Owinęła się szczelniej ogonem, nie mogąc zasnąć. Kotka rzucała się z prawej na lewo, próbując zapaść w tak upragniony sen. Kolejny dzień nie ujedzie bez porządnego wypoczynku, już i tak pod jej oczami zrobiły się ogromne, ciemne wory, które wyglądały co najmniej obrzydliwie.
— Przestań się rzucać! Ja tu chcę spać! — syknął… ktoś. Zdezorientowana Diament nie potrafiła przykleić głosu do żadnej znanej przez nią kociej mordy. Wstała ciężko, ruszając do medyka po coś na sen czy też uspokojenie. Czuła, jak mięśnie odmawiają jej posłuszeństwa, ledwo poruszając wychudzonym ciałem.
Miała dosyć tego wiecznego zmęczenia, które ciągnęło się za nią niczym jakiś cholerny katar czy inne przeziębienie.
Stanęła przed wejściem, wbijając ślepia w śpiącą medyczkę. Nie chciała budzić jej ani młodej uczennicy, starczyło, że kilkoro wojowników nie mogło spać przez nią. Pamiętała, jak wyglądały czarne kulki, które jej dawała i gdzie leżały. Przynajmniej w teorii.
W praktyce nie mogła ich jednak znaleźć, więc chcąc czy nie, musiała wyrwać ze snu Wiśniową Iskrę.
Po powrocie do legowiska była spokojniejsza, ułożywszy się na swoim posłaniu z trawy, zasłoniła pysk ogonem. Nadal się rzucała, mając problemy z zaśnięciem, lecz teraz już mniej.
~*~
Wpatrywała się w sztywne już ciało matki złożone w grobie. Nie wiedziała co powiedzieć, co zrobić. Spięła każdy, nawet najdrobniejszy mięsień w swoim ciele, nie będąc w stanie jakkolwiek zareagować. Nie wiedziała, czy jest smutna, zła a może zawiedziona?
Liczyła, że jej matka wykona jakiś ruch, że będzie chciała z nią porozmawiać o… o tym wszystkim, co się stało i dlaczego tak ma ją w dupie a teraz… teraz leżała sztywna, pozbawiona życia w mogile, którą zaraz zakopią.
Diament odwróciła pysk, krzywiąc się z ból, ale i goryczy. Czuła, jak łzy powoli pchają się do jej żółtych oczu, zdradzając prawdziwe uczucia kotki.
Siedziała jak ciele przed grobem matki, nie będąc zdolną do wypowiedzenia żadnych słów, mimo że w jej umyśle kotłowało się od pretensji względem rudej liderki.
Że dlaczego teraz ich zostawiła.
Dlaczego w taki sposób.
Dlaczego nie naprawiła z nią relacji.
Czy faktycznie miała rację i ten zasrany Jeleń był ważniejszy?
Prychnęła, ryjąc pazurami w ziemię. Niby nadała jej imię po jednym z kryształów, o których opowiadał jej ojciec, jednakże szylkretowa wojowniczka nie umiała uwierzyć, że po tym wszystkim ta żywiła do niej jakiekolwiek ciepłe uczucia.
Mimo wszystko, na przemian z krzykami frustracji, w jej głowie przewijały się obrazy, wspomnienia z dzieciństwa, gdy matka była przy niej. Jak tuliła ją do siebie, mrucząc, że jest nieznośna, ale kocha ją ponad wszystko.
Dlaczego więc nie umiała zrobić tego teraz?
— Przynajmniej masz teraz święty spokój — mruknęła drżącym z emocji głosem. Przełknęła ciężką, gorzką gulę w gardle, która sprawiała, że wojowniczka niemalże się dusiła. Nie wiedziała, czy już powinna sobie iść, czy przynieść jakiegoś kwiatka albo nie wiem… skakać z radości czy coś. Zaśmiała się na żałosne położenie w tej sytuacji.
Może to i lepiej, przynajmniej nie będzie miała teraz robionych wyrzutów, jeśli pójdzie do nowej liderki z prośbą o zmianę imienia. Właśnie, może.
Różana Przełęcz była sympatyczną i całkiem w porządku kotką, więc nie powinna robić jej pod górkę. Tylko jakie imię miałaby przyjąć? Nie chciała być strumyczkiem, pagórkiem czy innym cholerstwem.
Nie chciała też imienia nawiązującego do matki. Diamentowy Tygrys, Diamentowa Smuga… oba brzmiały paskudnie i ni cholery jej nie pasowały.
Zawsze liczyła, że zostanie Wąsem… to brzmiało tak lekko, a przy okazji nawiązywało do jej długich wąsów, które zwieńczone były czymś, co przypominało krople.
— Tu jesteś — podniosła wzrok na byłą zastępczynię, już liderkę. Przez moment nie zrozumiała, o co chodzi, dopiero jak spojrzała w niebo, zrozumiała, była już noc i to zapewne od dawna.
— Jestem do czegoś potrzebna? — miauknęła spokojnie. Może trzeba było coś poprawić, naprawić czy przytargać… Chociaż Diament nie bardzo wiedziała, do czego zmęczona, osłabiona kotka mogłaby się przydać.
Westchnęła ciężko, ponownie wlepiając ślepia w grób matki, na którym złożono kwiaty. W cierpliwości czekała na odpowiedź Róży.
< Róża? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz