BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Klanie Wilka!
(dwa wolne miejsca!)

Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 26 października, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

14 października 2025

Od Słotnej Łapy

Zgromadzenie

Szylkretka czuła się tak, jakby miała zaraz zacząć podskakiwać z radości. Podeszła energicznie do Nikłej Gwiazdy, po drodze odnajdując wzrokiem i zachęcając Kocimiętkową Łapę do tego, by wyruszyła tuż obok niej. Mogły porozmawiać za ten czas, zanim dotrą na zebranie wszystkich czterech klanów. Szturchnęła przyjacielsko barkiem rudą, posyłając jej uśmiech.
— Cieszysz się? Bo ja nie mogę się doczekać! — miauknęła głośno, rozemocjonowana poruszając ogonem. Nie dbała za bardzo o to, że niektórzy mogli już spać. W końcu było to ich pierwsze zgromadzenie!
Wąsiki rudej kotki zadrżały z ekscytacji. Przez moment Kocimiętka wpatrywała się w Słotną Łapę, milcząc, jakby wciąż przetwarzała jej słowa. Gdy szylkretka przechyliła głowę, pręgowana nagle się ocknęła.
— Tak! Tak! — zapiszczała, a jej krótki ogon poruszył się na boki. — Bardzo chcę zobaczyć koty z innych klanów! Myślisz, że Nocniaki mają łuski? A może skrzela?
Słotna Łapa, usłyszawszy słowa pręguski, zachichotała. Nie wpadłaby na to, chociaż kto ich wie, może by i niektórzy mieli!
— Tak, może mają łuski, nie wiem, czy skrzela, ale jak na niektórych dojrzysz i zmrużysz oczy odpowiednio, to pewnie tak — zaśmiała się raz jeszcze. Dzisiaj humor bardzo jej dopisywał. Niektóre koty potrafiły być paskudne. Spojrzała na Nikłą Gwiazdę, zastanawiając się, ile jeszcze będą musieli czekać. Jej cierpliwość nie była jakaś ogromna. Ogon młodej zaczął podrygiwać nerwowo. — Myślisz, że dogadamy się z kimś? — dorzuciła, zastanawiając się, czy w innych klanach są koty takie jak Kora, czy właśnie Kocimiętkowa Łapa. Czy mogła mieć znajomych spoza własnego klanu?
— Burzaki to pewnie mają królicze uszy! — ruda odezwała się nagle. Wtem Słotna Łapa zapytała, czy myśli, że z kimś się dogadają. — No pewnie, że tak! Ja to się z każdym dogadam! — pochwaliła się, szczerząc ząbki. — Z jakiego klanu chciałabyś poznać koty najbardziej? Ja... ja to bym chciała spotkać Klifiaki! Mó- — przerwała, po czym zamrugała szybko. — Hmm... wydają się ciekawym klanem.
Brązowooka spojrzała na pyszczek Kocimiętkowej Łapy z zaciekawieniem. Nie umknęło jej widoczne zamyślenie malujące się na kufie znajomej, prawdopodobnie odpłynęła myślami i dlatego nie odpowiedziała na wszystko. Dlaczego akurat Klifiacy? Pręguska przerwała nagle, mrugając szybko. Będzie musiała się jej koniecznie zapytać później, czego nie dopowiedziała, może nie chciała przy takiej ilości kotów mówić czegoś niezręcznego. Normalnie by ją jakoś zachęciła do ujawnienia tego, bo właściwie to najbardziej zwróciło jej uwagę, jednak odpuściła sobie, przynajmniej na razie.
— Może właśnie Burzaków? Skoro mają królicze uszy, to pewnie śmiesznie wyglądają — odparła. Mogłaby się z nich pośmiać. Ponadto – jakoś skrzela czy łuski jej nie zachęcały bardzo, pewnie bardzo śmierdzieli. Za to królicze uszy brzmiały dość smacznie, mimo wszystko. — Kocimiętko, czy w Klanie Klifu jedzą same ptaki? — zapytała, zupełnie tak, jakby ruda mogła to wiedzieć. — Może jakoś je łapią, inaczej niż my i może by nam powiedzieli.
— Na pewno nie! A jeśli tak, to smutne ich życie. Kto chciałby się ograniczać do samych ptaków? — parsknęła. Może oni właśnie byli tacy… smutni.
Nagle usłyszała słowa Nikłej Gwiazdy. Spojrzała z ekscytacją na kotkę obok siebie i zanim się obejrzeli, wokół kotów zaczęły malować się liczne drzewa. Chłód nocy owiewał im wszystkim pyski, a pohukiwanie sowy rozbrzmiewało gdzieś w oddali, niesione echem.
Ruda skocznym krokiem zaczęła iść tuż przy swojej koleżance, nucąc coś pod nosem.
— Ja to bym chciała, by... — zastanowiła się na moment. — Ja bym chciała, by Burzacy nauczyli nas polować na króliki! Mama mi mówiła, że niby dobrze im to idzie. Lepiej niż nam... podobno — burknęła.
— Myślisz, że musielibyśmy w zamian ich czegoś nauczyć? — zastanowiła się Słota, ale tylko na chwilkę. Tak byłoby uczciwie, ale nie każdy przecież był uczciwy. Przebierała łapami, obserwując od czasu do czasu korony drzew. Nie była aż taka pewna, czy wystarczy im czasu na naukę. Prawie nadepnęła na ogon kota przed sobą. Chyba że spotkaliby się poza zgromadzeniem? Poruszyła wąsami. — Naprawdę? To niemożliwe, że są lepsi od nas — miauknęła pewnie, pusząc sierść na piersi. Wilczacy byli najlepsi, a już w szczególności ona sama. — Sami też możemy coś wymyślić, jakiś nowy sposób polowania na króliki, wcale nie potrzeba nam rad kotów z innych klanów — dopowiedziała, powoli wyobrażając sobie, jak mogłoby to wyglądać.
— Naprawdę możemy? — Kocimiętka zapytała niepewnie, unosząc jedną brew. — Skoro tak mówisz! Masz jakiś pomysł? Jesteśmy już uczennicami, jutro możemy spróbować zapolować na te uszaki! Tylko... musielibyśmy spytać naszych mentorek, czy zabiorą nas na wspólny trening. Byłaś już na jakimś?
— Tak! Ostatnio wyszłam z Gąbczastą Łapą i... Tygrysią Łapą. A ty, Kocimiętko? — zapytała, ciekawa czy koteczka też miała już okazję wyruszyć na taki liczniejszy trening. Wizja upolowania królika i to z Kocimiętkową Łapą wydawała się niezwykle kusząca. Ponadto króliki były rzeczywiście szybkie, więc gdyby im się udało, może mentorzy by ich wychwalili i to przed całym Klanem?
Wtedy kotki wkroczyły na Bursztynową Wyspę. Kocimiętkowa Łapa, zdziwiona taką ilością kotów, zamrugała kilka razy.
— Ojej, ojej! — wykrzyknęła, lecz nie wydusiła z siebie niczego innego.
Słotna Łapa przystanęła obok Kocimiętki, obserwując Bursztynową Wyspę. Ruda obok niej zamrugała kilka razy, wykrzykując nadal z lekkim oszołomieniem. Ilość kotów, jaka znajdowała się przed nimi była co najmniej niezwykła. Chwilę by jej zajęło zliczenie każdego z nich, szczególnie że niektórzy jeszcze się sporo ruszali, bo zamieniali słówka ze znajomymi z innych klanów. Szybko wypatrzyła trójkę kotów, siedzących w kącie. Ruchem ogona poleciła koleżance, by poszła tuż za nią. Skoro miały okazję, to równie dobrze szkoda byłoby jej nie wykorzystać. Wydawało się, że byli w takim samym wieku albo podobnym do nich, powinni zatem się dogadać, w miarę.
Przysiadła przed Kołysankową Łapą, czekając chwilkę na Kocimiętkę. Ta susami podążała za szylkretką, dlatego ledwo wyhamowała przed rudym kocurem.
— Witajcie! Jesteśmy z Klanu Wilka — uśmiechnęła się dumnie Słota, wypinając pierś. Jej ton był odrobinę za głośny, ale nie wyczuła tego. — Nazywam się Słotna Łapa — spojrzała na rudego Burzaka, czekając aż i on ujawni swoje imię. Starała się wyglądać tak porządnie, jak tylko mogła. Trzeba było zrobić dobre wrażenie na kotach spoza ich klanu, w końcu skoro Klan Wilka był najlepszy, należało to pokazać.
— Nazywasz się Słotna Łapa? Ładne imię... Ja jestem Kołysan... Znaczy Kołysankowa Łapa z Klanu Burzy, a ten śpioch, to mój brat i proszę, nie mów głośno — rzekł nieco przyciszonym tonem.
— Cześć Kołysankowa Łapo! Ja nazywam się Kocimiętkowa Łapa! — ruda mruknęła półszeptem, uśmiechając się szeroko. Potem przeniosła wzrok na brata Burzaka. — Ojej... A dlaczego on zasnął? Czy nie ekscytuje się zgromadzeniem? Dlaczego w takim razie nie został w obozie? — zaczęła wypytywać ucznia, jednak nie dała mu odpowiedzieć i kontynuowała:
— Jesteś z Klanu Burzy, prawda? Musisz być! Tylko dlaczego nie masz króliczych uszu? Czy twoi rodzice mają inne korzenie...? A zresztą, to nieważne! Chcemy wiedzieć, czy umiesz polować na uszaki! Mama mi mówiła, że dobrze wam to idzie. Może... może gdyby udało nam się spotkać na granicy, to zrobilibyśmy jakiś konkurs! — zaczęła zalewać go pytaniami.
Słotna Łapa spojrzała na śpiącego brata Burzaka. Ruda słusznie zauważyła, że skoro był śpiący, to raczej powinien był zostać w obozie. Bo w końcu co to za zgromadzenie, na którym się śpi? Od tego mają legowiska w klanie. Gdyby zielonooka dała mu odpowiedzieć, może i by się dowiedziały, dlaczego był w takim stanie. Chociaż to wcale nie było aż takie ważne. Nie po to ich zaczepiły. Towarzyszka zdążyła już go wypytać o najważniejsze.
Słota pokiwała głową energicznie.
— Tak! Musimy ustalić jakieś nagrody za wygraną — podsunęła, także nie czekając za bardzo na odpowiedź brązowookiego. Domyślnie uznała, że się zgodzi. Bo dopóki trzymali się swoich granic, to raczej nie powinno być kłopotu. Wtedy też mogłyby pokazać, że Klan Wilka jest lepszy, oczywiście o ile rzeczywiście uda im się wygrać. — Kiedy się spotykamy? — zapytała, spozierając ponownie na Burzaka. Może skoro miał inne korzenie, to wcale nie szło mu tak świetnie polowanie na uszaki. Mogło im się poszczęścić.
— Moi rodzice nie mają mieszanego pochodzenia, moja matka jest przecież w klanie! — mruknął, nie myśląc zbytnio i dodał: — Mój klan nie ma uszów, Kocimiętkowa Łapo... i uważam, że faktycznie powinniśmy się spotkać na granicy, jeszcze nie umiem polować, ale się nauczę! Obiecuję to wam! W każdym razie ty też masz ładne imię, Kocimiętkowa Łapo — mruknął nieco podekscytowany na pomysł z konkursem.
Ruda przechyliła głowę.
— Nie ma uszów? Ale przecież ty masz uszy! — mruknęła, po czym wyciągnęła łapy, by dotknąć jego rudych pędzelków. Później postawiła łapę na ziemi, a jej pyszczek znowu się rozpogodził. — To świetnie! Tak się nie mogę doczekać naszego spotkania! — odparła, poruszając wibrysami z ekscytacji. — Będziemy najfajniejszymi przyjaciółmi! Kołysankowa Łapo, musisz konieczne przedstawić nas swojemu bratu, jeśli tylko... wróci do naszego świata. Może on też będzie chciał wziąć udział w konkursie?
Jak to nie mieli uszu? To jak ich słyszał? Może Burzacy mieli uszy, ale takie po prostu mniejsze. Niezupełnie takie, jak sobie mogły wyobrażać. Słota wyszczerzyła ząbki w szczerym uśmiechu, determinacja brązowookiego była dobra. Ciekawe tylko, ile zajmie mu nauka. Czy uda im się spotkać przed następnym zgromadzeniem? Spojrzała w kierunku Śniącej Łapy, który został zaczepiony przez Roztargniony Koperek. Zerknęła na liliowego bicolor krzywo, pamiętając, że nie może z jeno rozmawiać. Ciekawe czego mogło chcieć od młodego Burzaka. Warknęła cicho pod nosem, niezadowolona z takiej sytuacji. Poruszyła nerwowo ogonem, próbując jakoś się przywrócić do porządku. Odchrząknęła.
— Moglibyśmy już powoli ustalić zasady, chyba że lepiej byłoby dopiero w momencie spotkania — zaproponowała, chcąc jakoś odwrócić swoją uwagę. W jej głosie nadal było słychać poirytowanie, jednak odrobinę stonowane.
— Hmm... Może najpierw byśmy ustalili, kiedy się spotkamy? Nie chcę przez przypadek ominąć konkursu — pisnął Kołysanek.
— Tak, tak! — Kocimiętka mruknęła entuzjastycznie. — Tylko musisz nam powiedzieć, kiedy nauczysz się od swojego mentora techniki polowania na króliki! Może ustalimy ten konkurs na następnym zgromadzeniu? Miałbyś sporo czasu, by się przygotować! No... i my też. Jesteśmy świeżymi uczennicami, jeszcze wiele przed nami! — przyznała, przestępując z łapy na łapę. Gdy skończyła mówić, spojrzała na swoją koleżankę, która wyglądała na dziwnie spiętą. — A ty, Słoto? Co o tym myślisz?
— Tak, to prawda! Faktycznie, może lepiej się dobrze przygotować — szylkretka zamruczała, przejeżdżając łapą po twardym podłożu. Zdążyła się odrobinę wyluzować, jej barki nie były już takie napięte, a ogon nie wywijał niczym bicz. — Myślę, że masz rację, Kocimiętko — miauknęła, kiwając głową. Czasami warto było mieć chociaż krztę cierpliwości, o dziwo. Nieczęsto przyznawała komuś rację, więc można było uznać, że to był dość wyjątkowy moment. Zazwyczaj rację miała ona i nikt poza nią. Będzie musiała się nawet bardziej przykładać na treningach, może by jej to też jakoś pomogło w łapaniu królików.
— Hm... Możemy wcześniej? — rzekł Kołysankowa Łapa, nie chcąc długo czekać... Nagle jednak wpadł na pewien pomysł — A może po prostu spotkajmy się za trzy dni na granicy i tak co jakiś czas, żebym wiedział jak u was postępy? Wiesz, nie chce czekać, a tak to, przynajmniej będziemy mogli wspólnie się upewnić, że każdy będzie dobrze przygotowany.
— No... możemy tak zrobić! — odparła zielonooka. — Tylko gdzie dokładnie? Może na tej polance obok Potwornej Przełęczy? Tam jest dużo miejsca! Nawet jeśli stalibyśmy po dwóch różnych stronach tej polanki, to i tak byśmy się jakoś znaleźli.
— Kołysankowa Łapo, to widzimy się za trzy dni na polance obok Potwornej Przełęczy! Nie zapomnij, bo będziemy na ciebie czekać! — Słotna Łapa powiedziała do rudego ucznia, tym samym żegnając się z nim entuzjastycznie. Wstała ze swojego miejsca szybciutko, spoglądając jeszcze na Kocimiętkę, jakby czekała, aż pójdzie za nią. Wycofała się do skrawka terenu, gdzie siedziało więcej Wilczaków i przysiadła dość blisko nich, pilnując, by przypadkiem nie zaczepić nikogo, z kim nie wolno było jej rozmawiać. Widziała wśród swoich przykładowo Dębową Łapę, ale nie podeszła i nie porozmawiała z nim, chociaż mogła. Ale mogła z nim pogawędzić też w obozie, dlatego nie powinno robić to jakiejś wielkiej różnicy. Tropiąca Łapa też tu była, z nią nie zamieniła ani słowa już poważnie dość długo… jakoś nie ciągnęło jej do tego, by to zmieniać. Może by nagadała jakichś głupot Tygrysiej Łapie i wtedy nie byłoby za ciekawie.

[1913 słów]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz