Irgowy Nektar sobie z nich kpiła. Ewidentnie coś było na rzeczy. Czemu miałaby połączyć ze sobą ich czwórkę? Dwa psy Mroczej Gwiazdy, jego sojusznik i on. Brzmiało to jak wyrok śmierci. Zamordują ich? Patrząc na to, że był padnięty po ćwiczeniach, to możliwe. Ruszył jednak za nimi, aby nie mieć kłopotów. Ciągnął się na tyłach, nie chcąc rozmawiać z Sosnową Igłą, która oglądała się za ramię, sprawdzając czy za nimi podąża. A może już tak miało być zawsze? Dali go pod obserwację? Nie uwolni się spod ich oka nawet na moment? To były czarne myśli, lecz nie obawiał się tego. Nic na niego nie mieli. Nic, a nic.
Droga mijała im w ciszy. No... prawie. Bura rzucała od czasu do czasu swoje głupie uwagi. Ignorował je jednak, co ewidentnie podnosiło jej ciśnienie. Na szczęście nie próbowała go zaatakować. Czyżby dostała już słowną reprymendę i zaczęła się zachowywać? Oby... Chociaż wiele by dał, aby zobaczyć łajanie tej wściekłej ropuchy.
Szli i szli, a mu łapy powoli zaczęły odpadać. Obejrzeli całą granicę z Klanem Burzy... Całą! Na szczęście nie działo się na niej nic podejrzanego. Jedyne co rzuciło mu się w oczy to inne patrole, które pilnowały granic, rozglądając się za uciekinierką. Starał się nie zerkać nachalnie w tamtą stronę, ponieważ nie mógł dać po sobie poznać, że wiedział, że gdzieś tam żyła jego matka. Ta tajemnica musiał z nim pozostać jak najdłużej. Inaczej... musiałby zacząć wprowadzić plan "B", który ustalił wraz z matką, gdy dojdzie już do jej odkrycia.
Patrol zaczął się dłużyć, ale w zasadzie nie był zły. Nauczył się ignorować burą. Ta codziennie psuła mu tyle krwi, że się po prostu do tego przyzwyczaił. Nie zmieniało to jednak faktu, że czuł się zmęczony.
Po skończonym obchodzie i przekroczeniu progu obozu, od razu skierował kroki do legowiska, ale wyrosła przed nim Irga z tym swoim nieodgadnionym spojrzeniem. Świat ewidentnie go nie znosił.
- Tak? - Miał nadzieję, że nie zacznie robić mu wyrzutów, że nie pada jej do łap, jak pewien van.
- Jest jeszcze dużo do zrobienia, Tchórzliwy Upadku. Przez ostatnią wichurę nieco ucierpiała zapora wokół obozu. Pomóż Wścibskiemu Nochalowi to naprawić.
Wspaniale... Czyli lider nie kłamał, że zrzuci na niego większość roboty. Już powiadomił swoją zastępczynie, by go zaharowała na śmierć. Łapy go bolały, a czekał go kolejny wysiłek. Koszmar. Odszedł od kocicy kiwając łbem i zostawiając Nocną gdzieś w tyle. Musiał uśpić ich czujność, a więc zmuszony był się ich słuchać. Tylko... ile tak wytrzyma?
- Pomogę ci - usłyszał obok głos pointki. Czemu za nim poszła? Jego czujność tylko się wzmocniła.
- Dlaczego? - Położył po sobie uszy, kierując się do miejsca, które zostało naruszone przez wiatr. - Jesteś zmęczona po treningu i patrolu, a to dodatkowe obciążenie.
- Bo chcę. - miauknęła, po czym podeszła do Wścibskiego Nochala, która naprawiała uszkodzone miejsce. - Dzień dobry... Wścibski Nochalu. Tchórzliwy Upadek Przyszedł pomóc z robotą, a ja z nim.
- To nie gadaj a rób. Te gałęzie się poprzesuwały, trzeba je dać jak poprzednio i wzmocnić - poinstruowała ich srebrna z tą swoją krzywą miną. Jej też nie podobał się ten wyzysk, ale zasłużyła. Mogła nie wspierać tej głupiej rebelii Bezzębnego Robala.
Podszedł do gałęzi, które wisiały dziwnie na boku, po czym zaczął je przesuwać w odpowiednie miejsce. Kosztowało go to wiele sił. To nie była łatwa robota, ponieważ kawałki drzewa były ciężkie. Dojrzał, że Nocnej Tafli szło to nieco sprawniej, bo była dość duża i masywna. Aż jej tego pozazdrościł.
Trochę im to zeszło, ale udało się naprawić szkody i przywrócić zaporę do poprzedniego stanu. Przywodziło mu to na myśl pułapkę bez wyjścia. Tylko jedna droga pozwalała im opuścić to miejsce. Gdyby była zatarasowana, nikt by stąd się nie uwolnił. Ciężkim krokiem, skierował się do legowiska wojowników. Miał dość na ten dzień wszystkiego. Powłóczył łapami, próbując nie przewrócić się po drodze i nie upaść.
Położył się na mchu, od razu zwijając w kłębek. Skierował wzrok w stronę Nocnej Tafli, która zaczęła częściej spędzać z nim czas. Aż... za bardzo jak na niego... Dalej nie pozbył się dziwnego wrażenia, że wojowniczka została nasłana na niego przez jej brata. Nie potrafił zrozumieć co chciała tym wszystkim osiągnąć.
- Dlaczego właściwie mi pomagasz? - zadał to pytanie, chcąc dowiedzieć się w końcu prawdy.
<Nocna Taflo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz