mu w okropnych boleściach. Mróz szczypał w łapy i nos, a czasem czuł, jakby tracił kontakt z własnym ciałem. Trzeba było przeczekać i pomęczyć się ze Szpakiem do Pory Nowych Liści... Poudawałby, że sobie nie radził... Ale na to już było za późno.
***
— Wstawaj — głos mentora rozległ się nad jego uchem. Od razu zerwał się na łapy, mrugając zaskoczony oczami. Czy to... był sen? Nie... Niemożliwe. Niech Szpak nie mówi, że nie było jego mianowania i to wszystko sobie wyśnił! Spojrzał na niego spanikowanym wzrokiem, rozglądając się po drzewie, ale dostrzegł, że to nie było drzewo uczniów.
— Jestem wojownikiem? — zapytał kocura, chcąc mieć pewność, że to naprawdę się stało.
Niebieski skinął łbem na szczęście go nie okłamując. Odetchnął z ulgą i rozłożył się na swoim posłaniu. Ale czekaj... Skoro był wojownikiem, to co tu robił Szpak? Czego chciał? Rzucił okiem na niebieskiego, który dalej przy nim siedział.
— Czego chcesz? — rzucił, kładąc po sobie uszy.
— Idziemy na poranny patrol, więc wstawaj. Naśpisz się w grobie — to powiedziawszy, strącił go z gałęzi. Dziękował za swój wyćwiczony refleks, bo w porę złapał się kory i zawisł, a nie zleciał na ziemię. Wspiął się ciężko z powrotem do gniazda, mordując go wzrokiem.
— Idę o własnych łapach. Nie musisz mi pomagać — prychnął, po czym minął go i zszedł z drzewa.
Szpak zsunął się za nim jak cień, opadając ciężko na kończyny.
Mimo tego, że został wojownikiem, pewne rzeczy się nie zmieniały... Na jego nieszczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz