Biegł przed siebie. Najszybciej, jak potrafił. Łapy wirowały mu tak szybko, że nawet nie myślał, co by się stało, gdyby na jego drodze pojawił się wystający kamień. Na pewno nie zdążyłby się zatrzymać. Wiatr przyciskał mu wąsy płasko do pyska i przeszkadzał w biegu. Normalnie zatrzymałby się i poprawił je, ale nawet czyszczenie siebie nie było ważniejsze od pogoni za tą wiewiórką, do której za głośno się podkradł. Przebiegł przez drogę grzmotu, nawet się nie rozglądając. Wbiegł za zwierzyną na niewysokie drzewo, chociaż nie umiał jeszcze za dobrze się wspinać, znał tylko podstawy. Wykonując desperacki sus, zrzucił rude zwierzę z gałęzi, jednak sam przy tym spadł. Na dole czekała Jeżyk ze złapaną zdobyczą przy łapach.
- Dobrze. - miauknęła mentorka. - Ale musimy poćwiczyć ciche i cierpliwe skradanie się do ofiary. - oznajmiła, na co Diament spojrzał na nią ze zdziwieniem. Tym razem naprawdę starał się być cichutko i pozostać niezauważonym. Nie potrafił lepiej tego robić!
- Przecież ją złapałem. - uświadomił szylkretce, która zamiast go podziwiać, wytykała mu błędy. Możliwe, że próbowała go tym sposobem czegoś nauczyć i że tak naprawdę to ona złapała zdobycz, dlatego nie gniewał się na nią.
- Ale to nie zawsze się udaje. - mruknęła na to w odpowiedzi. Puściła jego ulubioną zabawkę, którą trzymała w pysku i szturchnęła ją łapą w jego kierunku. - Masz. - poprosił a raczej kazał jej popilnować piłeczki podczas jego polowania i był zadowolony, że to zrobiła i nie zostawiła zabawki samej w niebezpiecznym miejscu, gdzie jakiś niegrzeczny kot mógł ją zabrać. - Wracamy. - oznajmiła Jeżyk i ruchem ogona poleciła mu wziąć wiewiórkę. Zrobił to od razu i ruszył za mentorką, która chyba chciała iść w ciszy, ale on tego nie zauważał i co chwila coś mówił, chociaż pewnie kotka słabo go rozumiała, bo trzymał w pysku zdobycz i piłeczkę.
- A pouczymy się wchodzenia na drzewa? Ja chcę skakać po gałęziach jak ta wiewiórka, którą złapaliśmy! - marudził. Bardzo chciał się uczyć wspinaczki. Już wyobrażał sobie siebie zgrabnie wchodzącego po pniu, biegnącego po konarze i wykonującego wielki sus na następne drzewo.
- Tak, jak przyjdzie na to pora. - odparła mentorka. Nie był za bardzo usatysfakcjonowany tą odpowiedzią, więc prychnął cicho z irytacją. On chciał już teraz! Zanim zdążył dłużej pomarudzić szylkretce, ona wskoczyła już na płot odradzający ogród, zeskoczyła z niego i skierowała się w kierunku Pliszki, jednej z jej kociąt. Diament natomiast usiadł przy szopie i zajął się czyszczeniem futra, wcześniej przynosząc mamusi wiewiórkę, żeby zjadła na śniadanko. Musiał umyć swoje łapy łącznie ze poduszeczkami i pazurami, wygładzić futro i ustawić wąsy pod odpowiednim kątem. Dłuższą chwilę się czyścił, w końcu, gdy uznał, że wygląda idealnie, poszedł pobawić się z piłeczką.
***
Leżał na gałęzi rozłożystego drzewa z brzuchem przyciśniętym do gładkiej kory i starał się oddychać jak najciszej. Schował się przed Jeżyk na konarze, na którym skutecznie osłaniały go liście. Szylkretowa kotka podeszła do jego kryjówki i spojrzała w górę. Diament myślał przez chwilę, że już został odkryty, ale ona przesuwała wzrokiem po gałęziach, jakby go nie zauważyła. Kocur wstrzymał oddech, kiedy przez chwilę przypatrywała się jego konarowi, na szczęście nie został znaleziony. W końcu uczeń nie wytrzymał i parsknął śmiechem, aż kilka liści spadło z drzewa. Zeskoczył ze swojej kryjówki i podszedł do mentorki z szerokim uśmiechem na pysku.
- Dobrze się chowałem? - spytał, trochę zły na siebie, że zaczął się śmiać. Mógłby przecież dłużej pozostać w ukryciu, a Jeżyk by go pewnie nie zauważyła od razu i byłaby lepsza zabawa.
- Tak, nieźle ci poszło. - odparła Jeżyk i spojrzała na piłeczkę, którą cały czas trzymał w pysku. – Tylko twoja zabawka cię zdradzała. Słyszałam, jak brzęczy, więc wiedziałam, że jesteś po lewej stronie drzewa.
- Starałem się nią nie ruszać. - westchnął zasmucony, że jednak nie poszło mu tak dobrze, jak sobie wyobrażał. Popatrzył pouczająco na piłeczkę i pokręcił zdecydowanie głową. - Nie. Nie można brzęczeć, jak się przed kimś chowamy. Nie wolno. – piłeczka zdawała się zrozumieć swój błąd i jeśli dobrze się domyślił, to obiecała, że więcej już tak nie będzie robić. – To czego się uczymy? – odwrócił się w kierunku Jeżyk, gotowy na trening.
- Walki. Spójrz. – poleciła mentorka i wyskoczyła wysoko w górę, obróciła się w powietrzu, wyciągnęła łapy przed siebie, zadrapała niewidzialnego wroga i wylądowała równo na wszystkich czterech łapach. Ruch wyglądał naprawdę groźnie i Diament chciał się go jak najszybciej nauczyć, choć podejrzewał, że to mógł być trudny manewr.
- Okej. – kocur wyskoczył w górę, obrócił się i już chciał drapnąć dwoma łapami powietrze, ale nie zdążył, zaczął spadać nie przygotowany na spotkanie z ziemią, więc wylądował na pysku. Na szczęście nic mu się nie stało, szybko się podniósł i otrzepał, sprawdził, czy jego zabawce nic się nie stało i powtórzył ruch.
- Musisz wyżej wyskoczyć. – miauknęła mentorka, właśnie wtedy, kiedy zaliczył kolejną wywrotkę.
***
Po dokładnie dziewiętnastu próbach udało mu się wykonać manewr, na tyle dobrze, że Jeżyk z aprobatą kiwnęła głową i nie miała już w czym mu podpowiedzieć. Wrócili do ogrodu, na szczęście Diamentowi udało się wybłagać, żeby następny trening był o wspinaczce na drzewa, z czego był bardzo zadowolony. Wyczyścił się dokładnie, bo czuł się strasznie brudny po treningu, co zajęło mu dłuższą chwilę. Potem pobawił się jeszcze ze swoją piłeczką, bo bardzo tego chciała. Wolała się bawić niż trenować, on w sumie tak samo. Wiedział, że z każdym dniem robi się coraz starszy i że tylko kociaki się bawią. Nigdy nie widział na przykład Skowronek ganiającą za zabawką. Ale on nie zostawi swojej piłeczki. Zawsze będzie ją lubił i zawsze się z nią będzie bawił, nawet jak już będzie dorosły. Dłuższą chwilę się bawili, zanim Pliszka tego nie przerwała.
- Hej, Diament. – powiedziała uśmiechnięta. – Co robisz? Bawisz się? – spytała zdziwiona, spoglądając na piłeczkę, którą szybko zatrzymał łapą, żeby nie uciekła, ponieważ właśnie turlała się w kierunku małej dziury w płocie. Pewnie chciała pozwiedzać teren. On też chciał się przejść. Często chcieli tego samego. Pewnie dlatego, iż byli mocno do siebie przywiązani.
- Tak. Właściwie zabawa to też jest trochę trening szybkiego biegania i polowania. – od razu zaczął wychwalać zalety tej wspaniałej czynności, żeby Pliszka też się zachwyciła tym, jak zabawa może być świetna.
- Dobra. Muszę już iść. Pa – powiedziała i odeszła. Diament pożegnał się, jeszcze trochę się pobawił i poszedł spać. Musiał być wypoczęty na następny trening, który miał dotyczyć wspinaczki na drzewa.
[1022 słów]
[Przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz