Odległa przeszłość
Ruda kotka oparła się przednimi łapami o grzbiet karmicielki, z zaciekawieniem przyglądając się jej dużemu brzuchowi. Koteczka, starając się ignorować piorunujące spojrzenie matki, obserwowała z ogromną uwagą każdy najmniejszy ruch kociąt. W końcu, gdyby wewnątrz szylkretki znajdowało się jedno kocię, nie miałaby tak ogromnego brzucha, prawda?
– Nic dziwnego, że chciałaś mieć kolejne kocięta. Obsydian jest głupi i śmierdzi. Kradnie mi zabawki. No i nikt go nie lubi... – miauknęła, stwierdzając najprawdziwszą prawdę. W odpowiedzi szylkretowa kocica zaśmiała się, a Dama zaczęła przepraszać za zachowanie córki.
– To prawda. Jest z niego mały śmierdzioszek, który nie przepada za kąpielami. Mam nadzieję, że jego bracia i siostry będą się nieco od niego różnić.
– Czy każda kotka, która jest w ciąży, ma tak duży brzuch? – spytała cicho Iskra, kuląc się przy łapach matki. – Ty też taki miałaś, mamo?
– Nie, nie każda. To zależy od ilości kociąt. Im większy brzuch, tym więcej kociąt, ale to nie reguła. Muszą się przecież pomieścić – wytłumaczyła córce. – I tak, mój brzuch był duży. W końcu nosiłam w nim ciebie i twoich braci... – Ostatnie słowo zaakcentowała, nie spuszczając spojrzenia z niebieskookiej kocicy.
– To ja w takim razie chce mieć jedno kocię i mały brzuch! – wtrąciła Nemezja, przeskakując przez królową.
– To nie od ciebie zależy, jaką ilością kociąt zostaniesz pobłogosławiona. Może jednym, a może większą ilością.
– Lepiej, żeby Wieczny Ogień jej nie błogosławił... Nie potrzebujemy w kulcie więcej kotów z wścieklizną. – Nemezja wykrzywiła pysk, gdy w norze rozbrzmiał chłopięcy głos. Zjeżyła się, przybierając bojową pozycję, gdy zbliżył się do niej starszy kocurek. Ignorując koleżankę ze żłobka, czarny zbliżył się do matki i zetknął się z nią czołem. – Jak się czujesz, mamo? Podsłuchałem rozmowę Starszych i podobno...
– Wszystko jest w najlepszym porządku, Obsydianie. – Na pysku kocicy pojawił się uśmiech, gdy starała się uspokoić syna. Przeniosła spojrzenie na swoją rówieśniczkę i niemo się z nią poruzumiała.
– Iskro. Nemezjo. Będę potrzebować waszej pomocy. Twojej też, Obsydianie.
– Ale dopiero co wróciłem z treningu... I chciałem spędzić czas z mamą! – prychnął, jednak dopiero, kiedy szylkretka poprosiła, aby udał się razem z rudymi kocicami, posłusznie opuścił norę i razem z nim skierował się w teren.
Na polanie dołączyli do kociąt bracia Nemezji i Iskry, dokazując pomiędzy paprociami. Praktycznie cały dzień spędzili poza obozem na zabawie. Czy to była ta pomoc? Dopiero kiedy zaczęło zmierzchać, powrócili do obozu, jednak nie do nory, w którym przebywały królowe i ich młode.
Nemezja, nie robiąc sobie nic z ciężkiej atmosfery panującej w obozowisku, radośnie skoczyła naprzód, wprost pod łapy Rubinu. Kocur zmierzył ją spojrzeniem, sprawiając, że ruda się po raz pierwszy w życiu skuliła. Bez słowa wyminął kocięta. Nawet nie raczył spojrzeć na Obsydiana, gdy ten zapytał się go o to, jak się czuje mama i czy przed pójściem spać, mógłby spędzić z nią trochę czasu.
– Lepiej będzie, jak odwiedzisz ją dopiero jutro. Damo, zajmij się nim – mruknął, dołączając do pozostałych Starszych na skale, na co ruda kocica starała się zagonić dzieciarnię do nory, w której spały starsze koty.
Nemezja wpatrywała się w norę naprzeciwko, z której wyszedł jeden z kotów; na jego łapach dostrzegła krew. Poruszyła noskiem i już miała zadać matce pytanie, gdy kocica skarciła ją, nakazując milczenie. Popychając niektóre z kociąt, zagoniła je do nory, w której cała siódemka zniknęła.
– Będziecie spać dzisiaj razem ze mną i z mamą. Cieszycie się? – spytał rudy kocur, na co Ogień z radością wskoczył na jego grzbiet. – Chodź Obsydianie. Nie stój tak – zwrócił się do syna Starszego, zachęcając, aby się obok nich położył.
Kocur nerwowo zastrzygł uszami, spoglądając w stronę wyjścia.
– No chodź śmierdzielu! Jutro odwiedzisz mamę! A dzisiaj śpisz w nogach! – zawołała Nemezja. – Au! – krzyknęła, gdy została pacnięta łapą przez matkę w łebek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz