[zgromadzenie]
To był ten dzień. Dzień zgromadzenia. Na niebie wyraźnie było widać księżyc, który był w pełni, dzięki czemu noc nie była taka ciemna. Gdy dowiedziała się, że pójdzie na zgromadzenie, prawie pisnęła z zachwytu, a potem skakała wokół całego klanu. Wiedziała, że pójdzie, no bo przecież była medyczką, ale i tak się bardzo cieszyła. Lubiła chodzić na zgromadzenia. Nie było tam granic w poznawaniu przyjaciół. Mogła zawierać znajomości nawet z kimś z innego klanu. W dodatku każdy był pokojowo nastawiony, co nie zdarzało się często. Nareszcie, gdy już Listkowa Łapusia tak strasznie się niecierpliwiła, wyruszyli z obozu. Szła z innymi w kierunku wyspy, kiedy zbliżyła się do niej Uroczy Księżycuś.
- Co myślisz o tym zgromadzeniu? Jak zareagują inne klany na nasze imiona? - spytała kotka.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - uspokoiła ją. - Wiem, że inne klany będą nam zazdrościć, ale chyba nie aż tak. - uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do siostry. - Myślisz, że poznam jakichś medyków? Może ktoś jest w naszym wieku? - przeszła do tematu, o którym myślała przez cały czas. Jednak Uroczy Księżycuś najwyraźniej nie chciała jeszcze kończyć rozmowy.
- Chyba raczej z nas szydzić. - powiedziała ku ogromnym zdziwieniu Listkowej Łapusi.
- Szydzić? - powtórzyła zdezorientowana nie mogąc uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszała. - Mamy cudowne imiona. Wiem, że nie każdy to zauważa, ale chyba nie jesteś taka marudna, jak inni? - pokręciła głową zszokowana i lekko zasmucona. Czyżby jej siostra zmieniała się w marudnego i wiecznie nieszczęśliwego kota?
- Siostro, czy ty naprawdę nie widzisz, co się dzieje? - Uroczy Księżycuś zamknęła oczy. - Nie protestuję, tylko dlatego, że jest naszą matką. To szaleństwo musi się skończyć! - miauknęła z rozpaczą słyszalną w głosie.
- Szaleństwo? - znowu pokręciła głową zawiedziona. Kompletnie nie rozpoznawała dzisiaj siostry. Martwiła się o nią. - Nowe imiona są ładne. Na przykład moje dodaje mi słodkości i delikatności. No i jest ciekawe. Nawet, jeśli inne klany nie będą zazdrościć, to na pewno nie będą kpić ani szydzić. - stanowczo zaprzeczyła, próbując przekonać drugą kotkę, że ma rację. Jednak ta tylko strzepnęła wąsami i odeszła od Listkowej Łapusi.
***
Dotarła na wyspę i usiadła sobie w miejscu medyków, obdarzając wszystkich radosnymi uśmiechami. Nagle zobaczyła trochę młodszą od siebie, czarną kotkę, która właśnie szła w jej kierunku. Uczennica medyczki uśmiechnęła się do niej.
- Hej, jesteś medyczką? Nauczysz mnie czegoś? - zapytała. Listkowa Łapusia pokiwała głową.
- Tak, jestem medyczką. - przytaknęła i zastanowiła się przez chwilę. - Wiesz, co… Mogę ci na przykład zaśpiewać piosenkę. - zaproponowała i nie czekając na odpowiedź, zaczęła: - Tralalalala. Ziółka wszystkie znam jaaaaa! Lecznicze roślinki bardzo fajne sąąąąąąą. Bo one leczą-ą-ą-ą-ą! To zadanie dla medyka, takiego jak jaaaaa! Tutaj wrotycz i kocimiętka… Tutaj jest też nadwodna miętkaaaaa! Patyki i pajęczyny nastawią złamane kończyny! - uśmiechnęła się i przeszła do refrenu. - Ziółka, ziółka, ziółka, ziółka… Ziółka fajne sąąąąąą… Cudna medyczka jaaaaa! Tralalala… Ja uleczę każdeeeeegooooo, nieważne nawet z czeeeeegoooooo! - zobaczyła, że jej nowa przyjaciółka otworzyła szeroko pysk i po chwili miauknęła:
- Liście maliny zatrzymują krwawieeenie. Mech z wodą gasi każde pragnieeenie. Mak jest używany do łagodzenia bóóóóólu. Miód leczy gardło i znajduje się w każdym uuuuuuulu. Wrotycz leczy kaszle, zatrucia i raaaaaaaany. Nie sprzeciwiaj się medykowi, bo zostaniesz ukaraaaaany. - zaśpiewała kotka cicho. Listkowa Łapusia przez chwilę się namyślała, w końcu zanuciła:
- Ogórecznik wcale z niczym nie zmieszany, da mleko dla każdej kociej mamy. Lecz on także gorączkę leeeeczy. Tylko najpierw trzeba dodać trochę mleeeeczy. Stokrotki owalne liście i szczawu wielkie kiście, to wszystko siły Ci dooooodaaaaa. To lepsze niż krystaliczna woooodaaa. - zaśpiewała zadowolona ze swoich rymów.
- Krwawnik powoduje wymiooooooty. Uleczy z zatruć wszystkie koooooty. Jeśli któryś z starszych kleszcza maaaa, medyczka mysią żółć mu daaaaaa. Hej! Zioła lecznicze uratują cię! Warto być medykiem, każdy o tym wie! - wrzasnęła czarna kotka.
- Na Klan Gwiazdy! - usłyszała za sobą. Odwróciła się i ze zdumieniem zobaczyła Skaczusiącą Falusię. Zanim cokolwiek powiedziała, jej nowa przyjaciółka się odezwała:
- Czego od nas chcesz? Jesteś medyczką? - zapytała się jej.
- Właściwie… mam sprawę do Listkowej Łapusi. Osobistą. - stwierdziła wojowniczka Klanu Klifu, na co uczennica medyczki spojrzała na nią zdziwiona.
- Ale ja rozmawiałam z nią pierwsza. - czarna kotka nie wyglądała na zadowoloną. - Kim ty jesteś, że przychodzisz i mówisz, że mam sobie pójść? Tworzymy piosenkę, nie przerywaj nam, chyba, że jesteś medyczką. Jeśli jednak nie masz tej przyjemnooooości, to żałuj, bo tracisz dużo możliwooooości. Nie poradzi ci sam Klan Gwiaaaazdy, który jest cudowny, wie o tym kaaaażdy. Jeśli nie zostaniesz medyyyykiem, to zmarnuje się całe twoje żyyyycie. - miauknęła. Skaczusiąca Falusia tylko otworzyła pysk, wpatrując się w kotki.
- No to może, tak to zrobimy, że wyjaśnisz mi tą sekretną sprawę. - Listkowa Łapusia zrobiła tajemniczą minę i spojrzała na młodą, czarną kotkę. - Później do Ciebie wrócę i pośpiewamy sobie, dobra? - gdy jej nowa przyjaciółka bardzo niechętnie przytaknęła, uczennica medyczki uśmiechnęła się i poszła za wojowniczką w ciche i odludne miejsce. Skaczusiąca Falusia wzięła głęboki wdech i miauknęła:
- Pamiętasz, że otruto Perliczy Grzebień i Złotą Pręgę, prawda? - zaczęła cicho.
- Oczywiście, że pamiętam. To było okropne, tak zatruć bezbronnych i niewinnych starszych. Ale, to było dawno. Nie stało się nic nowego, w związku z tym, więc o co chodzi? - spytała.
- Sądzę, że kto inny był celem mordercy. W końcu… część starszych jest radnymi. Chcieli zabić ich, ale z jakiegoś powodu zatruta zwierzyna trafiła w łapy Złotej i Perliczki. Skoro się nie udało… To spróbują. Znowu. - wyjaśniła. To było dla Listkowej Łapusi trochę skomplikowane, ale całkiem logiczne.
- Tak sądzisz? Ale czemu ktoś miałby być aż tak podły? I skąd o tym wiesz? - spytała, trochę zdezorientowana.
- Powiedzmy, że… tylko nikomu nie mów… miałam wtyki w dawnej władzy. Wiem to i owo. I wiem także, że to się powtórzy, prędzej czy później. Dlatego wymyśliłam coś, by chronić starszych. Ale przydałaby nam się trzecia osoba. I dlatego tu przyszłam. Wiem, że byś nikogo nie skrzywdziła, znam cię od kocięcia przecież. - to, co wojowniczka mówiła, było trochę straszne i bardzo smutne. Ale przecież wszystko będzie dobrze, jak uratuje starszych.
- Okej, to co zrobimy? - spytała.
- Jak na razie wraz ze Srebrną Szadzią pilnujemy starszych. Sprawdzamy, czy nic im nie jest i zawsze jedna z nas jest u nich, aby sprawdzać, czy zwierzyna, którą dostają, nie jest zatruta. Ale obie jesteśmy już wojowniczkami i będą nas wysyłać na patrole, a wtedy może zrobić się problem, gdyby wysłali nas obie w tym samym czasie. Dlatego potrzebujemy kogoś jeszcze, kto by to robił, gdy my nie będziemy mogły. Mogę na Ciebie liczyć, Listkowa Łapusio? Tylko nie możesz nikomu powiedzieć.
- Teraz jestem uczennicą, mam sporo na głowie, ale powinno się znaleźć trochę czasu. Będę chroniła starszych, przysięgam. Możesz na mnie liczyć. To wszystko? - spytała.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - miauknęła Skaczusiąca Falusia zadowolona i przytuliła do siebie medyczkę. - Tak, to wszystko. Możesz wracać do… cokolwiek robiłaś z tą czarną uczenni- gdy wojowniczka gwałtownie przerwała, Listkowa Łapusia zaniepokojona podążyła za jej spojrzeniem i zobaczyła swoją nową przyjaciółkę. Stała blisko nich, miała uszy skierowane w ich stronę. - Ten wilczak chyba nas podsłuchał! - miauknęła Skaczusiąca Falusia z trwogą w głosie i wytrzeszczyła oczy.
- Tak. Mogę powiedzieć to Szakalej Gwieździe, jaki macie słaby klan nie licząc tych imion. Albo komuś z waszego klanu? - czarna kotka rozmyślała na głos. - Dziwne sobie miejsce wybrałaś na rozmowę. - zwróciła się do Skaczusiącej Falusi. - Nie lepiej w ustronnym miejscu na naszym terytorium? - miauknęła. Listkowa Łapusia zauważyła, że wojowniczka z jej klanu patrzy się na nią ze strachem. Sama nie wiedziała, co myśleć.
- Hej, nie gniewaj się tak. - podeszła do czarnej uczennicy i położyła swój ogon na jej grzbiecie, próbując ją uspokoić. - Idziemy sobie pośpiewać? - miauknęła, mając nadzieję, że rozluźni w ten sposób atmosferę. - To my już sobie pójdziemy, dobra? - miauknęła do Skaczusiącej Falusi.
- Dobra, ale przekonaj ją, by tego nie rozpowiadała, bo możemy mieć kłopoty albo ze strony Klanu Wilka albo naszych własnych kotów. - szepnęła jej wojowniczka na ucho, odwróciła się i poszła gdzieś. Listkowa Łapusia pokiwała głową i poszła ze swoją koleżanką do miejsca medyków. Uśmiechnęła się do niej.
- W ogóle, to jak masz na imię? - spytała przyjaźnie.
- Nocka, a ty? - miauknęła czarna kotka.
- Wcześniej nazywałam się Liściasta Łapa, ale teraz jestem Listkowa Łapusia. - miauknęła, a gdy słowa wilczaczki do niej dotarły, spojrzała na koleżankę ze zdziwieniem. - Nocka? Jesteś kocięciem?
- Eh, nie. Nazywam się Nocna Łapa. Nie jestem kocięciem. - uczennica wyglądała na nieco speszoną. - Dokończymy piosenkę? - spytała.
- Chętnie! - miauknęła i uśmiechnęła się. - Ech… Masz jakiś pomysł? Rymy mi się skończyły. A może zaśpiewamy moim mentorkom, to co już wymyśliłyśmy? Na pewno będą zadowolone.
- Ja też chciałam zostać medyczką… - miauknęła Nocna Łapa łamiącym się głosem.
- Czyli nie jesteś medyczką? - spytała zdezorientowana. - Myślałam, że jesteś, no bo śpiewałaś ze mną o ziołach i byłaś tutaj w miejscu medyków. Ale czemu szkolisz się na wojownika, skoro tego nie chciałaś?
- Bo… - zaczęła czarna kotka urywającym się głosem. - Ja lepiej już pójdę. - miauknęła, odwróciła się i oddaliła się od Listkowej Łapusi, która patrzyła na nią ze smutkiem.
***
Przechadzała się po wyspie trochę znudzona. Wtedy spotkała młodą, szylkretową kotkę. Podeszła do niej i uśmiechnęła się przyjaźnie na powitanie.
- Hej! Jestem Listkowa Łapusia z Klanu Klifu! Ty pewnie jesteś z Owocowego Lasu, sądząc po zapachu. Jak się nazywasz? - spytała miłym głosem. Kotka spojrzała na nią, zmrużyła oczy i pokręciła głową. Medyczka nie rozumiejąc, o co jej chodzi przechyliła łebek i poczekała jeszcze chwilę. W końcu podeszła bliżej, uśmiechnęła się i miauknęła: - Halo? Jak się nazywasz? - mimo miłego tonu klifiaczki kotka z Owocowego Lasu odsunęła się i dopiero potem odpowiedziała:
- Jakoś. - mruknęła szorstko. Listkowa Łapusia uznała, że to trochę dziwne imię, ale nie komentowała, żeby nie być niemiłą. Zamiast tego grzecznie się przywitała.
- Cześć, Jakoś! - miauknęła przyjaźnie. - Ja jestem Listkowa Łapusia z Klanu Klifu. A ty jesteś z Owocowego Lasu, prawda? - miauknęła.
- No, tak jakby. - odburknęła. To nie była odpowiedź, której medyczka się spodziewała, ale zignorowała to i postanowiła przejść do innego tematu. Uśmiechnęła się szerzej, próbując ją pocieszyć.
- Czemu jesteś taka smutna? - miauknęła, podchodząc bliżej i wyciągając łapy. - Chcesz się przytulić? Przytulki zawsze pomagają. - Jakoś ponownie zaskoczyła kotkę swoją reakcją, otwierając pysk, nic nie mówiąc i nie ruszając się. Czy to znaczyło, że chce być przytulona? Listkowa Łapusia nie zastanawiała się i objęła łapami szylkretową kotkę. Wtuliła się w jej półdługie, ciepłe futro i zamruczała zadowolona. Nie puszczała, tylko ściskała mocniej i mocniej. Przymknęła oczy z rozkoszą. Poczuła, jak ciało Jakoś zaczęło dygotać. Nic nie mówiła, więc medyczka ją puściła, żeby sprawdzić, czy wszystko dobrze. Zaniepokojona pogłaskała ją łapą po grzbiecie i uśmiechnęła się. - Wszystko w porządku? - miauknęła. Szczęka Jakoś opadła, a kotka nic nie powiedziała. - Wszystko dobrze? - powtórzyła Listkowa Łapusia.
- Ch-chyba t-tak? A-albo nie? - majaczyła owocniaczka. Medyczka uśmiechnęła się, gdy Jakoś cokolwiek powiedziała. Chociaż jej słowa były niezrozumiałe i nie miały sensu. Kotka nawet nie wiedziała, czy wszystko z nią dobrze.
- Nie martw się, jakby coś było nie tak, to ci pomogę. - miauknęła, uśmiechając się lekko. Jakoś patrzyła się na Listkową Łapusię, wyglądała na szczęśliwą, ale nagle lekko odepchnęła kotkę łapą i zaczęła płakać.
- Zaczekaj. Czemu płaczesz? - spytała medyczka błagalnie, nie chcąc, żeby obca kotka była smutna.
- S-skrzywdz- zaczęła Jakoś, ale przerwała i nie dokończyła słowa. - To nieistotne, po prostu mnie zostaw! - wyszlochała żałośnie, spotykając się z kolejnym współczującym spojrzeniem Listkowej Łapusi.
- Na pewno? - miauknęła niebieska cicho. - Tak po prostu mam Cię zostawić samą? Przecież widzę, że jesteś smutna. Nie chcesz żadnego pocieszenia?
- Wiem, co mówię. - rzuciła Jakoś, krztusząc się śliną. - Odczep się ode mnie i zapomnij, że kiedykolwiek się poznałyśmy.
- Zapomnieć o tobie? - zdziwiła się medyczka. - Wolałabym nie. - podeszła do kotki i szybko się przytuliła. - To papa i do zobaczenia. - oddaliła się trochę, co chwila oglądając się za siebie. Zobaczyła, jak Jakoś odbiega gdzieś w mrok i zasmuciła się.
***
Wrócili do obozu. Kotka wyspała się i poszła na trening medyczny. Dobrze jej szło, nie myliła się z ziołami i chorobami i nie mogła opanować uśmiechu i pisków, gdy dowiedziała się, że prawdopodobnie niedługo skończy trening.
[2080 słów]
[Przyznano 40%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz