*przed akcją z Aronią i Łabądkiem*
Nadal nie rozumiał jak to się stało. Wciąż przed oczami miał rozmowę z babcią. Pamiętał stres jaki go złapał przed wejściem do legowiska liderki. Nie mógł się równać z tym, którego doświadczył na ceremonii mianowania ucznia. Gruszkowa Łapa. Ten Gruszkowy Łapa, za którym się uganiała Ropuszy Język i Muszy Bzyk za młodu, a i teraz nie jedna zawiesiła na nim oko. Ten sam, który był bratem idealnego Jesionka i uczniem Pstrągowej Gwiazdy. Właśnie ten sam kot właśnie niecały wschód słońca temu został jego uczniem. Pigwowy Kieł niepewnym krokiem szedł pod legowisko uczniów, opanowane przez Lisiaki. Od spotkania z niejaką Konopiową Łapą nie zbliżał się do nich za bardzo. Pigwa już z daleka ujrzał wysoką sylwetkę dawnego ucznia Pstrągowej Gwiazdy. Przełknął nerwowo ślinę. Od czasów zgromadzenia nie rozmawiali, a teraz miał być jego mentorem?
Czy Gwiezdni z niego kpili?
— G-gruszkowa Łapo — zawołał.
Niebieskie ślipia spojrzały na niego.
— Witaj, Pigwowy Kle — miauknął z nutą obojętności
Pigwa, który czuł się jakby chodził po igłach, odwrócił się na pięcie i skierował łapy w stronę wyjścia z obozu. Sam nie wiedział, czemu był tak cholernie zestresowany w towarzystwie srebrnego. W końcu to jemu teraz się należał szacunek. Został wcześniej wojownikiem niż on,
— T-t-to czego j-jeszcze nie umiesz? — zapytał.
Gruszka zwolnił trochę kroku, jakby wstydził się przyznać.
— Pływać — mruknął w końcu, wskakując na kłodę za swym nowym mentorem.
Pigwa zastrzygł zaskoczony uszami. To była jedyna wojownicza umiejętność, którą jemu udało się opanować. Może uda mu się mentorować Gruszkę bez zbędnego ośmieszenia?
— O-okay — miauknął cicho Pigwa, patrząc uważnie pod łapy.
Nauczył się już nie raz, że drewno bywa zdradliwe i niebezpiecznie śliskie.
— Może pierw pójdziemy na polowanie? — zaproponował nagle Gruszka.
Pigwa o mało co nie spadł z konaru. Gdyby nie to, że srebrny go złapał za kark pewnie już chlustałby się w zimnej wodzie.
— D-dzięki — miauknął cicho Pigwowy Kieł, uciekając wzrokiem.
Gruszkowa Łapa puścił go i szli razem dalej. Im bliżej byli lasu tym bardziej Pigwie kołatało serce. Myśl, że zaraz, już za uderzenie serca, jeden z większych sekretów kocura się wyda, powodował u wojownika mdłości. Gdy już stanęli przed lasem, przez łapy Pigwy przeszły potężne dreszcze. Wojownik miał nadzieję, że Gruszka tego nie zauważył. Srebrny wlepił spojrzenie w las, po czym westchnął ciężko.
— Na ostry i ciernie — fuknął nagle, sprawiając, że Pigwowy Kieł prawie podskoczył. — Nie wytrzymam już tego dłużej... Dlaczego my już nie rozmawiamy? Co się stało? — niebieskie ślipia, wpatrywały się oczekująco w Pigwę.
W niewielkim wojowniku prócz strachu pojawiło się nowe uczucie. Gniew. Mimowolnie wysunął pazury zły na Gruszkową Łapę? Chciał wiedzieć czemu już nie rozmawiają? Co się stało? Gówno się stało. Kiedy go potrzebował, nie było go przy nim. Gdzie był, kiedy Pigwa płakał całymi nocami? Gdzie był kiedy Pigwa zwątpił, że dla kogokolwiek się liczy?
Pigwowy Kieł znał odpowiedź, ale wymownie milczał. Już dawno odkrył, że milczenie jest najgorszą karą.
— Pigwowy Kle... ja... — zaczął zbierać słowa.
Pigwa spuścił łeb, unikając spojrzenia niebieskich ślip. Nie zamierzał mu wybaczać. Nie mógł. Obiecał to sobie. Musiał być silny. Tylko dlaczego tak go coś bolało w piersi?
— N-nie — miauknął stanowczo, nie chcąc temu ulegnąć. — Przestań...
<Grucha?>
Jejku czemu się nie pogodzicie i nie będzie happy endu?
OdpowiedzUsuńGruszka go kocha przecież...
UsuńPigwa nie umie w szczęście xd
Usuń