BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Burzy!
(dwa wolne miejsca!)

Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)

Zmiana pory roku już 7 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

09 czerwca 2020

Od Orlikowego Szeptu cd. Konwaliowego Serca

Od kilku dni piątka kotów zajmowała się niespodziewanym gościem, małym, pachnącym lasem psem. Zwierzę wprawdzie urosło nieco, lecz zdołało się zadomowić w przytulnej norze. Orlikowy Szept czatował przy tymczasowym mieszkanku stworzonka, na zmianę z Cętkowanym Kwiatem. Mokra Gwiazda przynosił malcowi niedojedzone resztki mięsa, Jeżowa Ścieżka i Konwaliowe Serce dbali o wnętrze nory. Tyle kotów zajmowało się obcym zwierzęciem.
Orlikowemu Szeptowi nie podobała się decyzja zaadoptowania psa, gdzieś w pobliżu musiała szukać go matka. Nagłe przybycie dorosłej przedstawicielki obcego gatunku przyniosłoby ze sobą rzeź połowy klanu. Obawiał się o swój dom, nie bez powodu został wojownikiem. Do jego zadań należała ochrona każdego (nawet Narcyzowego Pyłu, miss klanu burzy), bez względu na powiązania i przeszłość. Ochrona była konieczna przez obecność zastępczyni w żłobku, pierwszy miot po tak długim czasie.
Udał się do Mokrej Gwiazdy, zdecydował się przedyskutować z liderem kwestię psa. Chciał przekonać kocura do zaprowadzenia zwierzęcia bliżej klanu nocy, wilka bądź jakiegokolwiek innego klanu, byleby nie stwarzał potencjalnego zagrożenia dla wojowników.
Wszedł powoli do legowiska lidera.
- Orlikowy Szepcie? Nie powinieneś pilnować psa? - zapytał się niebieski, ziewając. Chyba zakończył poobiednią drzemkę.
- Śpi. Nie ucieknie – odpowiedział biały, machając niespokojnie ogonem. Raz śledziowi śmierć, czas na rozmowę. - Mam bardzo ważną sprawę, odnośnie gościa.
- Już myślałem, że w końcu przekonałeś się do posiadania dzieci z Cętkowanym Kwiatem – uśmiechnął się serdecznie Mokry.
Orlikowy Szept na chwilę zamilkł. Potrząsnął głową z zaprzeczeniem. Nie, nie i jeszcze raz nie. Czy cały klan oczekiwał na jego dzieci? Uwzięli się akurat na niego, a on był ostatnim kocurem, który zgodziłby się na zostanie ojcem.
- Nie – zaprzeczył. - Chciałbym, aby... - Wojownik nie zdążył dokończyć, ponieważ do legowiska wparowała Cętkowany Kwiat. Bura, pełna energii, zdziwiła się na widok drugiej połówki w tym miejscu.
- Myślałam, że będziesz przy psie! Szukałam cię! Chciałam iść z psem pobawić się blisko terytorium klanu lisa. Zrobił się na tyle duży, że ze spokojem za nami nadąży. Bieganie z nim przypomina treningi – powiedziała kotka, strzygąc uszami. - Miałam iść sama, ale... wiesz... we dwójkę razem. - Zaśmiała się cicho, pod nosem. Na pysku białego, na dźwięk śmiechu Cętki, pojawił się serdeczny uśmiech. Mokra Gwiazda narysował na ziemi coś, co miało przypominać różę, symbol uczucia między ciemną a jasnym. Syn Ostrzenia przewrócił oczami.
- Musimy wyprowadzić psa poza obóz. Zagraża nam. Lada dzień obudzi się w nim instynkt i wymorduje połowę klanu! Nie warto ryzykować. Proszę, pozwól mi i medykom zaprowadzić psa dalej, żeby nie był tak blisko – rzekł w końcu Orlikowy Szept, czując, jak kamień spada mu z serca. Nareszcie, ciężar myśli dotyczących negatywnej wersji przyszłości zniknęły, przyciskały go od momentu zamieszkania psa w norze.
Mokra Gwiazda zamyślił się. Wysuwał raz po raz pazury. Zapanowała napięta atmosfera. Nikt nie śmiał nawet głośno oddychać. Nawet Cętkowany Kwiat się uspokoiła, zdołając poskromić buzującą w niej energię.
- Dobrze, zaprowadźcie go gdzieś dalej, ale nie poza nasze tereny. Na razie nie uśmiecha mi się wojna z którymkolwiek z klanów. Nacieszmy się pokojem. Tylko... ktoś musi zanosić mu jedzenie, a, mówiąc szczerze, nie mam ochoty wychodzić kilka razy na dzień poza obóz. Muszę doglądać wielu spraw. Gdy pies jest tutaj, mogę ze spokojem przynosić do jego nory mięso, lecz nie zamierzam opuszczać klanu na większość dnia, aby dokarmiać zwierzę – wypowiedział się niebieski.
- A-ale... on nie umie polować! Jest malutki... - zasmuciła się bura kotka. - Pozwólmy mu zostać chociaż do najbliższego zgromadzenia.
- Orlikowy Szept ma rację, nie możemy dłużej trzymać psa tak blisko obozu – powiedział lider do byłej uczennicy.
- Może... niech Melodyjna Łapa i Słonikowa Łapa się nim zajmą? Lubią przygody, mają oboje ryzykowne pomysły. Mogliby dokarmiać psa i przy okazji szybciej ukończą trening – zaproponował Orlikowy Szept.
- Hm... porozmawiam z nimi. - zadecydował lider.
Orlikowy Szept wyszedł z legowiska wraz z Cętkowanym Kwiatem. Udali się do kącika medyków, po Konwaliowe Serce, aby zacząć eskapadę. Poszli po psa, wabiąc go kulką mchu. Rozbawiony zwierzak wyszedł nieco zaspany z nory i pobiegł za trójką kotów. Gdy oddalili się od klanu, przystanęli na chwilę. Zauważyli majaczącą sylwetkę na horyzoncie. Okazało się, że biegnie do nich Mokra Gwiazda.
- Nie mogłem was tak samych zostawić – miauknął, oddychając szybko po wykańczającym biegu.
- Miło to słyszeć z twoich ust – skomentowała Cętkowany Kwiat.
- Jesteśmy już wszyscy! Jak fajnie – dodała Konwaliowe Serce - To... Gdzie zaprowadzimy małego? - zapytała się, spoglądając czule na lisa.
- Proponuję okolice traktora albo jego wnętrze. Co o tym myślicie? - zaproponował Orlikowy Szept
Nim ktokolwiek zdołał wypowiedzieć chociaż krótkie zdanie na temat pomysłu białego wojownika, do ich uszu doszło czyjeś wołanie.
- Czekajcie! Czekajcie! Jeszcze ja! - wołała biegnąca ku nim postać. Cztery koty automatycznie odwróciły głowę, a Cętkowany Kwiat uśmiechnęła się serdecznie. Przed wojownikami i medyczką stanęła czarna kotka, Cierniowa Łapa. - Ufff, dogoniłam was. Jak dobrze. - Uczennica szybko przygładziła sierść łapą i uśmiechnęła się serdecznie, oddychając szybko.
- Nareszcie przyszłaś! Myślałam, że Kucykowy Ogon skończył zbierać zioła z Jeżową Ścieżką. - Bura kotka otarła się z siostrą na powitanie.
Orlikowy Szept zamarł. Dlaczego Cierniowa Łapa do nich dołączyła? Czy Cętkowany Kwiat rozpowiedziała innym kotom, że w pobliżu obozu koczuje „udomowiony” pies? Wziął kilka wdechów, aby nie stracić nerwów. Słońce powoli zachodziło, chciał wrócić do klanu przed zmrokiem, bez martwienia się o życie burzaków.
- Cętkowany Kwiecie – wycedził, powoli uspokajając się. - Co tu robi Cierniowa Łapa? Mieliśmy iść w trójkę... no dobrze, we czwórkę. Plus ona jest uczennicą, powinna mieć trening, nie iść z nami. To nie patrol.
-  Oj, Orliczku, nie spinaj się tak – zaśmiała się bura. - Kucykowy Ogon obiecał Jeżowej Ścieżce pozbierać z nim zioła, więc poprosił, bym zajęła się jego uczennicą. Z racji, że to ma siostra, podzieliłam się z nią planami dotyczącymi psa i... oto przybyła – wyjaśniła wojowniczka.
- Nie mieliśmy tego rozpowiadać – wtrącił się Mokra Gwiazda, widocznie niezadowolony z przybycia kolejnej klanowiczki. - Skoro już tu jest, niech pójdzie z nami. Jak się dobrze zachowasz, Cierniowa Łapo, zapytam się twojego mentora o poczynione przez ciebie postępy i pomyślę o twym mianowaniu – zwrócił się do czarnej kotki, mierząc ją zmęczonym wzrokiem. Orlikowemu Szeptowi zrobiło się żal lidera. Nosił na karku multum obowiązków, dbał o cały klan, a na dodatek pojawił się problem dotyczący małego zwierzęcia, innej rasy.
- Chodźmy już. Pies zaczyna się nudzić. Odprowadźmy go do traktora i wracajmy do domu – miauknęła Konwaliowe Serce. Na znak zgody koty ruszyły do maszyny Dwunożnych.
Wyprawa zdawała się mieć ku końcowi. Wszyscy szli jednostajnym tempem, nie mówiąc nic. Marzyli o powrocie do legowisk i posiłku. Każdy z nich miał na oku małego psa, raz po raz ktoś z nich machał mu przed oczami ogonem lub rosnącą w pobliżu rośliną, aby maluch nie uciekł, bądź nie oddalił się znacząco.
Tragedia zaczęła się nagle, spadając niczym gwiazdy z nieba, podczas ciemnej nocy.
Coś zaszeleściło wśród traw. Zapadła cisza. Mały pies pisnął radośnie i wbiegł w zarośla, z których po chwili wyszedł z większym od siebie stworzeniem. O tym samym kolorze sierści, lecz o kilka tonów ciemniejsza.
Matka psa. Wściekła i patrząca z furią na koty.
Atmosfera zrobiła się napięta. Po dwóch stronach barykady stały drapieżniki, tylko w tym momencie ktoś z nich przyjął rolę ofiary, a druga strona myśliwego.
 - Wycofajcie się... Powoli – szepnął Mokra Gwiazda, starając się nadać swojemu głosowi stanowczy i spokojny ton. - Żadnych gwałtownych ruchów.
Reszta poszła za poleceniem lidera. Wojownicy, medyczka i uczennica wycofywali się. Orlikowemu Szeptowi drżał ogon, pragnął powrócić do obozu. Starał się nie patrzeć w oczy karmicielki psa, aby nie prowokować jej do walki. Czuł oddech śmierci na własnym karku, widział przed oczami ciało martwej Cętki. Zacisnął zęby. Nie odda jej w łapy klanu gwiazd, nie teraz, miała żyć.
Mały pies nie zwracał uwagi na powagę sytuacji. Podszedł rozbawiony do Cierniowej Łapy i polizał kotkę po ciemnym futrze. Pisnął radośnie i pomachał ogonem.
- Fuj! Ale ci brzydko pachnie z pyska – odezwała się, krzywiąc się i charcząc z niezadowolenia. - Mama musi cię nauczyć dbać o higienę.
Matka malca warknęła. Jej cierpliwość została nadszarpnięta, mogła odejść z dzieckiem, ale gwiezdni zadecydowali inaczej. Dorosła zbliżyła się niebezpiecznie szybko do uczennicy klanu burzy.
- Nie... - Orlikowy Szept usłyszał cichy głos Konwaliowego Serca.
- W NOGI! WSZYSCY! - krzyknął Mokra Gwiazda.
Koty zaczęły biec, najszybciej jak potrafiły. Za nimi ruszyła matka niedawnego gościa kociej społecznośći, szczerząca z wściekłości kły. W oczach dzikiej królowej błyszczały furia i żądza mordu. Lada moment mogła dogonić kogoś z nich i pozbawić życia kolejną, przypadkową ofiarę.
Orlikowy Szept biegł. Patrzył przed siebie. Nogi kazały mu biec, umysł chronić własny tyłek, przy okazji towarzyszy. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Normalnie, podczas patroli czy polowań, to koty decydowały o czyjejś śmierci. Jednakże teraz role się odwróciły. Teraz natura skazała ich na walkę o przetrwanie.
Walcz, walcz, walcz, dopóki starczy ci sił.
- Rozdzielmy się! Wejdźmy do tuneli! - miauknął szybko biały do sojuszników. - Konwalia za Mokrym, Cętka na wschód z Cierniową Łapą, ja biegnę na zachód!
- Biegniesz z nami! - miauknęła niezadowolona bura.
- Nie dyskutuj ze mną! Nie teraz, błagam! - odpowiedział Orlikowy Szept, kierując się w ustalonym przez siebie kierunku. Mokra Gwiazda, wraz z Konwaliowym Sercem, skręcili w kierunku południa. Cętkowany Kwiat, mimo początkowego sprzeciwu, ruszyła na zachód.
Biały kontynuował ucieczkę. Oddychał gwałtownie, pozwalając adrenalinie działać. Za chwilę dotrą do domu, za chwilę pełna furii drapieżniczka straci trop i zostawi ich klan w spokoju. Uda się w swoją stronę, bo ich zapachy połączą się z wonią innych zwierząt wysokich traw.
Zauważył podążającą z nim Cierniową Łapę.
- Miałaś biec ze swoją siostrą! - miauknął oburzony. Nim zdołał otrzymać odpowiedź, czarna uczennica wpadła do jakiejś dziury, wykopanej wcześniej i pokrytej cienką warstwą ziemi. - Cierń! Nie! - Zatrzymał się w odległości kilku metrów od dołu.
- Żyję! Nic mi nie jest! Pomóż mi się wydostać! - krzyknęła kotka. Biały usłyszał szuranie pazurami, uczennica chciała wyjść.
- J-już... - zdołał wydukać. Wzrokiem przeanalizował otoczenie. W pobliżu leżała duża gałąź. Podszedł do niej i prawie wziął ją do pyska, gdy zauważył pędzącą ku niemu matkę psa.
Drgnął, napiął mięśnie, chcąc odegnać ją od siebie chociaż zwykłym drapnięciem pazura. Wściekła istota zatrzymała się i zaczęła węszyć. Na nieszczęście, podeszła do nory, w której znajdowała się Cierniowa Łapa, i wskoczyła tam.
- Orlikowy Szepcie! Znalazła mnie! Pomóż mi! - usłyszał panikującą czarną uczennicę. Następnie z dołu dobiegły go zduszone wrzaski i krzyki, mrożące mu krew w żyłach. Czuł, jak sierść napuszyła się, a serce zabiło szybko ze strachu. Chciał, w całej swojej naiwności, wskoczyć do nory i wypędzić z niej wroga. Tylko... nie śmiał się nawet ruszyć. Nie pragnął tak szybkiej śmierci. Zostawiłby Bluszczową Łapę samą, biedną siostrzyczkę, jej samoocena obniżyłaby się jeszcze bardziej, co doprowadziłoby kotkę do depresji. Do tego dochodzi mama, Koniczynka, myśląca prawie cały czas o nieżyjącym Ostrzeniu. Dawna karmicielka wspominałaby utratę dziecka, podobnego tak bardzo do ojca... I jeszcze Cętkowany Kwiat. I Konwaliowe Serce. I... cały klan.
Za dużo kotów pozostawił w klanie burzy, aby tak od razu rzucać się w szpony śmierci.
- ORLIKOWY SZEPCIE, POMÓŻ MI – usłyszał głośny krzyk, znacznie bardziej bolesny i intensywniejszy niż poprzednie. Po nim do jego uszy dochodziły tylko dźwięki rozrywanego ciała i mlaskanie matki psa.
Wzdrygnął się, oniemiał. Nie dotarło to do niego w pełni.
Cierniowa Łapa zginęła. Przez niego.
Rzucił się do biegu. Musiał zmylić trop rudemu potworowi. Pobiegł okrężną drogą do najbardziej wysuniętego tunelu. Wszedł do niego. Z każdym krokiem uświadamiał sobie ciężar wydarzenia, do którego doszło. Zginęła uczennica, mająca przed sobą całe życie, a została zmuszona przez los od jego zakończenia. Do oczu napływały mu łzy. Podążał przez ciąg korytarzy instynktownie, obraz zamazał mu się przez nadmiar emocji, napływających z wnętrza.
Dotarł na miejsce. Od razu przybiegli do niego Jeżowa Ścieżka i Konwaliowe Serce. Sprawdzili stan Orlikowego Szeptu. Zadawali masę pytań, a on szeptał cicho odpowiedzi. Nie pamiętał ich, nie liczyły się. Został położony na ziemię, któreś z nich dwójki (albo Zajęcza Stopa) wsadzali mu do ust zioła. Wypluł je, przez gorzki smak. Gdzieś w oddali słyszał głos Cętkowanego Kwiatu, Koniczynki, Mokrej Gwiazdy i Kucykowego Ogona.
- Gdzie ona jest? - zapytał się Kucykowy Ogon o swoją uczennicę.
- Ona... zginęła. Nie żyje... Cierniowa Łapa nie żyje... - zdołał odpowiedzieć Orlikowy Szept.
<Mokra Gwiazdo? Konwaliowe Serce? Cętkowany Kwiecie?>

6 komentarzy: