— Nie uzyskałam aprobaty jego mentora co do mianowania — oświadczyła ze spokojem, nie spuszczając wzroku z tygrysio pręgowanego. Uważnie obserwowała, jak po jego pysku przebiega zmieszane z pogardą niedowierzanie.
— Ale sama przyznałaś przed chwilą, że jest już gotowy — napomniał.
Ponownie skinęła głową.
— Tak, z mojej perspektywy jest, ale to Owcza Pierś ma największy wgląd w jego umiejętności. Rozumiem twoje zaniepokojenie, jednak to tylko i wyłącznie dla dobra twojego brata. To ważne, aby wstąpił na ścieżkę wojownika w pełni przygotowany.
Czuła, że Hiacynt nie jest zadowolony z jej tłumaczenia. Jego spojrzenie, postawa, widoczne spięcie mięśni — to wszystko mówiło samo za siebie. Nie lubiła się kłócić, więc miała nadzieję, że za moment odpuści. Nie chciała dla nikogo źle, wierzyła w swoich wojowników i liczyła na sukces Malwy. Od jego mentora usłyszała ostatnim razem, że kremowy bywa zbyt naiwny, jednakże takowe cechy ciężej jest przepracować.
— Może Owcza Pierś się myli? Nie jest już młody, możliwe, że...
— Tak, wszystko jest możliwe — przerwała mu, woląc uniknąć usłyszenia zbędnych obelg. — Zróbmy tak, Zwiędły Hiacyncie. Przepraszam, że biorę się za to dopiero teraz, jednak jak wiesz, ostatnia wojna przysporzyła nam sporo problemów i nie miałam czasu na indywidualne podejście do czyjegokolwiek treningu. Pójdę jutro z nimi na patrol i sama ocenię, czy twój brat jest gotowy. Jeśli Owcza Pierś będzie uważał inaczej niż ja, przegadam z nim to i postaram się, by Malwowa Łapa jak najszybciej przeniósł się do legowiska wojowników.
Nie lubiła składać takich obiecanek. Nigdy nie była pewna, czy jej słowa nie skończą jako rzucone na wietrze, bo nie na wszystko miała przecież wpływ.
Rudy westchnął, zerkając na nią spod zmrużonych powiek.
— Dobrze. Poczekam do jutra.
Uśmiechnęła się krzywo. Próbował wywrzeć na niej presję? Nie zapomni o swoich słowach, jednak o tym, ile będzie w stanie zrobić, przekona się dnia następnego.
***
Minęło znacznie więcej dni, ale nadeszła w końcu chwila, aby z Malwowej Łapy powstał Malwowy Rozkwit. Przez dłuższy moment rozważała, czy nadanie rodzeństwu członów o odwrotnym znaczeniu nie brzmi jak jakaś uszczypliwość, ale ostatecznie rozwiała swoje wątpliwości.
Kremowy wyglądał na szczęśliwego, rudy również zdawał się podzielać radość brata. Tygrys miała swoje obiekcje, ale zdecydowała się nie mieszać na ten moment w te sprawy.
Poczekała do czasu, gdy emocje po mianowaniu opadły, aby zatrzymać Hiacynta na uboczu obozu.
— Potrwało to dłużej, niż planowałam, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz — mruknęła na powitanie. — Miałabym jednak jedną prośbę do ciebie. Na pewno znasz swojego brata najlepiej ze wszystkich. Wiem, że to miły i dobry kocur, jednak momentami jego dobroć może mu zaślepić rozsądek. Zasłużył na miano wojownika, ale z pewnością będzie cię wciąż potrzebował blisko siebie w życiu.
<Hiacynt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz