- Cześć kociaku. - Powiedział kocur, co jeszcze bardziej nie podobało się jej. Ona miała imię, a dalej większość kotów nie zwracała się nim do niej. Uderzyła łapą kocura, chociaż dla niego pewnie nic to nie znaczyło. Zaśmiał się on cicho na uderzenie. - Co ty robisz?
- Wyjdź, wyjdź, wyjdź! - Syknęła kocica, starając się wygonić kocura ze żłobka. - Nie chcę Cię tutaj! Nie jesteś potrzebny tu nikomu morderco!
- Co? - Zapytał kocur, a swój wzrok wbił w karmicielkę, która siedziała niedaleko od nich, co nie podobało się mniejszej kocicy. Uderzyła go ponownie w łapę, a gdy zdała sobie sprawę, że to nic nie zmienia, to uderzyła łapą w ziemię. Jak on śmiał przychodzić tu i nawet nie zwracać uwagi na jej działania!
- Powiedziałam, wyjdź! Jesteś jak inni mordercy z tego klanu! - Krzyknęła kocica, co przyciągnęło uwagę wiecznej karmicielki. Ta wstała i chwyciła kociaka za kark, odciągając od wojownika. Oczywiście, przeprosiła go za kociaka i wróciła z nią na swoje legowisko. Cisza nie zareagowała na to pozytywnie, jednak po pewnym czasie poddała się, gdy liliowa królowa zaczęła układać jej futro.
*****
Jej mianowanie wreszcie nadeszło, jednak wraz z nią została mianowana jej siostra. Czemu przywódczyni mianowała kogoś takiego jak ona? Będzie przynosić tylko wstyd dla Klanu Burzy jako uczeń, a później jako wojownik. Pójdzie w ślady tej okropnej kocicy i zostanie jej pomagierem, co brzmiało jak koszmar. Mentorem Ciszy został Konwaliowy Powiew, jednak nie mówiło jej to cokolwiek o kocurze. Jakby nigdy jego imię nie zostało wypowiedziane w jej obecności bądź ten nigdy nie pojawił się w zasięgu jej wzroku. Obie sytuacje były bardzo prawdopodobne. Mimo małej znajomości kocura nie przeszkodziło mu to w zrobieniu dobrego wrażenia na uczennicy. Nie narzucał się, a od razu po jej mianowaniu, ruszyli na pierwszy trening, który mogła zaliczyć do jednego z lepszych. Niby przez cały dzień byli poza obozem, jednak na tym właśnie treningu Cisza poznała masę nowych terenów, które ją zachwyciły.
Dalsze dni przyniosły tylko następne dobre rzeczy. Zdesperowana Północna Łapa poszła na zgromadzenie, mimo tego, iż nie została wybrana, a konsekwencje tego czynu przyszyły szybko. Już tej samej nocy, szylkretowa kocica mogła zauważyć, że ta powróciła wraz z Gradowym Sztormem, który nie wyglądał na zadowolonego. Następnego dnia Różana Przełęcz ogłosiła karę kilku kotów, w którym była jej własna siostra. Słysząc, że ta zachowa kocięce imię i dostała więcej obowiązków, to ledwo powstrzymała się od śmiechu. Jeszcze zważając na to, iż kocica wcześniej próbowała ją namówić do wyjścia z nią, na co Cicha Łapa odmówiła. Nie była tak głupia, aby pójść na dziwne zgromadzenie. Czemu miałaby w ogóle tam iść? Tylko spotka jakieś koty, przywiąże się, a miała przecież opuścić to więzienie, jak najszybciej się dało.
Właśnie wyłoniła się z legowiska uczniów. Miała iść dziś na patrol wraz z jej mentorem, Malwowym Rozkwitem i Koniczynową Łąką. Mieli spotkać się przy wyjściu z obozu, jednak gdy dotarła na miejsce, to znajdował się tam tylko kremowy wojownik. Do końca uczennica nie wiedziała co zrobić, a nawet jak dokładniej rozpocząć z nim jakąkolwiek rozmowę. Niby widziała go więcej razy, niż jej mentora przed mianowaniem, jednak nie miała z nim związanych dobrych wspomnień. Był on tym jedynym z wielu, który był odpowiedzialny za śmierć jej rodziców.
- I że właśnie z tobą mam iść na ten głupi patrol. Chociaż lepsze jest to niż spędzanie czasu z Północą. - Powiedziała kotka, stając przy wojowniku. Miała nadzieję, że dwójka kotów, które mają iść z nimi na patrol, pojawi się szybko.
[705 słów]
<Malwinek?>
[Przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz