Udowodniła, że nie była bezwartościowa. Teraz to była jej chwała, jej czas. Myśl jednak o tym, że to Mroczna Gwiazda będzie przewodził jej inicjacji była... niezbyt przyjemna. Nie przepadała za kocurem. Wolała, aby to Irgowy Nektar wszystkim się zajęła. Musiała jednak przełknąć to z godnością. Nie każdy miał co chciał, a ta drobna niedogodność nie zniszczy jej tej chwili.
Tak jak ustaliła zastępczyni, tak zjawiła się w umówionym miejscu, gdy wszyscy już dawno posnęli. Uśmiechnęła się lekko do złotej, która skinęła łbem, wyprowadzając ją z obozu. Uczucie radości trwało przy niej przez ten cały czas, aż nie doszli w miejsce, gdzie spotykał się kult. Dojrzała tam wszystkich jego członków. Czekali na nią. Nawet... on... Mroczna Gwiazda. Nie wahając się, podeszła do czarnego vana, który zmierzył ją tym swoim zimnym wzrokiem.
— Zebraliśmy się tutaj, aby być świadkami inicjacji nowego członka naszej społeczności — zaczął przemowę. Przez ten czas trwała cisza, a ślepia kultystów wbijały się w nią tak, jakby oceniały jej przydatność. Wyprostowała się dumnie, nie dając się im stłamsić. Dojrzała jak Szczurzy Cień krzywi się i przygarbia bardziej. Tak jakby nie chciał tutaj być... Oglądać tego wszystkiego... To było bardzo ciekawe.
Gdy van skończył swoje wprowadzenie, podszedł do niej zaczynając inicjację:
— Ja, Mroczna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka i lider kultu Mrocznej Puszczy, naznaczam cię w imię naszych przodków. Czy jesteś gotowy przyjąć na siebie nasze znamię jako dowód inicjacji?
— Tak. — odparła pewnie, a jej oczy aż błysnęły. Czyli to w taki sposób każdy tracił kawałek swojego ucha? Właśnie miała się przekonać na sobie, czy to rzeczywiście było nieprzyjemne uczucie.
— Zatem otrzymasz ode mnie znak, który pozostanie z tobą aż do śmierci i zawsze będzie przypominał ci o przynależności do kultu. — Mroczna Gwiazda podszedł, po czym chwycił w swój pysk jej lewe ucho. Pociągnął, a zapach krwi rozszedł się po otoczeniu. Skojarzyło jej się to z momentem, gdy kocur ją prawie zakatował na śmierć. Już przecież nosiła jedno znamię, które jej zostawił. Nie przestraszyła się jednak tego. Stała tam dumnie, zaciskając tylko pysk, ponieważ ból nie był zbyt przyjemny. Tak naprawdę... Nie było jakoś strasznie źle.
— Tej nocy, zgodnie z wolą Mrocznej Puszczy, przyjmujemy cię oficjalnie jako pełnoprawnego członka naszej grupy. Wierzymy, że będziesz wiernie służyć naszym przodkom i działać na rzecz kultu, abyśmy nigdy nie upadli. — Wtem dostrzegła jak podchodzi do ciała... kota? Zamrugała zaskoczona. O tym nie wiedziała. Mroczna Gwiazda zanurzył łapę w jego krwi, po czym dotknął nią jej czoła, odciskając swój znak.
I wtedy rozległy się okrzyki. Każdy skandował jej imię. Czuła się tak, jakby była na swoim kolejnym mianowaniu na wojownika. Jednak miała rację, że było w tym wszystkim coś wyjątkowego.
— To teraz... — rozległ się głos przywódcy kultu, gdy członkowie ucichli. — Idziemy zapolować — Jego paskudny uśmiech, jak i te pojawiające się na pyskach reszty wojowników były... przerażające.
Każdy z nich wyglądał jak zagłodzone zwierzę, które pragnęło jednego... większej ilości krwi. Kątem oka dojrzała, jak Szczurzy Cień zadrżał, jak przełyka ślinę i wbija wzrok w ziemię. On... był inny. Czemu brał w tym udział, skoro dawał jasne znaki, że to nie było to, co pragnął robić dzisiejszej nocy? Miała tyle nowych pytań, ale zbyt mało czasu, aby uzyskać odpowiedzi. Ruszyła za stadem, by zobaczyć, co tak naprawdę oznaczało służyć Mrocznej Puszczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz