*zima*
Kolejny poranek, kolejny patrol. Wstała, przeciągając się i ziewając. Spojrzała na ukochanego.Niestety, znowu będzie musiała go zostawić.
Gdy już się dostatecznie rozbudziła, udała się po gałęzi w stronę pnia, by móc spokojnie zejść z klonu, na którym znajdowały się legowiska wojowników. Były dwa takie klony, których gałęzie zazębiały się, gdyż rosły one obok siebie. Ostrożnie stąpała między gniazdami wojowników, starając się żadnego nie trącić.
Gdy tylko dotarła do głównego pnia, z ulgą zsunęła się po nim niżej gładko schodząc z drzewa.
Dostrzegła Śliwkę schodzącą z legowiska uczniów po drugiej stronie obozu.
Podeszła do kotki idącej właśnie ze Żbikiem na trening.
- Cześć, mamo! – usłyszała radosny głos, gdy tylko terminatorka ją dostrzegła. Czekoladowa podbiegła do niej, a następnie otarła się o jej przednie łapy. Na pyszczek Miodunki od razu wstąpił jeszcze cieplejszy uśmiech niż wcześniej. – Dzisiaj spróbuję upolować swoją pierwszą zwierzynę! – wypiszczała podekscytowana Śliwka.
Bury mentor kotki podszedł do nich.
- Tak. Wczoraj też próbowała, ale jej nie wyszło. Choć była blisko – ostatnie zdanie miauknął na pocieszenie dziko pręgowany.
- Tak. Byłam pół mysiej długości od złapania tego gryzonia! Co to było… nornica? Wiewiórka?
- Mysz – przypomniał jej mentor.
- Tak, mysz! – powtórzyła Śliwka – Hej, zabawne. Mysz i mysia długość!
- Tak, tak – mruknął syn Jaskółki.
- Więc życzę wam miłych łowów, oby udało się coś złapać – powiedziała Miodunka.
- Oczywiście, że się uda, prawda, Żbiku? – spytała uczennica kocura, a w jej oczkach pojawiły się iskry nadziei.
- Jest to prawdopodobne.
- No to w drogę! – zarządziła Śliwka, po czym pobiegła do wyjścia z obozu.
Żbik tylko pokręcił głową z lekkim uśmieszkiem rozbawienia, po czym pożegnał się z Miodunką i odszedł w swoją stronę.
Podeszła na miejsce zbiórki. Nie czekał na nim jeszcze żaden kot. A więc była pierwsza. Szybko zgarnęła śnieg ogonem, przez co ten namoczył się. Strzepnęła nim a kilka kropelek zmieszanych z kawałkami śniegu poszybowało do góry, aby następnie spaść na ziemię. Kotka usiadła na czystym już skrawku przestrzeni, zaczynając cicho nucić jakąś losową melodyjkę, czekając na towarzyszy patrolu.
Po jakimś czasie zjawiła się Ważka – dość miła, optymistyczna kotka lubiąca kociaki. Jedyne, co nie pasowało Miodunce w kotce, to to, iż lubiła się z Plusk. Ale co tam, nie mogła jej od razu przez to skreślić, wydawała się w końcu fajną osobą. I wierzyła we Wszechmatkę, kolejny plus. Miodunka dowiedziała się o tym iż córka Fiołek wyznaje tę samą wiarę, co Gwiazdnica, dopiero poprzedniego dnia. Postanowiła bowiem o nią kogoś zapytać, choć coś tam już o niej wiedziała no i proszę, jaka fajna niespodzianka.
- Cześć – przywitała się Miodunka ze starszą kocicą.
- Fajna ta melodia, którą nuciłaś! – stwierdziła niebieskooka Ważka. Miodunka dostrzegła iż szła do nich również Dalia.
- Dzień Dobry – miauknęła trzecia z szylkretowych kocic.
- No to idziemy? – spytała córka Bzu z uśmiechem, zapraszając kotki ruchem głowy do wyjścia z obozu.
- Jasne – odparły chórem.
Trzy miłe, przyjazne, radosne kotki na jednym patrolu – co mogło być lepszego?
Razem wyruszyły na obchód granic.
- Co u ciebie, Miodunko? – padło pytanie z pyszczka Ważki.
- Wszystko w porządku. Nikt jeszcze śpi, a Śliwka będzie próbowała upolować dziś swą pierwszą zwierzynę – miauknęła z przyjaznym wyrazem mordki.
- O, życzmy jej powodzenia w takim razie, prawda Dalio? – zwróciła się do kotki Ważka.
- Tak. Jestem przekonana, że jej się uda – powiedziała druga z liliowych szylkretek w grupie – Poradzi sobie.
Po chwili, gdy każda z nich, o dziwo, mimo mroźnej pory, złapała trop, rozdzieliły się, by dorwać swe zdobycze. Miodunce trafił się drozd. Zakradła się do niego cicho, po czym skoczyła i ukatrupiła ptaka. Bezwładne ciało zawisło w jej pysku. Następnie wróciła się na miejsce, w którym rozdzieliła się z pozostałymi dwoma kotkami.
Czekała i czekała, ale te nie przychodziły. Zaczynało jej się nudzić, więc rozpoczęła rysowanie kółek po śniegu. I tak wiedziała, że na nie wiele więcej zwierzyny mogła liczyć – nawet szukała jeszcze przed rysowaniem po białym puchu tropów i zapachów, ale to zdało się na nic.
Dopiero po jakimś czasie przybyła Dalia z czarnym ptakiem zwisającym z pyska.
- A gdzie Ważka? Nie wiem, powinna już chyba wrócić – zauważyła Miodunka, widząc brak niebieskookiej kotki.
Matka Łuski odstawiła swą zdobycz na ziemię, oblizała pysk, po czym rzekła krótko:
- Nie wiem. Ostatnio widziałam ją przy pewnym drzewie o dwóch pniach, potem zniknęła. Chyba nie myślisz, że coś…
- Pomóżcie mi! – usłyszały wołanie i natychmiast pędem pobiegły w stronę dźwięku.
- Ważko, powiedz, co się stało i gdzie jesteś? – zawołała Dalia.
- Spójrz w górę – miauknęła krótko Miodunka.
Druga kotka podążyła za jej spojrzeniem i ku swemu zdziwieniu dostrzegła zaklinowaną w dziupli Ważkę.
Kotki obeszły drzewo, a po drugiej stronie dostrzegły wystający łebek kotki. Bezpośrednio pod jej pyskiem, choć niżej, leżał na śniegu zabity ptak.
- Hehe, biegłam za nim i tak jakoś… Wskoczyłam na drzewo widząc, że tu się kieruje. Myślałam, że wpadnie do środka i… wpadł tyle że no… Zaklinowałam się w środku i tak jakoś pęd sprawił, że głowa przeszła przez drugą stronę dziupli… W sumie to nawet nie zauważyłam, że ma dwa otwory – wytłumaczyła się Ważka, zawstydzona.
- Już ci pomogę – powiedziała Miodunka, po czym wspięła się na drzewo. Następnie chwyciła drugą kotkę za jedną z tylnych łap zębami, po czym zaczęła ciągnąć. Dopiero z pomocą Dali udało im się uwolnić przyrodnią siostrę Krecik.
- Przynajmniej mamy jedzenie – miauknęła Ważka.
Postaci NPC: Śliwka, Żbik, Ważka, Dalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz