Było mu okropnie wstyd, że nie zauważył tego co wyprawia jego przyjaciel. Sam Topik nigdy czegoś takiego nie robił, on nie musiał się martwić o to czy mama go nakarmi. Zawsze jadł do momentu, aż nie czuł się syty. W końcu miał normalna mame, nie to co Śledź. Nie śmiał obrazić Zajęczej Troski na głos, którą uważał za okropną kotke. Zdawał sobie sprawę, ze jego kolega znów mu zacznie gadać o tym, że ona mu tak miłość okazuję. Znowu by mówił do ściany.
Nie wiedział za dużo na temat zająców, w końcu w ich klanie głównym przysmakiem były ryby, ale zaczął się zastanawiać nad znaczeniem imienia karmicielki. Czy zające były troskliwe? Zaczął w to powątpiewać, ale obiecał sobie, że jeśli będzie miał okazję, to się poprzygląda uszatym istotą i ich podejściu do swoich dzieci.
Bardzo się zmartwił o Śledzia, jak i jego ból brzucha. Tutaj potrzebny był prawdziwy medyk, a nie udawany.
— Moja mama w inny sposób okazuję mi miłość niż twoja. — powiedział zerkając na Źródlany Dzwonek zajęta rozmową z Tonącym Pasikonikiem. Obie kotki skupiały swą uwagę na Kaczuszce, która wręcz błyszczała, gdy na niej była skupiona ich całą uwaga, w końcu z nikim nie chciała się dzielić matkami i nie raz dała do zrozumienia to bratu. — Jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwy to zgoda — odparł, a w odpowiedzi na jego wyznanie Śledź poderwał się na swoje małe łapki i uderzył kolejny raz Topika, tym razem w okolice brzucha
Na pysku czekoladowego pojawił się grymas. Nieprzyjemna odruch wymiotny przeszył ciało młodziaka, ledwo co mogł ustać na swych krótkich łapkach. Nachylił się w przód starając się nie zaliczyć gleby. Śledź z zainteresowaniem przyglądał się koledze.
— Śledziu....— stęknął spoglądając się z półprzymkniętych, powiek na kocurka, zadowolonego ze swojego czynu
— Będziemy razem brzydcy i w tym samym czasie będzie nas to samo bolało! Jak prawdziwi przyjaciele! Oh... — wyrwało się z pyska przyjaciela, gdy u jego łap Topik właśnie zwrócił śniadanie
***
Topik był przerażony. Chciał przyjaciela, a zyskał... trudno mu było określić relacje ze Śledziem. Zaczął się go bać, a raczej tego, że przyjaźń z nim może się skończyć źle dla małego kocurka, nawet jeśli żółtooki był mniejszy i młodszy. Siniaki bolały, a mimo wszystko wmawiał sobie, że to przecież oznaka przyjaźni ze strony kociaka Zajęczej Troski. Tak w końcu mu mówił Śledź i wyglądało, że naprawdę w to wierzył. On też w to wierzył, lecz od ostatniego razu zaczął unikać Śledzia. Zaczął się zastanawiać, czy Gwiezdni na pewno dobrze zrozumieli jego prośbę. Wyglądało na to, że nie do konca. To pewnie przez tę odległość między nim, a nimi i wiatr.
Tak też teraz nie chciał opuszczać boku Źródlanego Dzwonka za nic świecie, chcąc by kotka go zawsze chroniła. Nawet przed przyjaznymk kuksańcami. A on w przyszłości będzie o nią dbał, będąc medykiem, by nigdy nie chorowała.
— Topiku, mam coś dla ciebie — Brązowe oczy z zaskoczeniem wpatrywały się w to, w co pyszczku trzymał kocur. — Chciałem wykraść trochę ziół dla ciebie, ale zostałem przyłapany. Strzyżykowy Promyk jest dziwna, nie nakrzyczała na mnie, ale to pewnie dlatego, że jest ruda, a nie czarno-biała. I dała nam to... — mówiąc to dał znać skinięciem pyszczka Topikowi, aby wziął od niego podarek
Czekoladowy bicolor wahał się przez chwilę, jednak w końcu nachylił się do Śledzia i złapał ostrożnie zębami za kwiat. Nie był pewny co to było, ale ucieszył się z podarunku. Chwilę go trzymał w pysku, po czym zaczął go mamlać. Im dłużej go mamlał, tym bardziej zaczynał się krzywić. Liście były jeszcze w smaku dobre, ale reszta... Jego sierść się zjeżyła.
— A. Powiedziała jeszcze, że mamy go nie jeść — dodał po chwili przypominające sobie o czymś, o czym powinien wcześniej powiadomić przyjaciela
— A to dlaczego... pfy! — Zrozumiał dlaczego. Wypluł kwiat, który w smaku był okropny, jak i łodyżka, a w szczególności znajdujący się w niej płyn. Przynajmniej liście mniszka wyglądały na to, że są jadalne, dlatego dalej je przeżuwał, dawały mu swego rodzaju jakieś ukojenie podczas żucia ich.
— A tego to już nie wiem! — wzruszył barkami przyglądającym się jak kocur chce się pozbyć gorzkiego smaku z języka i zaraz to zaczął przeżuwać liście — A i powiedziałem jej, że chcesz być medykiem! Jak nim chcesz zostać to musisz do niej sam przyjść. Bo inaczej ci nie pozwoli i nim nie będziesz.
Topik znieruchomiał słysząc to co Śledź uczynił. Nie chciał informować medyczki wcześniej, że chce być medykiem, bojąc się, że już wcześniej mu odmówi nauk. A on nie chciał już teraz słyszeć odmowy. Chciał być medykiem, tak bardzo chciał.
— J-jak to... J-ja muszę być medykiem...
<Śledziu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz