Czy mogła tu zostać? To pytanie było dziwne. Pierwszy raz spotkał się z czymś takim. Mało kto chciał spędzać z nim czas. Nie nadawał się do roli niańki. Częściej budził strach niż przyjacielskość. Było to więc bardzo intrygujące, że to małe coś postanowiło znaleźć u niego schronienie.
— To zależy od twych chęci. Jeżeli sądzisz, że to dobry wybór, zostań. To twój wszakże klan. Zrodziłaś się na tych ziemiach czyż nie?
— T-tak... t-to p-prawda... — przytaknęła mu.
Skinął więc głową, ponieważ mała miała już swoją odpowiedź. Wrócił wzrokiem w stronę Zawilca, ale nie było go już w tamtym miejscu. No nic... Dzieciak go zagadał. Jego błąd. Pozostało mu więc nawiązać kontakt. Być może kociak mógł się przydać.
— Przed czym uciekasz?
Mała przez chwilę milczała, aby w końcu nieśmiało odpowiedzieć.
— P-p-przed... ro-rodze-rodzeństwem... g-głó-głównie p-prz-przed... sio-siostrą... — miauknęła smutno, siadając obok.
Ta bliskość była bardzo niekomfortowa w jego ocenie, ale nie ruszył się ze swojego miejsca. Nie czuł potrzeby, by ulegać Jutrzence, która była tak niegroźna jak zwykły motyl, który przycupnął na kwiatku.
— Chcę cię zabić? — zapytał, ponieważ nie rozumiał co takiego musiało się stać, aby uciekać przed kimś kto miał w żyłach tą samą krew. On nie miał problemów z siostrą, byli dość blisko możliwe, że przez fakt, że pomiędzy nimi była jakaś różnica wieku. Ale i tak... tego nie rozumiał.
— W-w-wydaje m-mi si-się... ż-że chcia-chciałaby... b-b-bym si-się ni-nigdy... n-nie u-urodziła... u-uświa-uświadamia m-mi t-t-to n-na k-k-każ-każdym kro-kroku... a-a-ale n-ni-nic dzi-dziwnego... k-kto b-b-by ch-chci-chciał m-mie-mieć t-t-taką s-s-strach-strachliwą o-oso-osobę z-za sio-siostrę... — Pochyliła główkę, wbijając spojrzenie w śnieg.
— Jesteś wadliwa — stwierdził fakt oczywisty. Ktoś z takim nastawieniem do życia był słaby. — Nic dziwnego, że próbuje się ciebie pozbyć. Tak działa natura. Silniejsi wygrywają, bo nie boją się walczyć o swe miejsce na świecie. Tchórze tracą dużo. — Rzucił na nią okiem. — Życie to wszak walka o przetrwanie.
Jutrzenka zacisnęła oczka i pokiwała potwierdzająco główką, kuląc się na mroźnym podłożu.
Jego ciało nie drżało z zimna, chociaż już jakiś czas spędził w tej pozycji zastygnięty niczym posąg. Otrzepał łeb ze śniegu, oblizując pysk, by nawilżyć nos. Leżał w ciszy, przymykając na moment oczy. Jedyne co było po nim widać to pełne skupienie, gdy wyłapywał zapachy, które o dziwo dużo mu dawały informacji. Nowe miejsce powodowało, że musiał nauczyć się je rozróżniać i dzielić na te mniej interesujące.
<Jutrzenko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz