przed zgromadzeniem
- ...Nawet do siebie pasujecie, dwa dziwaki - w uszach rozbrzmiewał mu głos, który już słyszał wiele razy, ale nigdy nie był skierowany konkretnie w jego stronę. Jedynie dzisiaj było inaczej, a wraz z tym nowym głosem mówiącym konkretnie do niego, budziły się w nim dwa konkretne uczucia, których nie potrafił w żaden sposób połączyć, a które wirowały teraz wewnątrz niego, tworząc potężny cyklon.
- W sumie nawet nie jestem zdziwiony. Wybrańcy, też mi coś. Alba wyciągnął ich sobie spod ogona, a to się okazuje, że nie dość, że normalne koty, to jeszcze pechowcy. Pewnie twoją matkę też zabiorą do grobu - z tymi słowami rudzielec gdzieś zniknął, zostawiając zszokowanego Księżyca samego. Nie miał pojęcia jakim cudem znalazł się w tej konwersacji. Z jakiegoś powodu zdenerwował starszego ucznia. Czemu? Nie miał pojęcia. Być może dlatego, że przez cały czas kręcił się przy Wróżce, ale to dlatego, że zwyczajnie lubił kotkę i przywykł do jej towarzystwa. Czy inni tak nie mieli? Czy nie chcieli spędzać czasu z osobami które lubili? Nie mógł tego pojąć, czemu ktoś się denerwował przez relacje innych osób? Przecież nawet go nie krzywdzili! Niemniej, nie to go prześladowało, ani nie komentarz o zabraniu mamy do grobu. Umysł kocurka był zbyt zszokowany by dotarły do niego te słowa, zamiast tego dość obruszony, zapominając o czerwonych robaczkach które miał zabrać do groty, zaczął kręcić się po obozie. Dopiero po chwili przypomniał sobie o swojej misji, szybko chwytając zawiniątko, przepraszając przechodnia w którego wpadł przez przypadek i ruszając w stronę groty. I mimo, że już teraz w jego głowie kłębiły się myśli i zaczynały docierać słowa, które skutecznie podnosiły mu ciśnienie, wcale nie było najgorzej. Najgorsze przyszło bowiem wieczorem, kiedy już wszyscy postanowili zgromadzić się w legowiskach i pójść spokojnie spać. Kocur nie miał nic przeciwko, uwielbiał spać. Jego umysł wtedy odcinał się od realnego świata i mógł wędrować po drogach, po których nie powinien. Czasem budził się zasmucony czy wściekły i nie mógł sobie przypomnieć dlaczego, jednak wiedział, że gdy zaśnie, czekać go będzie coś nowego. Jakaś przygoda, misja, nowe relacje, może nawet nauczy się latać. Często o snach swoich zapominał, jednak część wciąż gdzieś w nim żyła, dlatego też z miłym uczuciem położył się na posłaniu. Tak było zawsze i tak było jeszcze przez następne kilka dni od nieprzyjemnej rozmowy, aż w końcu, któregoś razu, coś w Księżycu nie pękło, wylewając na zewnątrz jakiś płyn realizacji.
Chwila, chwila chwila. Co on tam wcześniej mówił? Coś o pasowaniu do siebie? Był tak oburzony i poruszony komentarzem Oskrzydlonej Łapy, który swoją drogą, nie mieszkał już w tym samym legowisku, że kompletnie zapomniał o pierwszej części jego słów, zawsze w głowie prowadząc konwersacje które polegały na ,,co by było gdyby i co bym wtedy powiedział w odwecie za swoją mamę". Teraz jednak jego naiwna dziecięcość i niewinność w jakiś sposób została naruszona. Zmarszczył czoło, z zaskoczeniem odkrywając w głowie taśmę poprzednio nagranego monologu. Było to jak odtwarzanie jakiegoś filmu, strzępków pamięci. Coś o traktowaniu go specjalnie? Coś o zauroczeniu? Jeśli tak nad tym pomyśleć, to rzeczywiście Wróżka mogła traktować go specjalnie, jednak nie widział w tym nic dziwnego. Dla wszystkich była miła, zawsze starała się pomóc i chociaż często nie lubił gdy zwracała swoją uwagę na kogoś innego to było to tylko dlatego, że lubił gdy był w pozytywnym centrum uwagi. Ale nie tyczyło się to tylko Wróżki, tyczyło się to każdego, dlatego nie lubił, gdy podczas jego rozmowy wtrącała się inna osoba, wtedy zawsze schodził na drugi plan.
A co, jeśli Ognik miał rację...?
Oczywiście, nie odnośnie bycia pechowym i tej części o matce w grobie, ale...
Nie. Nie, nie. To niemożliwe. Nie.
...
AAaaaaaaaggrrhhhh!
Cichy jęk frustracji został zagłuszony przez jasne łapy mocno przyciśnięte do pyska, zasłaniające go niemal w całości. Niewiele to dało, gdyż i tak ktoś usłyszał hałas i w odpowiedzi otrzymał zirytowane prychnięcie współlokatora, który obrócił się na drugi bok. Przez chwilę słychać było szmery przesuwania się po legowisku, aż od nowa zapanowała całkowita cisza, okalająca leżącego na plecach ucznia. Nie mógł spać. Był przerażony. Od czasu "rozmowy" z rudym uczniem analizował każdą sytuację w jakiej kiedykolwiek się znalazł oraz jak zachowywała się Wróżka w jego obecności. Rzeczywiście coś do niego czuła, co nie było czysto platoniczne, czy jednak był delulu przez głupoty jakie mu tamten kocur nakładł do głowy? Jego łapy z wolna przesunęły się w dół pyska, rozciągając skórę. Co za dziwna, nowa sytuacja, w której kompletnie nie mógł się odnaleźć. Bo co jak miał rację? Ale może nie miał? A może to ON miał krasza i teraz tylko słowa innego kota go obudziły. Ale wtedy to jeszcze gorzej, tak nie mogło być w żadnym wypadku, to nie miało prawa bytu, no bo, czemu ON. Ze wszystkich kotów! To się wydawało wręcz nierealne. Oj, parszywy czasie dorastania, cóż żeś ty mu uczynił?
┈◦☽⭒┈𝄪⚪𝄪┈⭒☾◦----
- Księżycowa Łapo - ucierał powoli składniki na próbny barwnik, wykorzystując do tego kamień, wodę, piasek i glinę, dodając trochę króliczej krwi. Robił wszystko mechanicznie, łapą od czasu do czasu sprawdzając czy wszystko jest wystarczająco dobrze utarte. Nauczył się znać proporcje składników, jednak sam nie mógł naocznie stwierdzić, czy działa to w dobrą stronę, czy jednak nagle się pomylił. Musiał mieć zawsze kogoś nad głową. Mentora, Lotosa... może i Wróżkę. Skrzywił się lekko, mizernie na tą myśl, z wymalowaną obolałą miną na pysku. Gdy jednak rozbrzmiało jego imię, zaraz drgnął lekko, wychodząc z dziwnego stanu melancholii.
- Hm...?
- Jesteś jeszcze z nami? - Wędrujące Niebo położył przed nim jakieś zawiniątko, które kocur od razu zarejestrował. - Już wystarczy. Dodaj jeszcze trochę tego kłącza, dla podsycenia barwy.
- Dobsz...
Zastanawiał się, jak przebiegał innym trening. Przebywanie przez większość czasu w jaskini w samotności, nie licząc Lotosu, mentora i milczącej kronikarki, zdawało się nie wpływać na kocura najlepiej.
[943 słowa]
[przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz