Ciężko opierała się o ścianę, szukając komfortu w chłodzie kamienia. To, co zaczęło się od prawdopodobnie skręcenia, teraz pulsowało z każdym uderzeniem serca uderzeniami gorąca, które paradoksalnie było bardzo zimne i posyłało dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa.
Jej przebywanie w okolicy starej rodziny już coś mówiło o tym, że powoli się poddaje.
Ale wciąż miała nadzieję że przejdzie samo i nie będzie musiała tam iść, szkolić tamtych dwóch dzieciaków.
Niestety, jej obecność została szybko przez Szczekuszkę; cicho przyznała, że wolał… wolała to, niż żeby teraz znaleźli ją znajomi. Ostatnia ich zabawa uszkodziła jej łapę i chodziła z nią tak długo jak mogła, byle uniknąć przerwania ciągłości spotkań i uziemienia.
— Hej — podeszła srebrna, skrzecząc okropnie brzmiącym głosem — co tak siedzisz pokracznie?
Skaza odwróciła głowę pod śmiesznym kątem, by zerknąć na Szczekuszkę.
— Łapa mnie boli. — wyjaśniła.
Srebrna przelotnie zerknęła na jej łapę, jednak ich wzrok nie wydawał się być obecny.
— Mnie boli wszystko. — Pociągnęły nosem. — Krokus chyba się nudzi na starość.
— Oh. Przykro mi. — mruknęła empatycznie, choć dało się usłyszeć troszkę sarkazmu, którego kiedyś nie można było się spodziewać po kotce. Wciąż żałowała ich domu z ludźmi, i jakaś gorzka część jej, pogrążona w żałobie, uśmiechnęła się na niezadowolenie młodszej z teraźniejszego życia.
Spojrzały na nią zdziwione, jakby nagle wyrwane ze swoich myśli.
— A tobie to co się w tą łapę stało, że aż w tak w innym niż zazwyczaj humorze jesteś?
— Nieważne co. Boli. — zaskomlała przeciągle, wręcz żartobliwie, jakby chcąc zmienić temat.
— A tobie w głos co się stało, hm? Brzmisz jak pazury o ścianę. Pilnuj swojego interesu.
Skaza zjeżyła się, zaskoczona na znajomy głos. Nie powinno ich tu być.
<Szczeku? Idź na nich poszczekaj >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz