walentynkowe podsumowanie stanu psychicznego kuklika sweet home alabama
Był takim idiotą! Czemu nie mógł chociaż jeden raz wymyśleć coś mądrego? Po chwili uspokajania się znowu zaczął krążyć w kółko wokół pogniecionego bukietu kwiatów. Już od godziny to robił. Na przemian krzyczał na samego siebie i płakał że popełnił błąd. Dopiero teraz udało mu się powstrzymać od dalszych wrzasków. Prawie zrobiłby coś takiego idiotycznego! Nie był przecież gotowy by wyznawać miłość Agrestowi, na to potrzebował… Czasu. Strasznie dużo czasu. A nagle stwierdził, że to świetny pomysł, by przyjść z bukietem kwiatów! Całe szczęście opamiętał się już po tym jak je zerwał i teraz biedne leżały na ziemi całe połamane.
Tak cholernie go kochał, że już mu chyba odbierało zmysły. Powinien to przemyśleć, a nie psuć las. Podszedł jeszcze raz do połamanych łodyg. Gdyby trafiły do Agresta, byłby przekreślony na całe życie w oczach zastępcy. Wyszedłby na dziwaka! A może nawet czekoladowy by po prostu nie zrozumiał i wyrzucił podarunek? Zasypał ziemią bo na nic mu się przydadzą?!
- SAM ZASADZĘ TE JEBANE KWIATKI!- wrzasnął w las, chcąc wydrzeć się na samego siebie by mógł poczuć jaki to wielki błąd był, bo jakaś część niego dalej krzyczała, że powinien w końcu to powiedzieć. - JESTEŚ IDIOTĄ KUKLIKU! MYŚLISZ, ŻE ON ZROZUMIE?! NO CHYBA KURWA NIE!
Po wyzwiska skierowanych w jego stronę, po prostu pęknął i poryczał jak zawsze. Nigdy mu tego nie powie! Nie umiał wyznawać uczuć, co z tego, że nawet nie próbował! Po prostu nie umiał. Umiał się załamywać się nad swoim losem i unikać mówienia prawdy Agrestowi. Był w tym mistrzem. Robił to od dzieciństwa. Wypracował już taką formę, że zdrowy głos rozsądku nie miał nic do gadania. To było jego życie, które psuł sobie na każdym kroku. Sam decydował by popełnić najgorsze decyzje.
Siorbając nosem zaczął kopać dół. Musiał pogrzebać raz na zawsze jego głupie pomysły. Koniec z tym. Już nigdy więcej nie zrobi czegoś takiego! Zaczął wpychać do dziury wszystkie leżące kwiatki, ale zatrzymał się kiedy miał zrzucić ostatniego. Spojrzał na chyba jedynego wyglądającego przyzwoicie i przyciągnął go do siebie. Zaczął po kolei wyrywać płatki.
- Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha… Kocha- wymamrotał i wrzucił go do ziemi.
Nic nie przychodzi łatwo a on myślał, że sam zda sobie sprawę z tego kiedy będzie odpowiedni moment. Po prostu magicznie go oświeci i stwierdzi "tak, teraz mogę mu powiedzieć że go kocham od dzieciństwa". Tak naprawdę po prostu wystarczyło podejść do czekoladowego, ale był głupim cykorem.
Tak cholernie go kochał, że już mu chyba odbierało zmysły. Powinien to przemyśleć, a nie psuć las. Podszedł jeszcze raz do połamanych łodyg. Gdyby trafiły do Agresta, byłby przekreślony na całe życie w oczach zastępcy. Wyszedłby na dziwaka! A może nawet czekoladowy by po prostu nie zrozumiał i wyrzucił podarunek? Zasypał ziemią bo na nic mu się przydadzą?!
- SAM ZASADZĘ TE JEBANE KWIATKI!- wrzasnął w las, chcąc wydrzeć się na samego siebie by mógł poczuć jaki to wielki błąd był, bo jakaś część niego dalej krzyczała, że powinien w końcu to powiedzieć. - JESTEŚ IDIOTĄ KUKLIKU! MYŚLISZ, ŻE ON ZROZUMIE?! NO CHYBA KURWA NIE!
Po wyzwiska skierowanych w jego stronę, po prostu pęknął i poryczał jak zawsze. Nigdy mu tego nie powie! Nie umiał wyznawać uczuć, co z tego, że nawet nie próbował! Po prostu nie umiał. Umiał się załamywać się nad swoim losem i unikać mówienia prawdy Agrestowi. Był w tym mistrzem. Robił to od dzieciństwa. Wypracował już taką formę, że zdrowy głos rozsądku nie miał nic do gadania. To było jego życie, które psuł sobie na każdym kroku. Sam decydował by popełnić najgorsze decyzje.
Siorbając nosem zaczął kopać dół. Musiał pogrzebać raz na zawsze jego głupie pomysły. Koniec z tym. Już nigdy więcej nie zrobi czegoś takiego! Zaczął wpychać do dziury wszystkie leżące kwiatki, ale zatrzymał się kiedy miał zrzucić ostatniego. Spojrzał na chyba jedynego wyglądającego przyzwoicie i przyciągnął go do siebie. Zaczął po kolei wyrywać płatki.
- Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha… Kocha- wymamrotał i wrzucił go do ziemi.
Nic nie przychodzi łatwo a on myślał, że sam zda sobie sprawę z tego kiedy będzie odpowiedni moment. Po prostu magicznie go oświeci i stwierdzi "tak, teraz mogę mu powiedzieć że go kocham od dzieciństwa". Tak naprawdę po prostu wystarczyło podejść do czekoladowego, ale był głupim cykorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz