*cd wcześniejszego opowiadania*
Powoli szła za kocurem, rozglądając się po łące. Jako uczennica i wojowniczka miała okazję częściej napawać się roślinnością, która była na wyciągnięcie jej łap. Jako Wieczna Królowa częściej miała okazję widywać porody, czy znajdki przyniesione przez patrol. A kiedy urodziła własne kocięta, przez dłuższy czas nie wychodziła poza obóz.
Zboczyła z trasy wyznaczonej przez kocura, by zatrzymać się przy jednym z kwiatów. Zaciągnęła się zapachem wrzosów, żałując, że nie zdecydowała się nazwać na cześć fioletowego kwiatu żadnego z synów.
– Jeśli będziesz miał w przyszłości syna, koniecznie nazwij go Wrzos – miauknęła dotykając łapką rośliny. Zawodzące Echo nie odpowiedział na jej swego rodzaju zaczepkę. Skinął głową w kierunku granicy z Klanem Wilka i Klanem Klifu. Tam gdzieś niegdyś dało się wyczuć zapach Klifiaków, unosił się zapach Wilczaków. Była ciekawa, czy sojusznicy zdecydują się na odbicie terenów, które zostały im zabrane. Miała nadzieję, że jeśli tak będzie, Królicza Gwiazda zdecyduje się wesprzeć sąsiadujący klan, jednak miała również nadzieję, że lider nie zdecyduje posłać do walki jej synów. O Księżyca mogła być spokojna, jego ślepota była zarówno słabością, ale miała również swoje plusy. Za to była pewna, że Śniątko mimo sennej postawy paliłby się do zaskoczenia wrogów z tunelu jako pierwszy. – O co chodzi?
– Martwię się o przyszłość Klanu Burzy. Mój ojciec jest... słaby. Po śmierci mamy i Kruka stał się cieniem własnego siebie. Widzę, że wciąż stara się prowadzić klan najlepiej jak potrafi, jednak nie wychodzi mu to tak jak kiedyś. Twój ojciec, Cykoriowy Pyłek stał się kolejną ofiarą samotników, którzy notorycznie przekraczają nasze granice. Tajemnicza śmierć mojej ciotki, plotki na temat moich bliskich, a teraz jeszcze Alba kręcący się wokół ojca, zastępczyni oraz medyków... – Niczym karabin wypluł z siebie to co ciążyło mu na sercu. Może nie wszystko, może nie otworzył się w pełni przed kocicą, ale przynajmniej mogła poznać część jego myśli. Tak jak i ona, miał swoje zmartwienia, co prawda różnili się, ale chęć zapewnienia bliskim bezpieczeństwa to było coś, co ich łączyło.
– Nie jest słaby. Jest stary. – Powiedziała, decydując się otwarcie nie krytykować lidera. – Mamy stare, aczkolwiek doświadczone w swych fachu koty, które mądrze prowadzą klan. Gdybyś był na jego miejscu, pewnie byś padł plackiem po jednym dniu rządzenia. – zażartowała. – Rozmawiałeś z nim na ten temat?
– I tak, i nie. – mruknął. – Obawiam się, że moglibyśmy się nieco poróżnić w niektórych sprawach. Nie chcę mu dokładać więcej zmartwień. Wystarczy, że ma na głowie cały klan, w tym koty, które starają się sabotować jego rządy – westchnął.
– Kocięta, którymi miałam okazję się opiekować są lojalne Króliczej Gwieździe, jak i Klanu Burzy. Zadbałam o to razem z babcią. Wystarczy spojrzeć na Skrzypiącą Łapę. Aż chciałoby się powiedzieć, że lojalność wyssał z mlekiem matki.
– Zabawne, że znajdka potrafi być bardziej lojalna od kota urodzonego w Klanie Burzy... – prychnął, na co Szanta poruszyła lekko uchem i wbiła spojrzenie w korony drzew znajdujące się na terenach Klanu Wilka. Nie zdecydowała się pociągnąć tematu, Zawodzące Echo również, jednak rozumiała aluzję.
– Myślę, że za tą lojalnością kryje się między innymi wdzięczność. Mówię to z własnego doświadczenia. – miauknęła. Co prawda nie była prawdziwą znajdką, jak taki Skrzyp czy Dziwaczek, którzy zostali sami na świecie, jednak w pewnym sensie ich rozumiała. – Pamiętasz, jak sami znaleźliśmy kocięta? Gdybyśmy się na nie nie natknęli, pewnie skończyłyby w brzuchu lisa albo kuny... – Wdrapała się na nieduży głaz, dzięki czemu mogła spoglądać na kocura z góry. – Nie martw się. Klan Burzy ma się dobrze. A żeby miał się jeszcze lepiej trzeba pozbyć się kotów pokroju Alby. I nie mówię tutaj o zabójstwie... – Zmierzyła kocura spojrzeniem, gdyby ten chciał do zasugerować. Nie chciała skazywać trójki białych kociąt na bycie sierotami, chociaż może byłoby dla nich lepiej, gdyby Alba zniknął i przestał ingerować w ich życie? – Koty jak twoi wujowie, Płomienny Ryk czy Nagietkowy Wschód, jak i chociażby Norniczy Ślad również wyrządzili w klanie z pozotu niewidoczne szkody, choćby przez swoje uprzedzenia, czy to względem futra czy płci. Znajdzie się więcej kotów, które ich poprą i wtedy faktycznie można się naprawdę obawiać o przyszłość klanu... Chociaż nie ukrywam, z Nagietkiem całkiem przyjemnie się gawędziło. Gdybym mogła, z przyjemnością uczyniłbym go liderem, aby móc obserwować jak przerośnięte kocię może się bawić i spełniać swoje idee. Oh, wybacz... – dodała pośpiesznie, zdając sobie sprawę, że w imię tych idei zginął najpewniej jego brat. – Zeskoczyła i usiadła obok kocura.
– Wiesz co, marnujesz się jako wieczna królowa. Gdy byliśmy w żłobku uważałem cię za głupią kotkę, a z ciebie jest najprawdziwsza lisica...
– Ta czarna sierść to dla niepoznaki. – zaśmiała się, ciesząc się, że nie zdołała zdołować kocura wspomnieniem o bracie. – A skoro mowa o żłobku, powinnam już wrócić... Lepiej pilnować, czym Jagoda karmi kocięta... – Zmrużyła ślipka, wiedząc, że nawet najbardziej kochająca matka kierowała się własnymi, często niepełnymi ambicjami podczas wychowywania swoich kociąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz