Wracała zmęczona po kolejnym treningu polegającym na tym, iż Kurza Pogoń motywowała ją do coraz to szybszego biegu swoimi wrzaskami. Doprawdy, bura o wiele lepiej sprawdziłaby się w roli alarmu przeciwwłamaniowego do obozu niż jako jej mentorka. Choć z chęcią powyzywałaby jeszcze wspomnianą kocicę w myślach, wyczerpane ciało domagało się pożywienia i to jak najprędzej, dlatego skierowała się w stronę stosu ze zwierzyną.
Łapczywie pochwyciła z niego nornicę i nie rozglądając się, udała się z piszczką w stronę oddalonego zakątka, w którym mogłaby ze spokojem ją spożyć. Była tak padnięta, że po drodze nie zauważyła siedzącego nieopodal wojownika.
— Czego chcesz, Iskrząca Łapo? — zapytał rudy, kiedy ta się zbliżyła. -— Nie powinnaś ćwiczyć na treningu, zamiast zawracać mi głowę?
Ach, jakżeby mogła zapomnieć o tym czarującym osobniku. Zwiędły Hiacynt nigdy jej nie lubił i nie śmiał tego ukrywać, swoim szorstkim sposobem bycia skutecznie ją od siebie odstraszając. Czemu musiała wpaść akurat na niego?
— Wybacz — mruknęła w odpowiedzi, nieco wzdrygając się przez złowrogie spojrzenie wojownika. Naprawdę nie rozumiała, dlaczego zawsze chodził taki najeżony. — Już skończyłam na dzisiaj trening, Kurza Pogoń dała mi czas na odpoczynek.
— W klanie zawsze znajdzie się coś do roboty. Uczniowie powinni bardziej angażować się w swoje obowiązki, a nie zwalać ja na innych wojowników — przewrócił niebieskimi oczami.
Pomimo mocno odczuwalnego zmęczenia, w Iskrzącej Łapie się zagotowało. W ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie powiedzieć słów, których mogłaby później żałować.
— Skoro moja własna mentorka uznała, że wypełniłam wszystkie obowiązki, to chyba nie mój problem? — zapytała z wymuszonym uśmiechem, chcąc ulotnić się stamtąd jak najszybciej.
— Pewnie już miała cię dość — odparł bez emocji kocur, powracając do zaczętej wcześniej myszy.
Iskierka wlepiła w niego żółte ślepia i przez moment zamilkła. O nie, nie pozwoli mu na satysfakcję z tego, że trafił w jej czuły punkt. Gdy zaskoczony jej zachowaniem wojownik uniósł brwi w pytającym wyrazie, ta wybuchła śmiechem.
— Czy ty naprawdę czerpiesz przyjemność z zachowywania się jak stary dziad, Zwiędły Hiacyncie? Nawet mój dziadek, Rozżarzony Płomień, uśmiecha się częściej od ciebie — zachichotała, z zadowoleniem obserwując rosnący poziom irytacji u rudego.
Skoro jej nie lubi, jego strata. W obecnym stanie, z piekącymi poduszkami u łap i bolącym z niewyspania łbem, już kompletnie ją to nie obchodziło.
<Zwiędły Hiacyncie?>
[369 słów]
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz