Po tym, jak zdyszana Mglista Łapa odłączyła się na chwilę od patrolu granicznego, Sroka została sama ze starszymi wojownikami. Uczennicę cieszyło, że mimo jej ubarwienia, gorące promienie słoneczne Pory Zielonych Liści nie doskwierały jej w takim stopniu jak niektórym członkom klanu.
– To jak, Srocza Łapo, wiesz już może kiedy będzie twoje mianowanie? – zagadnęła nieoczekiwanie Wzburzony Potok, zrównując z młodszą krok.
– Nie – przyznała z niezadowoleniem uczennica, kierując spojrzenie na niższą kotkę – To zależy tylko od decyzji Rudzikowego Śpiewu i Gorzkiej Woli, a im się najwyraźniej nie spieszy.
Liliowa zmrużyła swoje żółte oczy, w których błysnęła niechęć, wyraźnie skierowana do dwóch wspomnianych kocurów.
– Może gdyby spojrzeli na siebie, wyglądałoby to inaczej… – prychnęła, zadzierając brodę ku górze. – Tak to jest, kiedy dopuszcza się kocury do władzy! – dodała nieco za głośno, przez co idący przed nimi Szafirowy Blask posłał jej przez ramię nieprzychylne spojrzenie, a towarzysząca mu Mrówczy Kopiec nerwowo kichnęła.
Po kilku uderzeniach serca, spędzonych w niezręcznej ciszy, przerywanej jedynie krzykami ptaków w oddali, za patrolem rozległ się tupot łap, należący do Mglistej Łapy.
– I jak? Wszystko w porządku? – zapytał niebieskooki wojownik, obracając się łbem do nowo przybyłej.
Srebrna kotka pokiwała twierdząco głową, zbliżając się do Sroczej Łapy, która do tej pory jedynie się jej w milczeniu przyglądała.
– Coś mnie ominęło? – spytała Mglista Łapa, lustrując oczami okolicę, jak i inne koty.
Zielonooka pokręciła przecząco łbem. Nie była przekonana, czy tłumaczenie towarzyszce kontrowersyjnych poglądów Wzburzonego Potoku, miałoby cokolwiek wnieść.
– Jesteś pewna? – mruknęła ściszonym głosem krótkowłosa. – Atmosfera jest jakaś…inna.
– Tak. Nie wydarzyło się nic ważnego – rzuciła w odpowiedzi Srocza Łapa, ucinając rozmowę.
Nie minęło dużo czasu, nim oddech Mglistej Łapy znowu stał się ciężki, a jej krok wolniejszy. Słońce nadal górowało, przypiekając kocie grzbiety w bynajmniej przyjemny sposób. Suche powietrze drażniło nos Sroczej Łapy, która sama była już zmęczona ich mozolną wędrówką.
Gdzieś obok łaciatej rozległo się nieśmiałe chrząknięcie.
– Uhm, m-może skorzystamy z okazji i zatrzymamy się na chwilę? – zaproponowała cichutko młoda wojowniczka - Mrówczy Kopiec.
– To świetny pomysł! – krzyknęła natychmiast Wzburzony Potok i nie czekając na zgodę prowadzącego ich patrol Szafirowego Blasku, oddaliła się w stronę jeziora.
Kocur z irytacją odprowadził liliową wzrokiem, po czym skinął łbem do reszty kotek, dając im, jak i sobie, czas na odpoczęcie.
Srocza Łapa podążyła w ślad Wzburzonego Potoku, również kierując się nad wodę. Było to jedno z lepszych, nie licząc lasu, miejsc do spędzania czasu w Porze Zielonych Liści. Trzciny dawały osłonę przed palącym słońcem, a woda skutecznie gasiła pragnienie. Jedynym do czego zielonooka mogła się przyczepić, była obecność owadów, które co chwilę przelatywały jej koło uszu.
Uczennica ze spokojem przycupnęła na brzegu, język zanurzając w chłodnej, orzeźwiającej wodzie. Rzucany przez trzciny cień dał jej bezpieczne schronienie przed ostrymi promieniami słońca. Za sobą usłyszała ostrożne kroki, a po chwili przy jej odbiciu w tafli wody, pojawiła się para pięknych, akwamarynowych oczu. Mglista Łapa z widoczną ulgą zaczęła chłeptać wodę, podczas gdy starsza uczennica wyprostowała się i wbiła wzrok w rozciągający się przed nimi krajobraz.
Sielankowy nastrój przerwał donośny wrzask, zdecydowanie za blisko nich. Futro Sroczej Łapy stanęło dęba, kiedy spomiędzy trzcin wypadł brązowy, średniej wielkości kształt, wręcz spychając do jeziora Mglistą Łapę, której zabrakło czasu na reakcje. Postać młodszej uczennicy zniknęła na moment w zaskakująco głębokiej wodzie, by po chwili wychylić się na powierzchnię, gwałtownie łapiąc powietrze.
– Lisie łajno! – zaklęła, wypluwając z pyska wodę.
Obróciła się, niezgrabnie uderzając łapami o taflę. Spłoszona kaczka, która była sprawczynią całego tego zajścia, kwacząc ze złością odpłynęła już daleko, za daleko by choćby próbować ją dogonić.
Z ust Mglistej Łapy padło jeszcze kilka ostrych słów, nim uspokoiła oddech. Srocza Łapa cały czas się temu przypatrywała, aż w końcu nie wytrzymała i zachichotała, łapą zasłaniając sobie pysk. Srebrna wywróciła z zażenowaniem oczami, podpływając bliżej brzegu.
– Srocza Łapo, Mglista Łapo, czy wszystko dobrze? Usłyszałam krzyki i przybiegłam najszybciej jak mogłam. – głos Mrówczego Kopca, która właśnie zbiegła do nich, brzmiał na zmartwiony.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała zielonooka w imieniu ich obu, starając się opanować swój wyraz twarzy.
<Mgiełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz