— Nie wierzę, w to że oskarżyła mnie o kłamstwo... Przecież nic nam nie powiedziała o Drodze Grzmotu! Ani słówka! Gepardzi Smród też nic nie wspomniał... zmówiły się dwie jędze — syknęła Lew, w łapach trzymała mysz, którą udało się jej pochwycić dzięki Iskierce. — Nie różnią się niczym od tej myszy... Chcesz ją zabić? — spytała Lwia Łapa, sama nie mając zamiaru brudzić sobie łap, jednak nie chciała też zwierzęcia wypuszczać, nie zasługiwało na litość.
Nie zastanawiając się, Iskrząca Łapa zakończyła żywot piszczki jednym, szybkim ruchem. Rozumiała niechęć siostry, ale sama nie miała obiekcji przed wykonaniem tej ,,brudnej roboty” - była to nieodłączna część ścieżki wojownika. Dodatkowo, ta brutalna czynność przyniosła jej delikatne uczucie ulgi, pozwoliła rozładować negatywne emocje spowodowane zrzędzeniem swojej mentorki.
— Nie obrażaj myszy porównaniem do Kurzej Pogoni. Ta menda jest co najwyżej mysim bobkiem — mruknęła cętkowana, oblizując pysk z resztek krwi. — Jeszcze znajdziemy sposób na idealną zemstę i już żaden rudy nie będzie musiał przechodzić przez to, co my.
— I jak wam poszło? — tuż za nimi usłyszały głos Gepardziego Mrozu. — No, nie najgorzej. Zbierajcie zwierzynę i wracamy do obozu. Czeka nas dzisiaj jeszcze dużo pracy!
***
Iskierka z lekką zadyszką zatrzymała się u boku siostry, która również starała się złapać oddech. Chociaż nie była to jeszcze szczytowa forma, obie radziły sobie o wiele lepiej z długodystansowym biegiem, a ich kondycja znacznie się poprawiła.
— Dobrze ci idzie — miauknęła do Lwiej Łapy, która odwdzięczyła się uśmiechem.
— Tobie też siostrzyczko. Cieszę się, że znowu możemy razem potrenować — wymruczała, ocierając się o bok cętkowanej.
— No dobrze, koniec tego obijania się — wypaliła Kurza Pogoń zdeterminowanym tonem. Iskrząca Łapa miała ochotę głośno zaprotestować, lecz po tylu wschodach spędzonych z kocicą dobrze wiedziała, że to do niczego nie prowadzi. — Widzicie to dziwne, zniszczone coś obok Martwego Szlaku? To upadły potwór. Waszym zadaniem jest dobiec tam bez żadnego zatrzymywania się. Jeśli zobaczę, że któraś robi sobie przerwę, osobiście zadbam o to, by wyciągała kleszcze starszym przez następny księżyc.
— Jednak jak już tam dotrzecie, możecie chwilę odsapnąć — dodała spokojnym tonem szynszylowa, kładąc ogon na grzbiecie swojej siostry. — Rozglądnijcie się dookoła, może uda wam się coś upolować. Ale nie zapominajcie, że tu na was czekamy i groźba Kurzej Pogoni jest jak najbardziej prawdziwa.
Cętkowana uczennica spojrzała z niedowierzaniem na majaczący w oddali kształt i prawie zakręciło jej się w głowie. Już wcześniej bura zmuszała ją do biegania w kółko bez możliwości zatrzymania się w celu zwiększenia jej prędkości, ale jeszcze nigdy wcześniej nie musiała pokonać tak długiego dystansu na raz! Z przerażeniem spojrzała na Lew, która zdawała się być równie strwożona postawionym przed nimi zadaniem.
— Ale jak to? Chyba was pogrzało! — zaprotestowała Iskierka, strosząc futro w wyrazie sprzeciwu.
— Poza tym czemu nie biegniecie z nami? Co to ma być za trening, skoro mentorkom nie chce się ruszyć zadów? — zawtórowała Lwia Łapa, mierząc kocice morderczym wzrokiem.
— Przestańcie szczebiotać tymi pyskami, bo zaraz wam odpadną — odwarknęła bura. — Chyba jesteście już na tyle duże i samodzielne, by potrafić przejść na spacerek? Chcemy sprawdzić, czy potraficie przezwyciężyć własne ego i same zmotywować się do ćwiczenia. Do tej pory musiałyśmy upominać was na każdym kroku, bo myślałyście tylko o poprawieniu zmierzwionego futerka. Z takim podejściem nigdy nie zostaniecie mianowane. Musicie nam udowodnić, że faktycznie nadajecie się na wojowniczki i zależy wam na treningu.
— Lisie łajna — wycedziła pod nosem Iskrząca Łapa, gdy razem z siostrą ruszyły przed siebie. Z racji na to, że miały do pokonania sporą odległość, musiały oszczędzać siły, ale buzująca w nich złość okazała się zbyt wielka do stłumienia.
— Za kogo one się niby uważają? Wmawiają nam, że jesteśmy takie okropne, a same grzały dupy w legowisku uczniów przez długie księżyce. Czemu w ogóle pozwolono na ich mianowanie? Gdybym to ja była liderką, od razu bym je wygnała — fuknęła pręgowana klasycznie, marszcząc nos w wyrazie zniesmaczenia.
— A ja dopilnowałabym, by już nigdy więcej nie odważyły się na postawienie choćby pazura na terenie Klanu Burzy! — dodała Iskierka, czując, że gniew zaskakującym sposobem dodawał jej mocy.
Razem z siostrą fuczała i syczała na znienawidzone mentorki przez resztę drogi, co jak się okazało, pomogło im dotrzeć na miejsce z całkiem zadowalającym rezultatem. Choć w połowie drogi lekko zwolniły, nadrobiły to kilkoma zgrabnymi susami przy końcówce i - najważniejsze - nie przystanęły choćby na chwilkę.
— Na Klan Gwiazdy — wydyszała Lew, kładąc się na miękkiej trawie. — Nie czuję łap!
— Ale dałyśmy radę. Pokazałyśmy, kto jest lepszy — zaśmiała się cętkowana, dołączając do siostry. — One pewnie nigdy tutaj nie dobiegły, są zbyt słabe i głupie.
— Definitywnie — zgodziła się jej siostra, po czym z zaintrygowaniem spojrzała na otaczające ich krzewy. — A co właściwie miało się tu znajdować? Upadłe co?
— Hmm, a to nie był przypadkiem upadły… potwór? — odparła bez przekonania, ale na dźwięk znajomego słowa aż podskoczyła. — Upadły potwór! Prawdziwy potwór!
— Iskierko, to cudownie! — zachwyciła się Lew, a jej piękne ślepia błysnęły z nową porcją radości. — Tylko… gdzie on jest?
Cętkowana rozejrzała się dookoła. Obecnie leżały pod rozłożystym krzewem, który jako pierwszy powitał je u celu, a z powodu zmęczenia nawet nie rozglądnęły się po otaczającym je obszarze. Dopiero, gdy obróciła się za siebie, w końcu go dojrzała.
— Siostrzyczko, patrz! Jak mogłyśmy go nie zauważyć? Jest ogromny! — pisnęła podekscytowana, biegnąc w stronę nietypowej maszyny.
— Iskierko, poczekaj! Opanuj się. To przecież potwór, on jest bardzo niebezpieczny. Musimy podejść do niego ostrożnie — upomniała ją Lwia Łapa, przybierając pozycję łowiecką, która gwarantowała jej kamuflaż i dyskretność.
— Ach, tak, masz rację, przepraszam — szepnęła pospiesznie w wyrazie skruchy, naśladując ruchy siostry.
Obie uczennice schroniły się za wielkim głazem, znajdującym się tuż obok zniszczonego wraku. Córki Zięby ze skupieniem wpatrywały się w szczątki samolotu, lecz ku ich zdziwieniu, nie wydawał on żadnych dźwięków ani charakterystycznego smrodu.
— Coś tu stanowczo nie pasuje — miauknęła rozczarowana Lew.
— Może jest zmęczony i śpi? Albo jest głodny? — myślała na głos Iskrząca Łapa, nie mogąc dopuścić do siebie myśli, że ich wspaniałe odkrycie jest bezużyteczne. Przecież to był największy potwór, jakiego widziały! To znalezienie mogło na zawsze odmienić losy całego klanu. Rudzi w końcu mogliby zwyciężyć! — A co jeśli to król wszystkich potworów? Trzeba by go jakoś przekonać, że jesteśmy godne zaufania… Może trzeba złożyć mu jakąś ofiarę?
<Siostro?>
[biegi długodystansowe]
[1001 słów]
[Przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz