W pełni rozumiała postawę Różanej Przełęczy. Nie miała żadnych pretensji do jej prośby o przerwę od obowiązków, bowiem po ujrzeniu na środku obozu zmaltretowane ciało jednej z lepszych wojowniczek, i ją samą ścisnęła za żołądek.
A przecież Czajka była siostrą Róży, więc szylkretka tę stratę odczuła o wiele mocniej. Tym bardziej że jej rodzeństwo od dłuższego czasu miało nieciekawą historię. Węgielek zginął tragicznie zamordowany, Pasikonik zniknęła już jakiś czas temu, a teraz zadziało się... to.
— A więc zamieniam się w słuch, moja niezastąpiona zastępczyni — rzekła, uśmiechając się łagodnie, aby choć odrobinę zejść z tej ciężkiej atmosfery, jaka panowała w klanie od dłuższego czasu.
Szylkretka zaczerpnęła głębszego oddechu. Świst umykający z jej nozdrzy przerwał chwilową ciszę, zwiastując napływ kolejnych słów.
— Bezpieczeństwo — rzuciła. — To jest teraz nasz priorytet. Musimy zadbać o to, by nikt więcej nie doznał krzywdy. Zacznijmy od obozu. Mam wrażenie, że jesteśmy dosyć mocno na widoku. Plus pamiętajmy, że Klan Wilka wie, w którym punkcie naszych terenów śpimy — dodała.
— Dlatego mamy nocne straże. Przeniesienie się w inne miejsce byłoby trudne, aczkolwiek rozsądne. Rozpatrzymy ten problem później, kontynuuj swoją przewodnią myśl — poleciła.
Brązowe ślepia zniknęły na moment za ciemnymi powiekami, a potem, wypełnione powagą, zawiesiły swe spojrzenie na niej.
— Tu jest naprawdę wiele do zrobienia.
A przecież Czajka była siostrą Róży, więc szylkretka tę stratę odczuła o wiele mocniej. Tym bardziej że jej rodzeństwo od dłuższego czasu miało nieciekawą historię. Węgielek zginął tragicznie zamordowany, Pasikonik zniknęła już jakiś czas temu, a teraz zadziało się... to.
— A więc zamieniam się w słuch, moja niezastąpiona zastępczyni — rzekła, uśmiechając się łagodnie, aby choć odrobinę zejść z tej ciężkiej atmosfery, jaka panowała w klanie od dłuższego czasu.
Szylkretka zaczerpnęła głębszego oddechu. Świst umykający z jej nozdrzy przerwał chwilową ciszę, zwiastując napływ kolejnych słów.
— Bezpieczeństwo — rzuciła. — To jest teraz nasz priorytet. Musimy zadbać o to, by nikt więcej nie doznał krzywdy. Zacznijmy od obozu. Mam wrażenie, że jesteśmy dosyć mocno na widoku. Plus pamiętajmy, że Klan Wilka wie, w którym punkcie naszych terenów śpimy — dodała.
— Dlatego mamy nocne straże. Przeniesienie się w inne miejsce byłoby trudne, aczkolwiek rozsądne. Rozpatrzymy ten problem później, kontynuuj swoją przewodnią myśl — poleciła.
Brązowe ślepia zniknęły na moment za ciemnymi powiekami, a potem, wypełnione powagą, zawiesiły swe spojrzenie na niej.
— Tu jest naprawdę wiele do zrobienia.
***
Przegadała z Różaną Przełęczą niemalże cały dzień. W życiu Tygrys nie usłyszała tyle możliwości na ogrodzenie obozu, byleby żaden wróg się do nich nie przedostał. I choć sprawa była poważna, uśmiech pchał jej się na pysk, słysząc determinację w głosie kotki.
Poniekąd pewnie kierowała nią gorycz po stracie siostry. Czajkowe Zaćmienie zasłużyła na spokojną emeryturę, a niewiadomego pochodzenia byt postanowił uniemożliwić jej osiągnięcia tego.
Ruda chciała jak najlepiej dla klanu, ale wiedziała, że nie ma już tak żwawo myślącego umysłu co kiedyś. Róża przerastała ją swoimi pomysłami, a ona po prostu się na wszystko godziła, ewentualnie wypominając kotce potencjalne wady jej planów, aby przy realizacji wzięła je pod uwagę.
Oddawała coraz więcej w jej łapy. Miała już pewność, że szylkretka jest na wszystko gotowa.
***
Ta noc była ostatnią, którą spędziła w fizycznej powłoce. Połowy nie przespała, rozmyślając nad tym, co ją czeka następnego dnia. Powinna odwiedzić syna, powinna porozmawiać trochę z córką. Bycie liderką to jedno, ale jako matka również musiała się wykazać.
Jej powieki były wyjątkowo ciężkie. Otwarcie oczu zajęło jej sporo czasu, a gdy to się stało, jasność wypełniła otaczającą ją przestrzeń. Nie czuła jednak bólu.
Dookoła niej mignęły kocie sylwetki. Niewyraźne, jakby przezroczyste.
Sama czuła się wyjątkowo lekka. Pierwszy raz od dawna wstała bez bólu w którejkolwiek z kości. Jakby znowu była młoda. To było wyjątkowo przyjemne.
W końcu obraz jej się wyostrzył. Rozpoznała stojące przed nią koty.
Topaz.
Topaz tu był, tak jak obiecał jej w dniu, w którym otrzymała życia.
Najpierw uznała to za sen, a dopiero dłuższa chwila uświadomiła ją, że wcale nie śpi.
Umarła. Zwyczajnie jej żywot skończył się, choć wcale nie czuła się taka stara. Najpewniej świat uznał, że już wystarczająco zdziałała dla klanu.
Pogodziła się z tym, że to koniec. Co prawda czuła, że na ziemi wciąż pozostawiła wiele niedokończonych spraw. Jej dzieci były dorosłe, jednak... Jelonek wciąż nie był sobą, a z Diament jej relacje ostatnimi czasy wydawały się pogorszyć.
Nie była usatysfakcjonowana z tego, jak spędziła swoje życie. Popełniła masę błędów, aczkolwiek czasu nie mogła cofnąć. Już tam nie wróci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz