Kocurek zamyślił się przez chwilę, w milczeniu patrząc na Piaska z oczami bez wyrazu.
- Skąd wiesz? Ty tesz szadnych nie masz - stwierdza w końcu czysto, oczekując równie czystej odpowiedzi, ale szczerze wątpił, by Piasek znalazł sobie kogoś do… uh, zabawy? Spośród innych kociąt. Znaczy, jeśli jakieś by się oczywiście pojawiły, bo jak na razie było tylko jego rodzeństwo i… no, rodzeństwo Piaska. Bez sensu, nie da się mieć przyjaciół wśród rodzeństwa. W końcu to co innego.
- Mam! Mam... kilku... I mnie lubią a ciebie nie.
- Wymyślonych? - Pyta prosto z mostu, jakby podważając wypowiedź Piaska, wraz z przekrzywieniem głowy. - Wymyśleni się nie liczą
- Nie są wymyśleni! Srebrny to mój przyjaciel. I Stokrotka... - dodał nieco ciszej, widocznie bojąc się reakcji kocurka na wieść, że ma dobry kontakt z jego rodzeństwem.
Kocurek pokręcił głową.
- To się nie liczy, bo to moje lodzeństwo. Oni są skasani na pszebywanie s wami w jednym pomieszczeniu - stwierdza po chwili, nadal główkując. Oczywiście, że ,,ciebie nie lubią", całkowicie olał. W końcu wyszli z jednego brzucha, nie mogli się nawzajem lubić, to była czysta rywalizacja, dosłownie o wszystko! Z taką ilością dodatkowych rywali wokół siebie, czasem był czysty chaos, a przyznać głośno o rodzinnej więzi nie miał zamiaru, bo jeszcze by się porzygał.
- Ale... to przyjaciele. Nie są moją rodziną, więc się liczą - miauknął pewnie. - A ty? Ty nie masz przyjaciół w moim rodzeństwie, bo jesteś niemiły.
- A kto by chciał? - pyta, szczerze marszcząc pysk, nad którym teraz nie specjalnie panuje - Tfoje siostly są wledne i mają kije pod ogonami. I ufaszają się sa lepsze. Nie będę nikomu słuszył ! - Miauknął butnie, strosząc ogon. Ta cała Iskierka chciała z niego zrobić jakiegoś pomagiera, ale on się nie da.
- Wcale nie są... No... no może troszkę, ale tylko dla ciebie, bo jesteś niemiły. Gdybyś nie był taki wredny to zobaczyłbyś, że są fajne. I... i jak to służył? - Zamrugał zaskoczony.
- Nie tylko dla mnie. Dla innych tesz, po plostu jesteś ślepy - odparł obojętnie, jakby stwierdzając fakt - Posa tym ja tylko mófię plafdę. Chciałem zaploponować sabawę w potęszne foltece. A tfoja siostla na mnie fuknęła i była jak: ,,Nie, bla bla bla, Piaskowa Gfiasda, bla bla bla, będę się s tobą bafić jak bęciesz moim poddanym" - Wytłumaczył, zmieniając swój ton na "głos" Iskierki podczas swojego imitowania jej wypowiedzi.
- Ploponowanie fam sabaw nie ma sensu - podsumował na końcu. W końcu jak ma się bawić z nimi i być miły, skoro jeden to ledwo żyje a reszta ma problemy o coś? Po prostu nie będzie tego robił i niech się wypchają! Piasek położył po sobie uszka słysząc to wszystko.
- My... Nie możemy się z wami bawić. Mama nam nie pozwala - wytłumaczył to już któryś raz z kolei. - I... i przykro mi, że tak cię potraktowała…
- To się jej postaw - stwierdza, jakby to była najbardziej logiczna rzecz na świecie. On ciągle marudził. Co prawda nie zawsze z pozytywnym skutkiem, ale to chyba normalne okazywać swoje potrzeby i niezadowolenie, nie? - I to pszeplosiny? Jeśli tak, to ich nie pszyjmuję, a tobie nie powinno być pszyklo. To tfoja siostla powinna pszeplosić.
- Nie... Nie mogę... Nie zrozumiesz. Ja kocham swoją mamę i nie chcę jej zasmucać - miauknął kremowy. - Nie, ja... Ja... Ja chciałem tylko... Bo to niefajne zachowanie z jej strony, prawda, ale ty także nie jesteś bez winy. Mnie nigdy nie przeprosiłeś za swoje dziecinne zachowanie i wkładanie mi palców do ucha.
- Nie lozumiem - stwierdza po chwili - Tfoja mama jest taka wlaszliwa, sze płacze i jej smutno jeśli slobisz cokolwiek na tso masz ochotę? Ale to ftedy tobie jest smutno, lubisz jak ci smutno? - No dziwak! On by się nie dał. Racja, różnica charakterów, jednak jego ,,ja" było o wiele ważniejsze. No i trzeba było walczyć o swoje potrzeby, a nie patrzeć na to, że mama coś gada. Jego mama gada naprawdę sporo, najczęściej jakieś wykłady i historie, które są niesamowicie nudne. Ale jak nie słucha, to po prostu dostaje po uszach, albo widzi na jej pysku zirytowanie, a nie smutek czy coś. Na kolejne słowa Piaska jego oczy lekko zalśniły.
- Ale to fajne! Moje lodzeństwo tesz się ilytuje, jak tak lobię i takie mają śmieszne miny - tu jednak przerywa, odchrząkuje i napina pierś, dumnie stawiając ogon na sztorc - Ale dobsze. Będę lepszy. Pszeplaszam, Piasku - Wymiauczał swoje dostojne przeprosiny. Czy w środku było mu przykro? Nie bardzo, po prostu chciał być lepszy od Lew i skoro Piasek chciał przeprosiny, to je dostał. Kremowy zamrugał zaskoczony i miło się uśmiechnął.
- Dzięki. Nie sądziłem, że potrafisz być miły... I nie, moja mama nie płacze. Po prostu... Chcę dla nas dobrze - westchnął. - I właśnie dlatego nie zrozumiesz, bo nie jesteś jej synem. Ja też nie rozumiałem, ale z czasem to dostrzegłem. Przyzwyczaiłem się, że musze być inny od reszty kociąt.
O! Jednak umiał się uśmiechać. Co prawda przez to wszystko Szept chciał mu dokuczyć w jakiś sposób. Nie ze złośliwości. No, może trochę. Po prostu tak reagował no! A Piasek wydawał się być powoli fajny. Nadal nudny, ale fajny, więc robienie psikusów wręcz pchało się do umysłu Szepta. Tyle pomysłów!
- Nie ma splawy - odparł na pierwsze słowo, po czym dokończył, odpowiadając na to coś o byciu miłym - Zdasza się - miauknął w odpowiedzi, wzruszając jedynie barkami obojętnie. Pmh, ale oczywiście, że zawsze był miły. Po prostu na swój sposób.
- Hm, hm. Lozumiem. Moja nam lobi wykłady. Są nudne, ale podobno konieczne - Podłapał temat marudzenia, kiwając głową ze dwa razy krótko ze zrozumieniem - A posa tym, jusz jeseś inny. -Miauknął głośno, po czym wskazał w stronę głowy kociaka - Masz zaklęcone ślimaki zamiast uszu!
- Też masz ślimaki - wytknął mu to kocurek, wskazując na uszy Szeptu. - Bardziej zakręcone od moich, bo mają jeszcze jakieś włosy na końcówkach - zauważył Piasek.
- Właśnie, właśnie. Dlogi kolego jeseś baldzo sposszegafczy - tu siadł, uniósł głowę do góry i teatralnie łapką niby to "odrzucił" sierść na swoim policzku w tył, jednak nic to szczerze nie dało - Dlatego są wspaniałe i fyjątkowe i fiększość kotów ma nolmalne uszy, a te naleszą do mniejszości. A skolo tesz takie masz, to naleszysz do tej mniejszości a to osnacza, sze jusz jesteś ,,inny nisz wszyscy" - odpowiada pewnie, z uśmiechem na pysku. Zaraz potem jednak robi skoncentrowaną minę patrząc gdzieś w bok i przykładając łapkę do brody niczym zamyślony Jezus - A pszynajmniej tak mófi tata.
- Ja nie lubię być wyjątkowy - zdradził to koledze. - Chciałbym być normalnym kotem... Bycie innym jest... ciężkie. To, że się wyróżniasz sprawia tylko problemy.
- Czyli nie lubisz ale musisz? Ale to snowu nie ma sensu - Gdzie tu logika, gdzie znany wszystkim sens? Jak czegoś nie lubisz to po prostu nie robisz i elo, sprawa rozwiązana, a jak ma ktoś z tym problem to już, no, jego problem, nie nasz. Przecież to proste i logiczne.
- Fcale nie cięszkie. Ja to lubię moje uszy i być podziwianym. A jak komuś się nie podobają to snaczy, sze mają ze sobą ploblem. I jak na lazie nie miałem szadnych ploblemów - odparł pewnie.
- Bo ty... nie jesteś rudy... - rzekł gorzko. - A mnie porównują wciąż do mojej praprababci, która zrobiła wiele złego. To nie jest fajne. - A. Aaaaa to o to chodziło. W umyśle kocurka zaświeciła się lampka, a sam jakby doznał właśnie olśnienia. A no tak, miał rację, chociaż ta ,,wyjątkowość” w tym przypadku to więcej czegoś złego niż dobrego. Najpewniej starsza wersja Szeptu rzuciłaby teraz czymś mądrym, jednak niestety obecne Szepcisko nie specjalnie rozumie nie dość, że uczuć kocich, to nie ma pojęcia jak się pociesza koty. Ba, nawet nie zdawał sobie sprawy przecież, że zrobił coś złego z tym paluchem.
- A tak, szeczywiście - Miauknął jedynie w odpowiedzi. No bo co, linii krwi nie zmieni ani nic, postrzegania kotów również. - To chyba nie fajna ta fyjątkowośc w tym pszypadku. A myślałeś kiedyś o tym by nie być ludym? - Czysto teoretyczne, kierowane ciekawością pytanie wyszło z jego pyska, brzmiąc trochę jakby właśnie sprzedawał odkurzacz starym babciom, tym tonem kiedy musisz opowiedzieć o zaletach tego jakże genialnego turno odkurzacza i czemu musisz wybrać akurat ten okaz. Dodatkowo wyglądało to tak, jakby Szept miał możliwości natychmiastowej zmiany ubarwienia. Czy to pytanie było niewłaściwe? Lilowy tak czy inaczej nie zdawał sobie z tego sprawy.
<Piasek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz