zgromadzenie ciąg dalszy
— Mam prawie 7 księżyców jeśli dobrze liczę! Więc chyba nie jestem, aż tak starsza, chyba... a ty? Ile masz księżyców, Księżycowa Łapo? — kotka zaśmiała się cicho. — Raczej nie chciałabym zostać medykiem, nie czuję, że to ścieżka dla mnie... szczerze mówiąc, duża odpowiedzialność i jeśli zrobisz błąd to możesz nawet przypadkiem skrzywdzić drugiego kota... to trochę straszne - wytłumaczyła, przekrzywiając głowę w zamyśle. — Masz rację, tyle syfów w tej trawie, a ja mam krótkie łapki i to wszystko w futro mi się plącze strasznie! Dość irytujące. Myślę, że to lepszy pomysł na porę zielonych liści, wtedy jest ciepło, teraz woda musi być strasznie zimna i chyba wolałabym nie być w niej.
— W sumie to chyba tyle co ty — zauważył, przez moment się zastanawiając. Jakoś tego nie liczył — O, wiem co możemy zrobić. Urodziłem się pod znakiem Sowy, a ty? Też? A może wcześniej? Wtedy będziemy wiedzieć na pewno — rzucił wesoło. W sumie ciekaw był jej znaku, może nawet będzie się pokrywać z charakterem? U niego nie wszystko się zgadzało, ale wciąż fajnie było się spytać o to innych. Zaraz też zabrał się za resztę tematu, która go nęciła. — No i te krótkie łapki? Mogę "zobaczyć"? — spytał zaciekawiony — Kiedyś słyszałem że są koty z takimi krótkimi łapkami ale nigdy ich chyba u nas nie było, tylko starsi opowiadali. No... i chyba mama nie byłaby szczęśliwa, gdybym został zbyt długo na wyspie... no i nie wiedziałbym jak wrócić.
— Znakiem sowy? A co to jest? Powinnam mieć jakiś? Ja nie wiem... Od czego zależy kto ma jaki znak? Mówisz, że urodziłeś się pod tym znakiem... to w takim razie jest to zależne od czasu kiedy kot się rodzi? Skoro jesteśmy w podobnym wieku to może mam ten sam znak? — zastanowiła się na głos.
— I jasne, nie przeszkadza mi to, możesz "zobaczyć" — stwierdziła przyjaźnie przysuwając się trochę bliżej. — Mam takie łapki po mamie, jako jedyna z rodzeństwa, trochę uciążliwe to, bo ciężko mi nadążyć za innymi czasami, wiesz? ... moja mama pewnie też by się zmartwiła jakbym nie wracała długo, może jak będziemy starsi możemy spróbować! Jak to będzie już twoje któreś-tam zgromadzenie to pewnie nauczysz się drogi albo ja już będę wiedzieć jak dojść do granic twojego klanu i będę w stanie cię odprowadzić!
— O... oh, nie? — zdziwił się najpierw — Jak to, nie macie znaków? Chociaż z tego co wiem, jest to u nas też coś nowego... chociaż nie wiem, tak Wędrujące Niebo mówił. Wiesz, znaki to konstelacje! Te takie grupy gwiazd na niebie i różne konstelacje pojawiają się podczas różnych sezonów. No i ja się urodziłem akurat jak był widoczny znak Sowy, czyli na początku nowych liści. I mamy taki czarny kamień jako kamień związany z... z duszą? Dryfujący Fluoryt nazywa to jakąś wewnętrzną czakrą ale nie wiem co to jest i mój mentor też nie... — rozgadał się, szczęśliwy, że mógł zabłysnąć czymś związanym z jego klanem i że aktualnie go ktoś słucha. Z tymi duszami nadal nie wiedział jak to konkretnie miało wyglądać, jednak brzmiało ładnie i wiedział, że dusza jest w kocie, dzięki Wieleniemu Szlakowi. W sumie chętnie by ze starszą kotką jeszcze porozmawiał. Ciekaw był, czy powie mu coś jeszcze ciekawego. Gdzieś jeszcze w trakcie jej wyjaśniania, spróbował łapą poczuć gdzie się klifiaczka znajduje, by potem wyciągnąć drugą łapę i ująć krótką kończynę w obie opuszki. Przejechał w dół i...
— Ale śmieszne! — uśmiechnął się szeroko z jakąś nową ekscytacją w głosie — W jaki sposób się poruszasz? Rzeczywiście musisz mieć problemy z trawą bardziej niż ja — z uśmiechem i skupieniem wymalowanym na mordce, brał się za badanie drugiej łapy. Gdzieś jeszcze na końcu kiwnął z wigorem głową, gdy kotka mówiła o zostaniu pod wodą. — Dobra. I wtedy powiesz mi co zobaczysz pod wodą dobrze? Bardzo chciałbym wiedzieć...
— Te znaki są bardzo ciekawe, będę musiała popytać w klanie jak wrócę czemu ich nie mamy... i nawet masz jakiś fajny kamień duszy... Na niebie są te konstelacje, tak? Swoją drogą wewnętrzna chakra brzmi dziwnie, nie słyszałam nigdy o czymś takim, ale w sumie o znakach też nie słyszałam, to może to nic dziwnego? Skoro nie jestem jakoś bardzo starsza to możemy na razie założyć, że mamy ten sam znak chyba... na coś wpływają te znaki w ogóle? A, yyyyy no i wiesz, normalnie się poruszam, jak ty, tylko one są krótsze po prostu i robię mniejsze kroki, większym problemem jest to że utykam, niż to, że są takie krótkie. I jasne, jak tylko zobaczę wtedy co jest pod wodą to ci opiszę najlepiej jak potrafię! — miauknęła zdeterminowana, co podbudowało trochę kocura na duchu. Może jeśli się postara, uda mu się podtrzymać tą relację dalej? Byłby naprawdę rad posiadając nowego przyjaciela, w dodatku spoza klanu! Jak się okazało, każda grupa posiada, jak się domyślał, coś ciekawego i bardzo chciał się dowiedzieć o tych ciekawych rzeczach.
— Oficjalnie podobno potrafią charakteryzować innego kota i jak się ustawisz, znaczy, swoje wybory i życie pod nie, to będzie lepiej, czy jakoś tak. Ale nie wiem, trzeba by spytać Wędrującego albo Fluoryt. — mentor na pewno był na zgromadzeniu, jednak gdzie? Nie miał pojęcia, a po samym opisie raczej nic nie znajdą. W końcu na pewno jest kilka kotów podobnych do kocura. Mógł dopytać po powrocie. Mógłby też się bardziej przejąć zniknięciem swoich braci. Pierwotnie szedł trzymając się ogona Kołysanka i aż do trawienia na wyspę trzymali się razem... a potem się zrobił chaos. Tu na niego nadepnięto, tamci nagle uznali, że trzeba znaleźć miejsce do spania i jeszcze na niego nie poczekali! Ale to nic... potem ich dogoni. Chyba. — Ahaa... — oddał jej łapy po chwili, niestety nie mógł ich zabrać ze sobą, wtedy nie zostałoby nic i Drobna Łapa nie miałaby innego wyboru jak zaakceptować los dżdżownicy. — A myślisz, że za długo będzie pora zielonych liści?
— Hmmm... moim zdaniem lekka przesada, żeby wszystkie wybory podstawiać, bo się urodziłeś pod taką konstelacją a nie inną? — przekrzywiła głowę w zamyśleniu, niby gwiazdy były ważne w życiu klanowych kotów, ale czy miała zaraz taką siłę, żeby warunkować co kot ma robić? No i teraz jest pora opadających liści więc... do pory zielonych liści muszą minąć jeszcze trzy..? sezony. — stwierdziła kotka, odwołując się do jego wcześniejszego pytania — To trochę długo, ale przynajmniej mamy czas, żeby przygotować się na nurkowanie! Teraz mam wrażenie, że woda mogłaby mnie zmyć...
Kocur kiwnął głową.
— No, jak kto woli. Z tego co wiem nikt tego u nas nie stosuje tak czy inaczej... znaczy, tak myślę — pozostawała kwestia Dryfującej, ale kotka była na tyle specyficzna, że nie wydawałoby się to nawet dziwne. I tak ją lubił i od już dłuższego czasu myślał, by jeszcze do niej zagadać i może powiedziałaby coś więcej. Z tego co wiedział, była spoza klanu a to już mogło świadczyć o tym, że będzie miała coś fajnego do powiedzenia, podobnie jak Alba. — A czemu by cię zmyła? W czasie zielonych liści płynie jakoś inaczej?
— Nieee, myślę że do tego czasu zdążę urosnąć jeszcze trochę i może będę silniejsza, więc wtedy woda mnie nie zmyje, bo no, będę mogła utrzymać się w miejscu jak wyspa zostanie zalana... — przerwała na moment.
— A wiesz może czy można być na wyspie, jakby, po zgromadzeniu? Może to jest zabronione albo coś? Wolałabym nie zostać ukarana... ale możliwość zobaczenia jak to wygląda pod wodą jest bardzo nęcąca. Moja przyjaciółka mówi, że czasami warto jest podjąć ryzyko nawet jeśli można za to oberwać... — zastanowiła się, a gdy Księżycowa Łapa otworzył swój pysk by coś powiedzieć, przywódcy zaczęli swoje przemowy. Szybko więc kiwnął głową, że dokończy później, chociaż jego obietnica nie miała zostać spełniona. Reszta zgromadzenia minęła strasznie szybko, zaczęło być głośno, chaotycznie... aż w końcu zarządzono zbiórkę.
— O nie, to już? — jęknął, nagle zestresowany — Ale ja jeszcze... nie, czy widzisz tu gdzieś koty co...-
— Księżyc, chodź! — nie musiał kończyć. Czyjaś znajoma łapa szturchnęła go w bok, a rudy ogon zasmyrał go w pysk. — Jeszcze się zgubisz, gdzie zniknąłeś? Musieliśmy cię szukać...
— To wy mnie zostawiliście — burknął z wyrzutem, chwilę później zwracając się do Drobnej Łapy. Musiał się spieszyć, bo jeszcze zniknie zanim się pożegna i uzna, że jest Edkiem chamem i prostakiem. — Do następnego...? — spytał nieśmiało, powoli wstając.
— Na pewno! Pa! — jej obecność zniknęła, a kocurek, pospieszony przez brata szybko chwycił podsunięty mu ogon, by niezdarnie zacząć dreptać tam, gdzie go poprowadzili. I jeśli miał być szczery, rzeczywiście był szczęśliwy. Być może właśnie zdobył pierwszego przyjaciela! Jak dużo kotów jest jeszcze poza Klanem Burzy i jak wiele uda mu się poznać? Miał nadzieję, że znajdzie kiedyś takiego, który da mu tą fajną, znajomą energię... chociaż było to idealistyczne podejście.
<Drobna Łapo?>
[ idk czy to jeszcze zapisywać czy jest sens ale 1406 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz