- Nie sądziłam, że będzie cię to obchodzić. - Mruknęła kotka oschle i skierowała wzrok na wchodzącą Trzcinową Sadzawkę. Kulała na tylną łapę, którą unosiła lekko do góry. Wyleczenie babci nie musiało być trudne. Wiśniowa Łapa z chęcią podjęłaby się takiego wyzwania.
Tortie nakazała Trzcinowej Sadzawce usiąść z boku, w czasie gdy ona poczęła szukać powoju w zapasie ziół. Jeżowa Ścieżka często go używał, by unieruchomić złamane łapy. Wiśnia nie musiała się nawet przyglądać Trzcinie, aby dojrzeć, że coś jest nie tak z jej tylną kończyną. Oczywiście zraniona kotka nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła narzekać. Wiśniowej Łapie starczał jednak fakt, że żaden kot nie sprzeczał się z medykiem. Przynajmniej, jeśli chciał żyć w spokoju, bez chorób.
Kotka złapała powój w zęby i przymocowała go do tylnej łapy szylkretki. Musiała wysilić całą swoją pamięć, żeby przypomnieć sobie, co powinna zrobić dalej. Spojrzała kątem oka na Rozżarzonego Płomienia. Był skupiony. Tortie przewróciła oczami i wróciła do pracy. Przejeżdżała wzrokiem po zebranych ziołach, a łapy zaczęły ją świerzbić. Zupełnie zapomniała, czego powinna użyć do zrobienia okładu.
- Co, kuzynko? - Miauknął z prowokacją Rozżarzony Płomień. - Nie wiesz, co zrobić?
Wiśniowa Łapa odetchnęła, próbując uspokoić nerwy. Gniew nie był taktowny.
- Nie, Rozżarzony Płomieniu. - Odpowiedziała spokojnie. - Myślę. Tak, jak każdy medyk.
- To myśl szybciej - Warknęła pod nosem Trzcinowa Sadzawka. - Siedzenie z tym czymś w łapie jest niewygodne.
Tortie zignorowała Trzcinę i wyszukała w ziołach znajome liście krzewu ozdobione złotymi kwiatami. Żarnowiec. Chwyciła go i wysunęła wyżej brodę, ukradkowo spoglądając na kuzyna. Niech wie, że sobie radzi.
W tym samym momencie do legowiska wszedł Gliniane Ucho i Narcyzowy Pył. Rozżarzony Płomień odsunął się z odrazą, ale Wiśniowa Łapa, oplatając łapę swojej babci okładem z żarnowca, nawet nie spojrzała w stronę gości.
- Wyjdźcie, zaraz się wami zajmę. - Powiedziała przez krzew tak spokojnie, jak tylko mogła. Nigdy nie zajmowała się taką ilością kotów na raz. Nie wiedziała, czemu jej tak zależało, ale chciała pokazać kuzynowi, że jest po stokroć lepszą medyczką, niż on wojownikiem. Jednocześnie trochę żałowała, że nie ma tu jej mentora. Wciąż była tylko uczennicą. Nie wiedziała tak dużo.
Odprowadziła wzrokiem dwa kocury, które z powrotem wyszły z legowiska, kiwając uprzejmie głowami na słowa uczennicy medyka. Jedynie Narcyzowy Pył wychodząc wydał z siebie pomruk niezadowolenia.
Kotka odeszła od Trzcinowej Sadzawki i chwyciła w zęby małe kulki Przytulii Czepnej. Kleiły jej się w pysku, co było naprawdę obrzydliwe, ale musiała przywyknąć. Jeżowa Ścieżka radził sobie z tym przez wiele sezonów i pewnie nie raz miał w pysku ohydne medykamenty, takie jak przytulia czy mysia żółć. Przyczepiła kolczaste kuleczki do świeżo nałożonych okładów na łapie Trzciny, tak, by opatrunek był trwały.
- Już, to wszystko. - Oświadczyła uczennica medyka. - Za jakiś czas będzie można zdjąć okład. Nie przemęczaj się.
Gdy Trzcinowa Sadzawka, klnąc pod nosem, wyszła z legowiska, Wiśniowa Łapa skierowała wzrok na kuzyna.
- Co, zadowolony? - Powiedziała w jego stronę. - Odnalazłeś dzięki temu sens życia, czy coś?
Rudy prychnął.
- Wciąż masz jeszcze dwóch nierudych głupków do wyleczenia.
- Nie nazywaj ich tak - Wiśniowej Łapie zjeżyła się sierść, choć szybko ją wylizała. Pamiętaj. Denerwowanie się nie jest taktowne. Uspokoiła ton głosu i popatrzyła się kocurowi prosto w oczy. - Nigdy nie będę popierać dyskryminacji. To głupie. I nie ma sensu.
Miauknęła głośno, dając znak, by następny kot wszedł do legowiska. Gliniane Ucho wszedł do środka, ledwo potykając się o własne łapy. Źrenice uciekały mu we wszystkie strony i na pierwszy widok można było się domyślić, że był przegrzany.
- Widzisz go? - Szepnął jej do ucha Rozżarzony Płomień. - Myślałem, że kotki są głupie, ale nie aż tak, żeby bronić tego typu kretynów!
Wiśniowa Łapa zgromiła go spojrzeniem i ruszyła zająć się pacjentem. Spojrzała Glinianemu Uchu w oczy.
- Gorączka. - Miauknął kocur, a kotka kiwnęła głową.
- Nic wielkiego. Dam ci zioła i szybko przejdzie. - Zapewniła i chwyciła wrotycz, dobry na obniżenie gorączki. Podsunęła zioło do łap kocura ogarniętego przez spazmy dreszczy spowodowane gorączką. Niebieski posłusznie je zjadł, krzywiąc się lekko, ale (och, dzięki na Klan Gwiazdy) bez żadnego narzekania. Gdy wyszedł z legowiska, przyszła pora na Narcyzowy Pył. Podała mu parę ziół na zwichnięcia, a gdy i on odszedł, spojrzała na kuzyna i podeszła do niego. Jeżowa Ścieżka powinien niedługo wrócić. W tym czasie uczennica medyka była gotowa usłyszeć jakiekolwiek słowa od rudego.
- Dowartościowałeś się już, oglądając, jak wpycham kotom zioła do pyska? - Zapytała oschle.
wyleczeni: Trzcinowa Sadzawka, Gliniane Ucho, Narcyzowy Pył
<Rozżarzony Płomień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz