*kilka księżyców temu, kiedy była jeszcze kociakiem*
Brzoskwinka cały czas ukrywała się w zaschniętych liściach. Słyszała zaniepokojony głos swojej matki, która szukała jej po całym obozie. Czuła się trochę winna, wiedząc, że kotka się o nią martwi, jednak nie chciała jeszcze wychodzić ze swojej kryjówki, ponieważ bardzo jej się tu podobało. Sówka obserwowała ją, z lekkim rozbawieniem.
W końcu, kiedy wyglądało na to, że Sadzawka planuje ogłosić jej zaginięcie wszystkim kotom, przebywającym w obozie, Brzoskwinka stwierdziła, że musi się ujawnić, zanim zajdzie to za daleko.
- Chyba muszę już iść - powiedziała do Sówki. - Mama może być zła, ale coś wymyślę.
W głowie już układała sobie, co jej powie, żeby wytłumaczyć swoje nagłe zniknięcie. Mimo zdenerwowania nadal była podekscytowana tym, że po raz pierwszy sama zwiedziła obóz. Wyskoczyła ze sterty liści i otrząsnęła swoje futerko z ich kawałków. Potem wzięła głęboki wdech i pobiegła do mamy.
- Do zobaczenia później! - zawołała za nią Sówka.
Brzoskwinka zbliżyła się do Sadzawki.
- Już jestem! - miauknęła do zaskoczonej kotki.
W pierwszej chwili jej matka się ucieszyła, jednak szybko radość ustąpiła miejsca złości.
- Gdzie ty byłaś? - warknęła. - Szukałam cię po całym obozie!
- Wyszłam tylko na chwilkę, zamierzałam za chwilę wrócić - odparła niewinnie koteczka. - Nie słyszałam, że mnie szukasz.
Sadzawka nie wyglądała na uspokojoną tymi słowami, wręcz przeciwnie. Spojrzała na nią wzrokiem, który nie wróżył niczego dobrego.
- Idziemy do żłobka. Natychmiast - mruknęła i ruszyła w tamtą stronę.
Brzoskwinka trochę przestraszona podreptała za nią. Teraz zaczęła trochę żałować tego co zrobiła i było jej przykro, że rozczarowała swoją mamę. Mimo wszystko nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu, kiedy przypomniała sobie rozmowę z Sówką. Niezaprzeczalnie była to ciekawa przygoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz