Gdy tylko starszy kocur dał rudemu znak, ten od razu rozpoczął się chować. Zabawy pieszczochów były dziwne. Perkoz przekonał się o tym, grzebiąc w obozie w poszukiwaniu różnych kryjówek. Znalazł mniejszą skałę gdzieś na uboczu i wdrapał się na nią, szukając jakiejś szpary lub dziury, w którą mógłby wejść. Nic takiego jednak nie znalazł, więc zaczął szukać dalej. Żałował, że nie potrafił się wspinać. Korony drzew wyglądały na świetną kryjówkę!
Perkoz nie byłby jednak sobą, gdyby nie spróbował wdrapać się na jedno z drzew. Cóż, jak kocię by się nie starało, nim dotarło do pierwszej małej gałęzi i tak spadłoby na sam dół. Małe pazurki i słabe ciałko nie pozwalały mu na wspinaczkę. Jeszcze nie teraz. Ale młodziak był nastawiony na to, że kiedyś będzie skakał jak prawdziwa łania.
Dojrzał kolejną potencjalną kryjówkę. Spory krzak okalający brzegi obozu. Nic wokół niego nie było - ot, samotny, sterczący krzak. Proszący wręcz, by ktoś wściubił w niego nochal, jako w świetną kryjówkę do zabawy w chowanego. Perkoz przecisnął się przez specyficzne kolcowate liście, ale bystrak od razu spostrzegł, jak jego płomienne futro dobrze widać przez niezbyt obfity krzew. Nic dziwnego. W obecnej porze ciężko, by jakakolwiek roślina była na tyle gęsta, by całkowicie przykryć kota.
Więc zaczął szukać dalej. Kątem oka popatrzył się w punkt, w którym pozostawił Puchacza. Dostrzegł, że kocur przestał tkwić w tej dziwacznej, liczącej pozycji (naprawdę, syn Owieczki nie wiedział, że Dwunożni są aż tak powaleni, by wymyślać takie zasady. Ale czego się nie robi dla pozbycia się nudy?). Rude futerko Perkoza zjeżyło się i rozpoczął kolejne poszukiwania. Tak nie mogło być! Nie mógł przegrać. Nie wchodziło to w grę.
Kocur zaczął myśleć tak intensywnie, jak tylko mógł. Musiał znaleźć ciasną kryjówkę. Taką, by Puchacz nie mógł się prześliznąć. Bo co z tego, że go znajdzie, jak nie będzie mógł go złapać? Ha! Miał asa w rękawie.
Szybko dostrzegł wgłębienie w drzewie, które wykorzystał jako cel. Wtargnął do środka, prosząc wszystkie nadzwyczajne moce z zaświatów, aby nie mieszkały tam rozwścieczone wiewiórki. Wtedy miałby duży problem.
Wetknął swój nos do środka dziury, a potem całe ciało. Przycisnął się do ściany wyżłobienia, żeby był jak najmniej widoczny. Usłyszał kroki i wypiął pierś. Gdy już Puchacz go znajdzie, to na pewno będzie dumny z tego, jak świetnie się chowa!
Wyjrzał lekko z wyżłobienia, widząc, jak uczeń przechodzi obok. Chyba go nie widział, ale kto go tam wie. Zawsze pozostaje zapach, a to on jest największym zdrajcą. Perkoz był już ciekawy, czy uda mu się wygrać grę. Była wciągająca! Czuł się jak prawdziwy wojownik kryjący się za wrogiem, by zaatakować go z zasadzki. Szkoda, że w tej zabawie nie ma żadnego łomotu. Chętnie by się rozprawił z przysłowiowym wrogiem. Ale tak też było fajnie! Perkoz od początku wiedział, że Puchacz to spoko kot. Może jeśli nie będzie zbyt wkurzający, to syn Owieczki chętnie spędziłby z nim więcej czasu.
<Puchacz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz