dawno, dawno temu...
Nie wiedział jak ma odpowiedzieć na to pytanie, to też stał jak ciele wpatrując się w Miodunke szeroko otwartymi oczami. Z jego pyska wydobył się pomruk, gdy próbował znaleźć odpowiedź. Niestety nie umiał jej znaleźć, pomimo stania w ciszy, dla których mogła być ona niezręczna. Jednak po szylkretce nie widać było żadnego grymasu na pysku, cierpliwie wyczekiwała odpowiedzi.
— Em... Nie wiem. — odparł w końcu podwijając lewa łapę i wlepiając wzrok w ziemię — Moim jedynym celem było ukończenie treningu, nie rozmysłem co dalej, gdy już go ukończę i zostanę wojownikiem.
Przeniósł spojrzenie na zielonkawe oczy kotki, która przez cały czas bacznie mu się przyglądała, tak jakby analizowała każde słowo, które padało z jego pyska. Machnął nerwowo ogonem i odwrócił głowę. Po co on właściwe z nią gadał? Nie była nikim z rodziny i była upierdliwa, udając to zainteresowanie nim.
— Czy celem może być pozostanie przy życiu i skonanie jako starzec, gdy już zazna się szczęścia? — Słowa początkowo po cichu wybrzmiewały z jego pyska, każde kolejne brzmiało jednak głośniej
Ponownie wpatrywał się tępo w Miodunke, mając nadzieję, że ta nie zacznie się śmiać. Cóż, może i Mniszek nie miał przyjaciół, nie był blisko ze swoją rodziną, ale chciał znaleźć szczęście w życiu jak inni. Częściowo znalazł, ale to jeszcze nie było to. No i nie chciał dokonać żywota młodo. Nie teraz po tym co przeszedł na treningach. Teraz to koniecznie musiał umrzeć jako starzec, śmiejąc się nad grobem Fretki, że on w przeciwieństwie do niej odnalazł radość z życia.
— Hmmm... jest to możliwe. Ale chyba najważniejsze jest by zaznać szczęścia w życiu, a zestarzenie się tego nie gwarantuje.
— Jesteś starsza, — i pewnie też mądrzejsza — więc pewnie masz rację — odparł, po czym dostrzegając minę kotki skonfundowany dodał — Starsza, nie stara...
I znowu źle się wyraził. Przynajmniej Miodunka nie miała zamiaru mu natłuc po głowie, jak matka. Prawda?
Zdążył się dowiedzieć już od niektórych kotów na temat tego, co spotkało zastępczynię i jakie były tego skutki, przy okazji dowiadując się tego jak w ogóle doszło do tego, że pojawił się na tym świecie i dlaczego nie znał swojego ojca. A Mniszek był we własnej osobie jednym ze skutków, który stał na środku obozu. Dwa pozostałe gdzieś się zawieruszyły, najpewniej były na treningach ze swoimi mentorami.
Nie rozumiał tylko czemu koty z Owocowego Lasu częściej obdarowywały Fretkę większym współczuciem, a nie jego czy Iskre. Im się bardziej to należało, nie prosili się na ten świat, by żyć z kotką, która twardą łapa będzie wychowywać swoje niechciane potomstwo. W sumie Skrzypowi też by współczucie się przydało, w końcu jako jeden z ich trójki miał tak bardzo sprany mózg, że uważał matkę za bóstwo. Jeśli ta cała Wszechmatka, w która ostatnio większość Owocniaków zaczęło wierzyć istniała, to miał nadzieję, że będzie na tyle sprawiedliwa by ukarać Fretkę. Może wtedy i on sam zacznie w nią wierzyć?
Bez słowa wyminął Miodunke, pozostawiając ją sama sobie. Wolał chwilę czasu wolnego spędzić w towarzystwie bliskiego mu kota, tak więc gdy tylko dostrzegł białe futro kotki opuszczającą legowisko wojowników ruszył w jej kierunku. Chciał się przywitać i pochwalić tym, że skończył trening, nawet jeśli Jarząb to już wiedziała, w końcu widziała ceremonię mianowania Mniszka. Gdy miał zawołać ja chcąc zwrócić jej uwagę, gdzieś z boku rozbrzmiał kocięcy głos.
— Mamo! Mamo! Zobacz co znalazłam!
Cały spięty przystanął przyglądając się jak niedawno mianowana czekoladowa uczennica podbiega do jego byłej mentorki i pokazuje jej swoje znalezisko. Jarząb z zainteresowaniem i uśmiechem na pysku rozmawiała ze swoją córką. Ta urokliwa scena była dla niego jak szpila wbita w serce. Ze spuszczonym łbem rzucając cicho przekleństwo pod nosem ruszył w kierunku legowiska medyka, mając nadzieję, że Witka znajdzie coś na jego dolegliwość jaką był nagle bolący brzuch.
<Miodunko, chyba że ty pomożesz i znajdziesz lekarstwo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz