— Nic… — zaczęła mamrotać pod nosem, niezbyt przejęta całą sytuacją. Zdania nie dokończyła, jednak zdawało się jej, że kocur i tak słowa nie dosłyszał. Wyminęła go, pozostawiając piszczkę leżącą na ziemi.
Odwróciła się, jak gdyby nagle coś zrozumiała. Zmrużyła oczy. Przyjrzała się mu dokładniej – oliwkowym, zmartwionym tęczówkom i zmierzwionej, ciemnej sierści. Skąd ona go… Ah. Szakłakowa Łapa.
Odbiegła myślami do tamtego momentu, zanim jeszcze została uczennicą. Siedząc w trawie, otoczona chmarą chrząszczy i motyli, jego również dojrzała w składzie patrolu. Od tamtego dnia, nie rozmawiała z nim ani razu.
Przekręciła głowę lekko w bok. Kocur wzdrygnął się pod jej spojrzeniem, i już zaczął otwierać pysk, zapewne aby przeprosić po raz kolejny… Ukazała ząbki w mało przyjaznym uśmiechu i odwróciła się, udając w stronę wyjścia z obozu, gdzie zmierzała od początku. Cóż, i tym razem nie wda się z nim w rozmowę.
***
Przysiadła w centrum obozowiska. Obserwowała, jak Słoneczny Fragment wraz z Poczciwym Dziwaczkiem przeciskają się na zewnątrz, zajęci rozmową; nie była pewna, co takiego przeskrobał bury, a każdy dookoła zdawał się wiedzieć. Irytowało ją to.
Po rozwiązaniu ich “klubu detektywistycznego” każdy zajął się swoim. Przewodnikowi przypadło nauczanie Śniącej Łapy, Burzowe Chmury również zajmował się swoim uczniem… A Dziwaczek jak zwykle każdą wolną chwilę spędzał ze swoją wybranką serca. A więc, w zasadzie, to pozostała sama sobie. Nie, żeby czuła się z tym jakoś źle – po prostu zdążyła przyzwyczaić się do harmideru i ciągłego natłoku zadań do wykonania. Bez nich trochę gubiła się w rytmie dnia.
Odwróciła spojrzenie w przeciwnym kierunku. Nie powinna tego roztrząsać.
Biała sierść jednej z uczennic mignęła jej w kąciku oka. Albinoska przemknęła bokiem obozu, wychodząc naprzeciwko swojej mentorce. Wełnista Łapa podobno też została ukarana; jednak za co? Tuż za parą kotek z legowiska wyłonił się inny wojownik. Chyba czas się dowiedzieć.
Szakłakowa Barwa zbliżył się do stosu ze zwierzyną, rozglądając się dookoła. Wpatrywała się w niego tak długo, aż nie odwrócił pyska w jej stronę. Jego oczy otworzyły się szerzej; przywołała go do siebie szybkim ruchem ogona. Czekała parę uderzeń serca, aż w końcu postąpi krok do przodu, a później aż zbliży się na tyle, aby usłyszała jego niemrawy głos.
— Potrzebujesz… Czegoś?
Przekręciła głowę w bok i wzruszyła ramionami.
— Może. W pewnym sensie.
Wojownik przełknął głośno i przestąpił z łapy na łapę.
— Chodź, nie gryzę — miauknęła, błyskając zębami. Cóż, jedno kłamstwo niczego nie zmieni. Poklepała miejsce obok siebie końcówką ogona. — Mam zaledwie jedno pytanie — jej ton głosu stał się bardziej ciekawski. — Co tak właściwie zrobił Poczciwy Dziwaczek? I tamta biała duszyczka, bo o niej też coś słyszałam. Zamordowali kogoś, czy co?
<Szakłak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz