Martwy królik obijał się o klatkę piersiową wojowniczki, brudząc jej jasne futro ciemną posoką. Jej żółte ślepia utkwione były w rytmicznie podrygujących ogonach wojowników, którzy razem z nią uczestniczyli w tym uroczym wypadzie poza obozowisko. Przez uderzenie serca myślała, że z jej oczu płyną łzy, zaraz jednak zrozumiała, że to zwyczajnie deszcz.
Kolejne krople wody spływały po jej ciele i wsiąkając w ziemię, tworząc przy tym błoto, które przylegało do łap tortie, brudząc nawet jej brzuch i mieszając się z krwią wypływającą z niemalże sztywnych zwłok królika.
Krok za krokiem, minęła krzaki, wchodząc do obozu, gdzie żadna żywa dusza. Rzuciła na stos drozda, którego pozbawiła głowy, królika jednak biorąc ze sobą.
Ciężkie kroki wojowniczki rozbryzgiwały błoto dookoła, aż ta nie znalazła się na suchym kawałku obozu. Płonąca Pożoga, która kryła się przed rzęsistym deszczem, podniosła głowę, wlepiając ostre spojrzenie w młodszą kotkę.
Diament upuściła swoją zdobycz przed kotką. Płomień uniosła brew do góry. Jej aparycję ciężko było opisać słowem lepszym, aniżeli “masakra”, deszcz sprawił, że szylkretowa, wyglądała niczym wypłosz. Jej futro przylegało do ciała, odsłaniając żebra, których tłuszcz jeszcze nie zdołał zakryć.
Smutne, przemęczone oczy niemalże idealnie komponowały się z żałosnym wyglądem kotki.
— Jak ci życie biegnie? Czy tam no… leci — skrzywiła pysk, gdy tylko zrozumiała, co uciekło z jej pyska. Nie od dzisiaj wiedziała, że wojowniczka nie ma już czucia w tylnych łapach a mimo to, tak czy siak potrafią spartolić prostą sprawę, jak zaczęcie rozmowy
— Jakbyś nie zauważyła, to niezbyt mi biegnie, czy też leci — Diament owinęła się kitą, ogrzewając ciało od chłodu, który bił od gruntu, Położyła po sobie uszy, no tak, znowu spaprała tak proste zadanie, jak zaczęcie rozmowy. Nic nie mówiąc, przysiadła się niedaleko wojowniczki, odrywając kawałek królika i przeżuwając jego mięso.
— Czemu to zawdzięczam twoją wizytę, czy też towarzystwo?
— Bo nie mam do kogo mordy otworzyć — burknęła oschle. — I uznałam, że możemy zjeść razem — dodała już ciszej, szykując się na wyśmianie przez córkę Żara.
< Płomień? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz