Czas tak szybko mijał. Była już uczniem! Matka jeszcze jej nie utopiła! To było naprawdę niezwykłe. Kto by się spodziewał? Z małego bachorka stała się już coraz bardziej dorosłym kotem! Dalej niby była podobna, ale swoje przekonania już wyrażała trochę ciszej. Może i dobrze, przynajmniej była mniejsza możliwość, że oberwie od matki. Oh matka. Dziwny punkt w jej życiu. Cała jej rodzina była dziwna. Bycie rudym, nie oznaczało niczego, oprócz wyglądu zewnętrznego.
Debile.
Skończeni debile.
Niestety wraz z wiekiem, uświadomiła sobie, że jest coś nie tak. Na ostatnim zgromadzeniu podobno spadała krew oraz martwe ptaki. Trochę się bała szczerze tego czegoś, ale ten dreszczyk strachu był również trochę fajny. Czuła ekscytację i entuzjazm. Z każdym dniem gdy wstawała na trening, patrzyła czy rodzeństwo przypadkiem żyje. Dobrze, że żyli, bycie jedynakiem jest okropne. Nawet jak siostra była okropna a brat naiwny, to dobrze było czuć tą więź. Niezwykłą oraz wspaniałą, pełną magii.
Jej mentor był całkiem spoko. Patrzyła na niego dość krytycznie, jednak on po prostu wzdychał za każdym razem, gdy zadała głupie pytanie. Chciała się wszystkiego dowiedzieć! Być NAJLEPSZA z całej trójki bachorów Splątanego Futra. Chciała pokazać swoje “ja”. W końcu, była mega fajna. Nawet jeżeli ktoś ją przewyższał w czymś, to mogła pobić jego rekord. Przynajmniej tak sądziła. Bo co innego sądzić? Była najładniejsza, najczystsza…
- Zachód?- niecierpliwe mruknięcie przecięło ciszę. Na razie był tylko poranek, więc trochę zdziwiona spojrzała do tyłu.
- Coś nie tak?- podnosząc jedną brew, spojrzała krytycznie na siostrę.
- Zsuwaj się. Idę- zirytowana szylkretka zmierzyła ją ostro wzrokiem. Tortie obruszyła się nieco.
- Czemu? Gdzie idziesz? Chcesz z kimś romansować?- zaśmiała się z kpiną w głosie.
- Debilu, idę do śmietniska. Możesz łaskawie ruszyć swój szlachetny tyłek?- sycząc już nieco, odezwała się Cis. Zachód przesunęła się nieco i tylko patrzyła, jak siostra wychodzi z legowiska.
Teraz mogła tylko patrzeć jak sylwetkę przed wejściem przeszywa lekki dreszcz.
Jeszcze kiedyś odkryje jej strach.
I wszyscy się dowiedzą.
Niech ma za swoje.
***
Niestety wraz z wiekiem, uświadomiła sobie, że jest coś nie tak. Na ostatnim zgromadzeniu podobno spadała krew oraz martwe ptaki. Trochę się bała szczerze tego czegoś, ale ten dreszczyk strachu był również trochę fajny. Czuła ekscytację i entuzjazm. Z każdym dniem gdy wstawała na trening, patrzyła czy rodzeństwo przypadkiem żyje. Dobrze, że żyli, bycie jedynakiem jest okropne. Nawet jak siostra była okropna a brat naiwny, to dobrze było czuć tą więź. Niezwykłą oraz wspaniałą, pełną magii.
Jej mentor był całkiem spoko. Patrzyła na niego dość krytycznie, jednak on po prostu wzdychał za każdym razem, gdy zadała głupie pytanie. Chciała się wszystkiego dowiedzieć! Być NAJLEPSZA z całej trójki bachorów Splątanego Futra. Chciała pokazać swoje “ja”. W końcu, była mega fajna. Nawet jeżeli ktoś ją przewyższał w czymś, to mogła pobić jego rekord. Przynajmniej tak sądziła. Bo co innego sądzić? Była najładniejsza, najczystsza…
- Zachód?- niecierpliwe mruknięcie przecięło ciszę. Na razie był tylko poranek, więc trochę zdziwiona spojrzała do tyłu.
- Coś nie tak?- podnosząc jedną brew, spojrzała krytycznie na siostrę.
- Zsuwaj się. Idę- zirytowana szylkretka zmierzyła ją ostro wzrokiem. Tortie obruszyła się nieco.
- Czemu? Gdzie idziesz? Chcesz z kimś romansować?- zaśmiała się z kpiną w głosie.
- Debilu, idę do śmietniska. Możesz łaskawie ruszyć swój szlachetny tyłek?- sycząc już nieco, odezwała się Cis. Zachód przesunęła się nieco i tylko patrzyła, jak siostra wychodzi z legowiska.
Teraz mogła tylko patrzeć jak sylwetkę przed wejściem przeszywa lekki dreszcz.
Jeszcze kiedyś odkryje jej strach.
I wszyscy się dowiedzą.
Niech ma za swoje.
***
- Po co mam ćwiczyć walkę akurat dzisiaj?- prychnęła spoglądając na mentorkę, która po raz chyba setny, próbowała jej wytłumaczyć po co ma niby uczyć się odpowiednich ruchów bitewnych. Nieugięta stała i nie chciała powtarzać tego wszystkiego. Po co walczyć? Jaki to miało sens?
- A gdyby samotnik cię napadł…
- Umarłabym. I co?
- Mogłabyś mieć szansę wygrać z nim.
- Wyrąbane. I tak bym sobie poradziła.
- To powtórzę jeszcze raz…
- A gdyby samotnik cię napadł…
- Umarłabym. I co?
- Mogłabyś mieć szansę wygrać z nim.
- Wyrąbane. I tak bym sobie poradziła.
- To powtórzę jeszcze raz…
***
To był niesamowicie nudny trening. Wolała polować! A inne koty rude tego nie robiły. Z nienawiścią wpatrywała się w kuzyna, obok którego ciągle siedział Falka. Czemu? Co niby takiego niesamowitego ten głupek zrobił. Irytowało ją to. Siedział tylko na tyłku, wygrzewał się jak tylko jakieś słońce było, jak nie to się ukrywał w ciepłych miejscach a inni co? Musieli odwalać za niego robotę.
Tak nie mogło być.
- Nie przeszkadzam?- przesłodzonym głosem, zapytała się pogrążonych w rozmowie członków jej rodziny.
- Skądże. Rozmawiamy sobie tutaj- z wielkim uśmieszkiem odezwał się młodszy rudzielec. Prychnęła cicho.
- To dobrze. Drogi Żarze, dlaczego siedzisz tylko na dupie i nic nie robisz? Czemu inni robią coś za ciebie? Polują? A ty w ogóle? Tłumacz się!- warknęła, strzepując ogonem. Szykowała się awantura.
Nie była w humorze.
Tak nie mogło być.
- Nie przeszkadzam?- przesłodzonym głosem, zapytała się pogrążonych w rozmowie członków jej rodziny.
- Skądże. Rozmawiamy sobie tutaj- z wielkim uśmieszkiem odezwał się młodszy rudzielec. Prychnęła cicho.
- To dobrze. Drogi Żarze, dlaczego siedzisz tylko na dupie i nic nie robisz? Czemu inni robią coś za ciebie? Polują? A ty w ogóle? Tłumacz się!- warknęła, strzepując ogonem. Szykowała się awantura.
Nie była w humorze.
<Rozżarzony Płomieniu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz