To był piękny dzień. Wyszedł do ogrodu, by pobawić się na świeżym powietrzu. Jego państwo na pewno nie będą mu mieć tego za złe. Uchylili w końcu okno, co uznał za zaproszenie na harce! Właśnie skakał za motylkiem, który przeleciał ponad płotem. Zmarszczył swój pyszczek, wydając z siebie smutny pisk. Dlaczego to tu stało? Nie mógł przejść! Zaczął rozglądać się po otoczeniu, a widząc dziurę w przeszkodzie, sprawnie przez nią się przecisnął, rozglądając po terenie. Gdzie był ten motylek? No gdzie? Kręcąc się zagubiony po drodze, poczuł jak ktoś na niego wpadł. Wydał z siebie kolejny tego dnia pisk, zwracając swoje oczka na białego kocura, który go bardzo docisnął do ziemi. Ugh! To nie było zbyt miłe.
- Zejdziesz ze mnie? - pisnął grzecznie, zaraz dodając z goryczą. - Widziałeś może motylka? Szukam go, uciekł mi...
Zamiast spełnienia jego prośby nieznajomy wydał z siebie zaskoczony odgłos. Co się stało? Dlaczego wydał z siebie taki dziwny dźwięk? Zrobił mu coś złego? Oby nie! Nie chciał, by ktoś źle się przez niego czuł.
- Szczury mówią?!
Szczury? Zdumiony spojrzał na kocura na tyle ile był w stanie.
- Jakie szczury? Nie rozumiem... - miauknął, próbując wyjść spod ciała starszego od siebie, ale z mizernym skutkiem. - Ja jestem kocięciem. Pieszczoszkiem. Mieszkam niedaleko, a ty?
Obcy wstał z ziemi i spojrzał na niego wielkimi oczami.
- Nie jesteś kocięciem, tylko szczurem. Czemu nie jesteś w kanałach? I czemu nie śmierdzisz? - Popatał go po głowie. - Muszę cię chyba naprawić, kto cię tak skrzywdził? Ja mieszkam daleko stąd, taka stara baba mnie gości w wielkiej chacie, ale... Tam jest nudno. Ale jeżeli wezmę cię ze sobą, to już nie będzie!
Otworzył szeroko pyszczek, bo nie rozumiał co ten obcy pan do niego mówił. Jak to nie był kociakiem tylko szczurem? To tak się dało? I jakie mieszkanie w kanałach? Zatkało go tak bardzo, że nie wiedział jak zareagować na to wszystko.
- Um... pan się pomylił... Jaki ze mnie szczur? To znaczy... Jestem... tylko kocięciem. Na imię mi Blue. - przedstawił się. - Jak to naprawić? - Nic z tego nie rozumiał, pokręcił łebkiem. - Nie znam żadnej starej baby, ale jak jest nudno to... to polecam zabawy! Ja lubię się bawić, gdy mi się nudzi. Na przykład łapie takie małe piłeczki i je sobie turlam po ziemi - Uśmiechnął się. - Zabrać? - Cofnął się o krok. - Ale... ja nie wiem czy mogę. Moi państwo będą się martwić jak nie wrócę do domu...
- No i co z tego, że się będą martwić!- parsknął samotnik i pokręcił głową. - Zepsuli cię mały szczurku... Muszę cię nauczyć bycia szczurem. Po pierwsze, nazywasz się szczur, dobrze? Szczurek. Nie jesteś kotkiem! Ani żadnym Bluł!
To co mówił było takie straszne! Jak to nie nazywał się Blue? Jak to nie był kotkiem? Łezki zebrały mu się w oczkach, a nos siorbnął dość głośno. Był okłamywany? Dopiero jakiś obcy kot wyjawił mu prawdę o tym kim był? Spojrzał na swoje małe łapki i niebieskie futerko. W zasadzie... Kolorem przypominał szczura. Czyli... Czyli ten pan nie kłamał!
- A-ale... ja nie rozumiem... Dlaczego jestem szczurkiem, a nie kotkiem? Naprawdę nie wyglądam jak kot? - wbił w niego spojrzenie, mając nadzieję, że starszy kocur powie, że to tylko żart.
- Nie wyglądasz! Masz uszy jak szczur, piszczysz, jesteś szary... Ale ten ogon, tragedia! Trzeba ci usunąć te futro! - zamruczał. - Ci źli Dwunożni cię skocili. Udawali, że jesteś kotem. I dlatego masz na ogonku futro! Daj mi go tu, to ci go naprawię...
Te słowa sprawiły, że cała nadzieja go opuściła. Czyli... czyli to prawda. Okłamywali go, skocili. Był szczurem, a nie kotem, a wierzył jeszcze przez chwilę w to, że był normalny. Może to dlatego nie przychodzili do niego sąsiedzi z ogródka? Bali się go, bo był szczurem? Słysząc wzmiankę o jego ogonie, spojrzał w jego kierunku. Rzeczywiście... nie wyglądał jak taki szczurowaty... Nie wiedział jak ten pan miał go naprawić, ale powoli podał mu go, bo być może przekona się o prawdzie na własne oczy.
- Myślisz, że rzucili na niego jakiś czar? - zapytał, obawiając się zdjęcia iluzji i zobaczenia swojej prawdziwej postaci.
<Aital?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz