I to ją najbardziej irytowało. To ona powinna być na ich miejscu i okazywać swą wyższość ponad nimi. Rzeczywistość była badziewna i zdecydowanie zbyt daleka od jej wyobrażeń.
Nie zwracała uwagi na to, co miało miejsce w jej otoczeniu. Ignorowała każdy szmer i ciche popiskiwania z krzaków. Nie trzeba jej było podbudowywać swojej samooceny poprzez polowanie i naniesienie hurtowej ilości piszczek do obozu. Wiedziała, że była wspaniała, a ta pewność jej samej wystarczała. Bardziej marzyło jej się, by inni też to zrozumieli i zaczęli ją bardziej szanować.
Mimowolnie nastawiła ucho w kierunku granicy z Klanem Nocy. Smród rybojadów stawał się coraz intensywniejszy, więc przystanęła, mając w planach zawrócić w głąb własnych terenów. Wtem szelest pośród krzaków stał się głośniejszy, a spomiędzy liści wysunął się duży kształt, pędzący na oślep prosto w jej stronę. Nastroszyła futro, robiąc krok do tyłu, ale to jej nie pomogło.
Nieznany kocur wpadł prosto na nią. Łapy ugięły jej się pod naporem tego ataku i wylądowała na ziemi. Obcy odbił się od niej, a upadając, zdążyło uderzyć o pobliską korę drzewa. Jęk bólu i odgłosy ciężkiego dyszenia sprawiły, że lekko zmartwiła się losem nocniaka.
Przepełnione łzami niebieskie ślepia jeszcze bardziej rozczuliły jej serce. Z tyłu głowy wciąż miała informację, że to wróg i powinna mieć się na baczności, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo przerażony i spanikowany się wydawał. Odkaszlnęła, kiedy kurz wzbił się w powietrze i naleciał jej do pyska, drażniąc jej gardło.
Spojrzała na cynamonowego. Miał wyjątkowo ładne futro. Takiego koloru jeszcze nie widziała, wydawał się rzadki i niespotykany, a ona lubiła takie wyjątki. Oczywiście nie miał nawet podjazdu do piękna jej kręconej sierści, ale nie był przynajmniej brzydki.
— J-ja... P-przepraszam- — wyszeptał ze skruchą, co zbiło ją z tropu. Spodziewała się agresywniejszego nastawienia z jego strony.
Zachowała jednak pozory groźnej przeciwniczki, więc podnosząc się na łapy, wydała z siebie cichy warkot. W głowie narodziła jej się pewna myśl. Czy jeśli przegoni go z terenów, zostanie doceniona przez lidera i w wyniku uznania mianuje ją?
Oczy zabłysnęły jej z ekscytacji. To był dobry pomysł.
— Lepiej nie przepraszaj, tylko błagaj o litość — poleciła, prostując się, aby chociaż wizualnie wydawać się straszniejszą. Zdecydowanie miała zbyt delikatny głos na sianie postrachu.
Rozkojarzony kocur spojrzał na nią z niepewnością. Wciąż zdawał się mieć problemy ze złapaniem oddechu i wyglądał na takiego, który dopiero co uczestniczył w szaleńczym pościgu. Pytanie brzmiało, czy to on coś gonił, czy to coś goniło go.
— N-nie chciałem — wykrztusił.
Motylej nie podobał się jego stan. Budził w niej zbyt wiele współczucia i chęci pomocy. Nie mogła mieć takiego podejścia. Była w końcu idealnym materiałem na wojowniczkę, a nie medyka, który z natury był gotów uratować każdego.
— A to mnie akurat nie obchodzi — mruknęła, odwracając wzrok od cynamonowego.
Nie patrz mu na oczy. Nie na te łzy. Próbuje cię oszukać, a jak zrobisz się miła, to zaatakuje cię od tyłu i skończysz jako trup.
Wiedziała, że powinna posłuchać swojej podświadomości, ale nie potrafiła. Chociaż zawsze sprawiała wrażenie zadufanej w sobie paniusi, tak jej dobroć zajmowała sporą część jej wnętrza.
Westchnęła i z niechęcią postąpiła o krok do niego.
— Co się stało, że wbiegłeś na tereny Klanu Wilka i rozniosłeś tu swój rybi smród? — burknęła. — Serio, masz szczęście, że mam dzisiaj dobry humor, bo inaczej... — zawahała się, planując wypowiedź, po której totalnie go zniszczy — tak cię załatwię, że żaden z twoich kompanów nie pozna twoich zwłok! - oświadczyła dumnie. — Może i nie wyglądam, ale jestem naprawdę silną wojowniczką — skłamała, ale taki status brzmiał groźniej, niż jakby przyznała się do bycia starszym uczniem.
Gdy ujrzała panikę w jego oczach, momentalnie przepadła. Przeklęła się w duchu i machnęła gniewnie ogonem, ale tylko i wyłącznie z powodu złości na samą siebie.
— Serio, co ci jest? Trzęsiesz się i... wyglądasz, jakbyś zaraz miał paść tu trupem — westchnęła, niepewnie obchodząc go dookoła. Jej głos był teraz znacznie bardziej spokojny i kojący. — Nie zrobię ci krzywdy, ale jeśli mnie zaatakujesz, to będę się bronić — rzekła, zatrzymując się i lekko uśmiechając w jego stronę. — Jeśli nie masz złych zamiarów, to nie musisz się mnie obawiać. Tylko proszę, weź głęboki oddech i uspokój się — dodała łagodniej.
<Złoty? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz