Jakiś czas temu
— Cóż, to… — Gąbka spojrzała na niego przez chwilę. — Chyba musimy częściej trenować walkę, co?
— Tak, chyba też podoba mi się taki pomysł… — odpowiedział speszony. — To… chciałabyś mnie nauczyć coś o tych ziołach?
Dymna uśmiechnęła się szeroko do czekoladowego, szczerząc zęby.
— No jasne! — zawołała z entuzjazmem, a w jej oczach błysnęła iskierka ekscytacji. Naprawdę cieszyła się, że mogła się jakoś odwdzięczyć Wilczakom za pomoc, którą od nich dostała. Szczawiowe Serce wspierał ją już od samego początku i chyba należała mu się za to jakaś nagroda. A jeśli chciał dowiedzieć się czegoś o ziołach i o tym, czym zajmuje się Gąbka, to czemu nie? Z przyjemnością mu o tym opowie.
Kiedy kocur spróbował zbliżyć się do niej ponownie, czarnofutra jak poparzona uskoczyła w przód, lądując na skrawku ziemi tuż obok niego. Machnęła ogonem i odwróciła głowę, posyłając mu zachęcające spojrzenie.
— Chodźmy dalej! — mruknęła, ruszając przed siebie lekkim krokiem. — Może po drodze znajdziemy jakieś ładne kwiatki. Kto wie, może nawet będą miały jakieś medyczne zastosowanie?
Czekoladowy szybko ją dogonił, choć na jego pysku wciąż malowało się lekkie zaskoczenie po jej nagłym skoku. Gąbka czasem zdawała się kompletnie nie zauważać sygnałów, jakie jej wysyłał. Czasem faktycznie mruknęła do niego kilka słodkich słówek, a niekiedy unikała jakiejkolwiek bliskości z nim, jak ognia. Była trochę roztrzepana, czasem niezbyt bystra, ale w tym właśnie tkwił cały jej urok.
Nagle kotka dostrzegła między trawą kępkę grzybów. Z radosnym okrzykiem podbiegła do nich, pochylając się nisko. Nie były to co prawda zioła, których tak szukała, ale i tak wzbudziły jej ciekawość. Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, jak się nazywają. Prawda jednak była taka, że wcale nie znała się na grzybach. Nie miała pojęcia, co to był za gatunek.
— Ładne, prawda? — mruknęła, podnosząc głowę i zerkając na Szczawiowe Serce. — Takie brązowe, jak twoje futerko — zachichotała, przenosząc wzrok raz na grzyby, raz na wojownika. Po chwili usiadła i spojrzała w niebo, zapraszając go gestem ogona, by przysiadł obok. — To chyba nie najlepsza pora na zbieranie roślin — westchnęła. — Ale może innym razem się uda. A jak nie... to wykradniemy trochę z legowiska medyków w Klanie Wilka! — rzuciła nieco żartobliwie, po czym oparła głowę o jego bark. — Lubisz w ogóle medyczki w swoim klanie? I tego jednego... jak on miał na imię?
Wojownik na moment zamilkł.
— W miarę lubię Jarzębinowy Żar — odpowiedział niepewnie Szczawik, po czym językiem wygładził futro na swojej klatce piersiowej. — A reszta… — urwał, wzruszając ramionami, i uśmiechnął się do niej ciepło. — A ty? Lubisz innych medyków?
— Oczywiście! — odparła bez wahania. — W moim klanie jest teraz tylko jedna medyczka, moja mentorka, Różana Woń. Dawniej miała uczennicę – Zimorodkowe Życzenie. Ale… ona została ranna w walce z samotnikami. Potem trafiła do starszyzny. — Gąbka zawahała się na moment, spoglądając w ziemię. — Nie znałam jej dobrze. Umarła już jakiś czas temu.
Wyprostowała się, przestając opierać o niego głowę.
— Ciekawe, jak Róża radzi sobie beze mnie — mruknęła cicho. — Często pomagałam jej przy ziołach, przy rannych... A teraz? Boję się, że jak wrócę, to zobaczę same trupy! — zaśmiała się, ale w jej tonie pobrzmiewała nuta niepokoju. Na samą myśl o tym przebiegł ją dreszcz. Szczawik, widząc to, przysunął się bliżej, muskając ją ogonem po grzbiecie, jakby chciał ją uspokoić. Gąbka od razu się ożywiła. Wstała z miejsca, a końcówką ogona smyrnęła go po nosie.
— Kto ostatni w obozie, ten zgniłe jajo! — zawołała, rzucając się do biegu i znikając wśród drzew. Zaskoczony kocur mrugnął kilka razy, po czym zaczął gonić swoją towarzyszkę.
***
Teraźniejszość
Tym razem Gąbczasta Łapa i Szczawiowe Serce siedzieli razem na jednej z niższych gałęzi drzewa, na terenach Klanu Wilka. Choć musieli zachować ostrożność, żeby nie spaść, wcale im to nie przeszkadzało – siedzieli blisko siebie, opierając się lekko o drugiego kota. Cóż, przynajmniej gdyby runęli, runęliby razem! A mimo wszystko było w tym coś pięknego.
— Hej, może na coś zapolujemy? — zaproponowała, trącając czekoladowego nosem.
Wojownik uśmiechnął się do niej i przez kilka uderzeń serca po prostu patrzył prosto w jej oczy, zanim się odezwał:
— Chętnie! — mruknął ciepło, po czym ostrożnie zsunął się z gałęzi na ziemię. Gąbka zeskoczyła zaraz za nim, rozchlapując błoto łapami. Było chłodno i szaro; w powietrzu czuć było wilgoć, a nawilgnięta ziemia uginała się pod ciężarem ich łap. Polowanie w takich warunkach nie należało do przyjemnych, ale wojownicy i uczniowie musieli sobie radzić niezależnie od pogody.
Dymna zadarła głowę, wciągając powietrze w nozdrza. Po chwili do jej nosa dotarł znajomy zapach wiewiórki. Rozejrzała się czujnie i dostrzegła rude stworzonko wspinające się po pniu drzewa, by ukryć się w dziupli. Wiedziała, że nie ma szans jej dogonić. Westchnęła cicho, strzepując ogonem.
— Za niedługo większość zwierzyny zniknie, co nie? — mruknęła, bardziej dla podtrzymania rozmowy niż z prawdziwej ciekawości.
— Tak, ale jeszcze nigdy nie mieliśmy większych problemów z jedzeniem w Porę Nagich Drzew — odparł spokojnie Szczawiowe Serce, przesuwając łapą po kamykach przed sobą. — Na szczęście na naszych terenach nie bywa bardzo zimno. I śniegu też raczej nie ma dużo… choć czasem potrafi się pojawić.
Dymna skinęła głową, po czym przysunęła się do niego i otarła pyskiem o jego szyję.
— Nic nie wyczuwam… Może wszystkie zwierzątka pochowały się w swoich norach? — westchnęła z lekkim zrezygnowaniem i ruszyła przed siebie. Szczawik podążył za nią, milcząc. Szli tak przez chwilę, w ciszy przerywanej jedynie szeleszczącymi liśćmi i odgłosem błota pod łapami.
Nagle Gąbczasta Łapa poczuła, jak na jej nos spada chłodna kropla wody. Wzdrygnęła się i kichnęła, poruszając wąsikami. Spojrzała na towarzysza, który zdawał się mieć więcej szczęścia, bo jeszcze był w miarę suchy. Nie trwało to jednak długo. Kolejna kropla spadła prosto na jego kark, a futro na grzbiecie od razu mu się zjeżyło.
— Będzie padać! — zawołał Szczawiowe Serce, zerkając na niebo. — Musimy wracać do obozu, zanim mżawka zamieni się w coś gorszego…!
Zanim jednak zdążył cokolwiek dodać, Gąbka roześmiała się miękko na pół lasu.
— Musimy biec! — rzuciła i wraz z towarzyszem zaczęła susami zmierzać w stronę schronienia. Z każdym uderzeniem serca deszcz przybierał na sile. Krople spadały coraz szybciej, mocząc im futra, ale nikt z nich nie zwracał na to uwagi. Spomiędzy gęstych chmur niekiedy wydostał się promyk światła, oświetlając ścieżkę, która malowała się przed nimi.
***
Dotarli do azylu przemoczeni aż do suchej nitki. Deszcz ściekał z ich futer cienkimi strużkami, tworząc pod łapami małe kałuże. Mimo chłodu Gąbka nie czuła zimna, a po jej klatce piersiowej rozlewało się przyjemne ciepło, zupełnie jakby cały ten bieg w deszczu rozgrzał ją od środka.
Zatrzymała się i otrzepała, rozchlapując wodę na wszystkie strony. Krople poleciały prosto na stojącą nieopodal Kocimiętkową Łapę, która od razu zmrużyła oczy i westchnęła z niezadowoleniem.
— Halo! Proszę uważać, gdzie się chlapię! — burknęła, marszcząc brwi i nadymając policzki jak naburmuszone kocię. Gąbczasta Łapa zamrugała szybko, a potem uśmiechnęła się przepraszająco.
— Dobrze, dobrze! Następnym razem nikogo nie ochlapię — obiecała z udawaną powagą, choć zaraz, gdy spojrzała na Szczawiowe Serce, puściła mu dyskretnie oczko. Ruda uczennica zauważyła to bez trudu. Uniosła brew i zrobiła krok w ich stronę, z wyraźnie podejrzliwym i zaciekawionym spojrzeniem.
— Ej… a wy jesteście razem? — zapytała wprost. Gąbka natychmiast uniosła uszy, a jej wibrysy lekko drgnęły. Zerknęła na Szczawiowe Serce, oczekując, że to on pierwszy się odezwie. W końcu to nie ona miała odpowiadać na takie pytania! W obozie już od jakiegoś czasu krążyły plotki o ich “bliskości” i choć oboje starali się je zbywać, teraz, stojąc obok siebie, ociekając wodą, naprawdę trudno było zaprzeczyć, że coś między nimi jest.
<Szczawiowe Serce? No zrób coś!>
[1208 słów do treningu wojownika]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz