– Co powiesz na pójście do Przybrzeżnego Oka? – zapytał wojownik po dłuższej ciszy. – Ostatnio jak tam byliśmy, to widziałem, że Ci się podobało.
– To nie tak, że mi się podobało. Cieszyłem się z odnalezionych przez nas ziół, a nie z miejsca – odpowiedział kremowy, jednak kocur przekręcił tylko pysk, jakby nie był przekonany czy jego odpowiedź jest poprawna. – Mimo tego możemy się tam udać, jest to jedno z miejsc, z którym nie mam związanych złych wspomnień.
– Złych wspomnień? A tak, ta sprawa ze śmiercią Cykoriowego Pyłku przy Upadłym Potworze… Jednak lepiej o tym nie myśleć i skupić się na teraźniejszości! Myślenie o tym nie przywróci zmarłych do życia. Niestety próbowałem. Jedynie co możemy robić, to mieć nadzieję, że ich dusze wylądowały w Klanie Gwiazdy. – Na wspominkę o Klanie Gwiazdy na pysku Zawilca pojawił się grymas niezadowolenia, który znikł szybko.
– Zmieniając temat… – zaczął kocur, nagle stając w miejscu – zatrzymaj się na chwilę. – Sięgnął pyskiem ku swojemu futru, wyciągając z niego krucze pióro. Na ostatniej z jego wypraw po zioła udało mu się znaleźć to pióro. Nie mógł przejść obok niego obojętnie, a noszenie go w swym futrze, nie miałoby zbytnio sensu. Już miał na sobie zioła, co mu wystarczało. Na futrze Świerszcza prezentowałoby się to zdecydowanie lepiej, a przynajmniej tak myślał. Podszedł do towarzysza, po czym włożył pióro w jego futro, nawet nie pytając o jego zdanie. – O wiele lepiej. Teraz możemy kontynuować spacer.
– Dziękuje? – powiedział Świerszcz, który nie spodziewał się tego prezentu, tym bardziej takiego.
– Nie masz za co dziękować i tak wygląda lepiej na tobie niż na mnie.
Po tych słowach ruszył dalej, nie przejmując się zdziwieniem jego towarzysza na prezent. Każdy przecież kiedyś dawał prezenty innym, więc czemu jego podarunek spotkał się z takim zdziwieniem?
Wiadomość o ciąży Jagodowego Marzenia rozniosła się szybko. Do jego uszu dotarła podczas rozmowy z Kminkowym Szumem, który zagościł do niego z myszą w pysku. Z początku ich rozmowa była spokojna, nie zbaczała z tematów ich rodziny, jednak nagle wojownik zmienił jej temat. Na początku myślał, że on kłamie, Kminek często mówił mu o plotkach, które ukradkiem usłyszał, jednak jego następne słowa rozwiewały jego niepewności. Chciał się zapaść pod ziemię, zniknąć na chwilę i zapomnieć o wszystkim. Czyli nie dość, że spotykał się z nim, to do tego udało mu się zdobyć serce jakiejś samotniczki, która dołączyła do ich klanu?! Był zły, głównie na siebie i swoją naiwność. Wiedział. Wiedział, że uczucia Świerszcza były sztuczne, pewnie został wysłany do niego przez Przeplatkowy Wianek, jednak dał się nabrać. Był głupi, naiwny, myśląc, że raz jego droga będzie usłana kwiatami. Wpadł jak mysz pod łapy wojownika. Chciał już coś powiedzieć, jednak ugryzł się w język. Nie mógł. Chciał krzyczeć, płakać, cokolwiek słysząc te wieści, ale nie mógł. Przyznałby się tylko do swej głupoty i chęci złamania kodeksu medyka czegoś, co obiecał Wdzięcznej Firletce przestrzegać. Gdyby tego nie zrobił, to z pewnością nie zostałby medykiem, stałby się bezużyteczny, a może nawet wrócił pod łapy Norniczego Śladu. Tego nie chciał i nie mógł pozwolić, aby doszło do tej sytuacji.
– Wszystko w porządku Zawilcu? – Głos rudego wojownika uderzył o uszy kremowego. – Zamilkłeś, jakbym powiedział Ci o śmierci Rumianka.
– Zamyśliłem się – odpowiedział krótko, chcąc uniknąć ciągnięcia tematu dalej. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się medyczkę, która w swym pysku niosła zioła. To była idealna sytuacja, aby uciec od rozmowy z bratem. – Wybacz mi Kminkowy Szumie, jednak czy moglibyśmy kontynuować tę rozmowę kiedy indziej? Będę musiał pomóc Wdzięcznej Firletce z ziołami, a tym samym będę zmuszony do opuszczenia Cię. Mam nadzieje, że się nie obrazisz.
– No dobrze Zawilcu, jednak gdyby coś się działo, to dobrze wiesz, gdzie mnie znaleźć. I ja nie będę oceniać, obiecuje!!! – Kocur brzmiał na zawiedzionego odpowiedzią Zawilcowej Korony, jednak po chwili westchnął cicho i po pożegnaniu, zniknął w wyjściu z legowiska, w którym po chwili pojawiła się szylkretowa kocica z ziołami.
– Nie musiałeś przerywać waszej rozmowy i wyganiać Kminkowy Szum – powiedziała kocica, wcześniej kładąc zioła przed kocurem – poradziłabym sobie.
– Chciałem pomóc. Moja rozmowa z Kminkowym Szumem i tak dobiegała końca, więc dużo nie straciłem. – Wymusił uśmiech na swym pysku, chociaż nie był on szczery. Co miał innego zrobić? Nie mógł popłakać się przed jego mentorką, wtedy zaczęłaby pytać o powód. Dlatego chwycił zioła w pysk, po czym udał się w stronę składzika z Wdzięczną Firletką. Musiał zachowywać się normalnie, a przynajmniej do momentu, w którym nie będzie sam na dłuższy czas. Nie mógł pokazać swojej słabości.
*****
Stawiał krok za krokiem, coraz bardziej odchodząc od obozu Klanu Burzy, a jego wzrok wbity w drogę przed nim. Chciał jak najszybciej oddalić się od niego, licząc, że nie spotka nikogo po drodze, jednak w głębi wiedział, że tak się nie stanie. Kiedy zmierzał ku tunelowi, który prowadził do wyjścia z obozu, jego wzrok zetknął się z niebieskim wojownikiem, który po chwili zmierzył za nim. Wiedział, że spotka go wcześniej czy później, przecież unikał go, co wojownik musiał zauważyć. Słysząc cichy szelest za nim, przyspieszył, jednak po chwili jego droga została zagrodzona mu przez kocura.
– Unikasz mnie – rzucił ostro, a na pysku medyka zagościł grymas niezadowolenia, który szybko przerodził się w obrzydzenie.
– A mi nie jest miło Cię widzieć Świerszczowy Skoku. Mógłbyś nie przeszkadzać mi w moich obowiązkach i zająć się swoimi. Nie sądzę, aby Królicza Gwiazda był zadowolony, gdyby usłyszał, że napadasz mnie tak.
– Skończ z tymi bzdurami, tym bardziej ze straszeniem mnie przywódcą. Sam dobrze wiesz, że Królicza Gwiazda nawet ogona nie podniesie na tę informację. Ważne jest, że mnie unikasz i nie jest to ani miłe, ani przyjemne.
– Ależ daje Ci i Jagodowemu Marzeniu więcej miejsca i czasu. Nie mogę przecież prawie codziennie zabierać jej partnera, bo wtedy miałbym do pogadania ze wściekłą królową oraz moją siostrą, czego bym nie chciał. – Suchy, krótki śmiech dotarł do jego uszu, co go zdziwiło. Co było tak śmiesznego w jego wypowiedzi?
– Nie jesteśmy już razem.
– Już?
– Tak, zakończyłem mój związek z Jagodowym Marzeniem. Była ona dla mnie nikim, a nie partnerką. Wróćmy do tego, co mieliśmy Zawilcu. Nie ma potrzeby mówienia dłużej o moim błędzie.
– Posiadam imię. Wymów je całe, jeśli chcesz się do mnie zwracać. Wrócić do tego, co mieliśmy? Ale my nic nie mieliśmy. – Wojownik wydawał się zaskoczony jego słowami, jednak dlaczego? Mówił prawdę, a bardziej powtarzał jego słowa. – A nawet jeśli, to nie złożysz kwiatka, z którego wyrwałeś już wszystkie płatki, czyż nie? Nic dwa razy się nie zdarza. – Po tych słowach kremowy minął kocura, mając nadzieję, że tymi słowami zakończył ich rozmowę. Nie chciał z nim rozmawiać, nie chciał z nim rozmawiać. Chciał być po raz pierwszy od dawna sam. Samotny pośród traw, które rozciągały się przez tereny jego klanu.
– Nie możesz mi odmówić – odpowiedział wreszcie Świerszcz, na co Zawilec zawahał się przy następnym kroku. – Mieliśmy coś specjalnego. Nie możesz powiedzieć mi prosto w pysk, że to nic dla Ciebie znaczyło.
Zawilcowa Korona stanął, odwracając się i wbijając swój wzrok w jego towarzysza. Uśmiechnął się lekko, jakby słowa powiedziane przez kocura były tylko żartem, po czym sam zabrał głos.
– To wszystko nie znaczyło dla mnie nic Świerszczowy Skoku. Sam mógłbym powtórzyć Ci zasadę z kodeksu medyka, która mówi o partnerach, jednak jestem świadom, że znasz ją bardziej niż ja.
– Nie możesz…
– Ależ mogę i to zrobię.
Pozostawił wojownika samego w szoku, biorąc głęboki wdech i wydech. Powiedział, co miał powiedzieć i Świerszcz musiał to przyjąć, nawet jeśli nie to chciał usłyszeć. Co innego miał niby zrobić?
Dzisiejszego poranka Opadający Rumianek zawitał do legowiska medyka, skarżąc się na ostry katar. Po krótkim przebadaniu wojownika Zawilec podał mu odpowiednie zioła, po raz setny przypominając o odpoczynku. Tylko brakowało mu następnego pacjenta, kiedy zbliżała się Pora Nagich Drzew. Jednak coś było nie tak. Czuł na sobie czyjś wzrok. Z początku go zignorował, może jakiś kot po prostu spoglądał w stronę legowiska medyka, a Zawilec przypadkowo znalazł się w jego obrębie, jednak uczucie nie zniknęło. Wreszcie odwrócił się w stronę wyjścia, a jego wzrok stanął na niebieskim wojowniku, który przypatrywał się mu. Złapany na gorącym uczynku, odwrócił się i zniknął legowisku wojowników. Nie tego się spodziewał, a znając wojownika, to był dopiero początek jego dziwnych zachowań.
Wyleczony: Opadający Rumianek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz