Dalej bał się kociaka, ale coś mu mówiło, że może nie jest niebezpieczny. W końcu, to było tylko dziecko. Może nie zrobi mi krzywdy jeżeli będzie uważał. Poza tym, może nawet takiemu skrzywdzonemu przez los maluchowi zrobi dobrze taka opieka? Zamruczał cicho. Tak, na pewno.
- N-nie r-rozumiem j-jak tata mógł cię t-tak nazwać... Ch-chciałbyś, b-bym cię inaczej n-nazywał?
- Jeseli ne powies tacie, tio moses mne naswać mamusiu inacej. Ale to bęsie nas seklecik - zakrył łapką pyszczek robiąć "ci". Zachichotał cicho. Maluch miał tendencję do robienia różnych śmiesznych gestów. Było to nawet śmieszne, dlatego wolał nie ukazywać tego, że się stresuje byciem "mamą".
- N-no dobrze... A j-jak b-byś chciał, ż-żebym cię nazywał?
- Ne wem... Mało snam słów, bo jesce ne byłem na sewnąts, by to wsystko poznać. A co do mne pasuje mamusiu?
Polizał go po główce, cały czas mrucząc. Był taki malutki i puchaty… Mini kulka do opieki. Czemu jego ojciec źle go traktował? Przecież to było niedorzeczne! Jak można było źle traktować zwykłe dziecko?!
- Właśnie m-myślę skarbie... M-może K-kwiatuszek? Ż-żabka? M-meszek?
Kociak zmarszczył nosek zastanawiając się nad tym. W sumie i tak to było tylko "imię" którego miał zamiar używać przy nim by go jeszcze bardziej nie ranić, ale… Było ważne.
- Ne wem cio snacą te słowa. Mose mi o nich opowies i dlacego ci się ze mną kojarzą? - zaproponował.
- W-wiesz... B-bo k-kwiatuszek to po prostu... Ee... M-mały kwiatek... Kolorowy i jest taki drobny i słodki jak ty... A ż-żabka t-to t-takie coś co skacze... T-takie zwierzątko... I cz-czasem są takie b-brązowe żabki jak ty... A m-mech s-sam n-nie wiem, a-ale j-jesteś taką małą puchatą kulką przecież...
- Sce być zabką. Będę lobić hopsasa - zadecydował, mrucząc.
- T-to będziesz Żabka. Skarbie, c-co chcesz t-teraz zrobić?- zapytał się, przekonany, że dzieci się pewnie szybko nudzą.- J-jesteś głodny?
Oczekiwał stwierdzenia, że tak i maluch podrepta do Dalii, dlatego jego ruch go tak bardzo zdziwił. Kociak zanurkował noskiem w sierści na jego brzuchu. Zaskoczony wytrzeszczył oczy. To było… Nieprzyjemne. Ale musiał zrozumieć malucha, w końcu pachniał jak jego przybraną mama… I to było logiczne, że będzie szukał mleka u niego. Nie wiedział, że to bardziej skomplikowane. Niestety i tak coś go ukłuło w sercu.
- S-skarbie... A-ale j-ja nie m-mam m-mleka!
Nie udało mu się zatrzymać malucha, bo ten już się do niego przyssał i zaczął ugniatać jego brzuch. Pisnął cicho, czując dotyk kociaka. To było… Dziwne.
- Cemu ne mas? Mas bzusek jak mamusia.
- B-bo... N-nie m-mam dzieci.
- Telas mas mne. - zauważył, chowając się bardziej w jego sierści. - Cemu na zewnątrz jest tak zimno, mamo?
Dotknął go lekko nosem. Mamo, mamo, mamo… Chciałby być rodzicem, ale bycie "mamą" było strasznie uciążliwe. Nie znał się na dzieciach bo one co chwilę miały jakieś pytania, potrzeby.
- B-bo j-jest Pora Nagich Drzew. I p-pada śnieg, t-to białe coś.
- Ne lube. Zimno. A to lepkie i mokle i baldziej pses to zimno. - wytłumaczył, po czym wyciągnął łapki, by dotknąć jego pyszczka. - Uwu mamusiu. Mas ładne ocka.
Zachichotał cicho. Łatwa… Żabka był bardzo słodkim dzieckiem. Z każdą chwilą czuł się coraz to bardziej winny. Nie powinien się tak bać na początku… Może go zasmucił tym?
- A ty j-jesteś ślicznym k-kocurkiem... T-taki k-kochany i m-malutki... Chciałbym m-mieć dzieci t-takie jak ty.
Kociak uśmiechnął się słodko, liżąc go w nosek.
- A ty jesteś supel mamusią. Ne musis mieć swoich. Mas mne. Ja będę zawse jus twoim synkiem. Jak będę dusy, to będę cię chlonił psed złem! - pisnął z entuzjazmem
Poczochrał go po łebku. Nie potrafił się oprzeć urokowi tego kocięcia. Westchnął zachwycony maluchem. Teraz to on zazdrościł Dalii, że ma całą gromadkę takich dzieciaków! Larwa zaśmiał się uroczo, przywracając na grzbiet, wprost na jego miękką sierść.
- Pokasać ci cioś? - zaproponował, zbierając się na łapki. Chwycił jego ogon, zakrywając się nim, a potem odkrywając i wołając - Akuku!
Zaśmiał się, patrząc na niego rozklejony. Maluch wpadał na ciekawe pomysły na zabawę. Taki mały a taki mądry…
- Jesteś taki uroczy...- wymamrotał i lekko poruszył ogonem. Znowu go zasłonił ogonem, czekając na "akuku". Kociak znowu zaśmiał się słodko, po czym znów wyjrzał za ogon, wołając.
- Akuku!
Zamruczał i przymknął oczy. Był już strasznie zmęczony tą zabawą z dzieciakiem. Może on też był już padnięty? Nie mógł przemęczyć malucha.
- N-nie jesteś śpiący?
- N-nie r-rozumiem j-jak tata mógł cię t-tak nazwać... Ch-chciałbyś, b-bym cię inaczej n-nazywał?
- Jeseli ne powies tacie, tio moses mne naswać mamusiu inacej. Ale to bęsie nas seklecik - zakrył łapką pyszczek robiąć "ci". Zachichotał cicho. Maluch miał tendencję do robienia różnych śmiesznych gestów. Było to nawet śmieszne, dlatego wolał nie ukazywać tego, że się stresuje byciem "mamą".
- N-no dobrze... A j-jak b-byś chciał, ż-żebym cię nazywał?
- Ne wem... Mało snam słów, bo jesce ne byłem na sewnąts, by to wsystko poznać. A co do mne pasuje mamusiu?
Polizał go po główce, cały czas mrucząc. Był taki malutki i puchaty… Mini kulka do opieki. Czemu jego ojciec źle go traktował? Przecież to było niedorzeczne! Jak można było źle traktować zwykłe dziecko?!
- Właśnie m-myślę skarbie... M-może K-kwiatuszek? Ż-żabka? M-meszek?
Kociak zmarszczył nosek zastanawiając się nad tym. W sumie i tak to było tylko "imię" którego miał zamiar używać przy nim by go jeszcze bardziej nie ranić, ale… Było ważne.
- Ne wem cio snacą te słowa. Mose mi o nich opowies i dlacego ci się ze mną kojarzą? - zaproponował.
- W-wiesz... B-bo k-kwiatuszek to po prostu... Ee... M-mały kwiatek... Kolorowy i jest taki drobny i słodki jak ty... A ż-żabka t-to t-takie coś co skacze... T-takie zwierzątko... I cz-czasem są takie b-brązowe żabki jak ty... A m-mech s-sam n-nie wiem, a-ale j-jesteś taką małą puchatą kulką przecież...
- Sce być zabką. Będę lobić hopsasa - zadecydował, mrucząc.
- T-to będziesz Żabka. Skarbie, c-co chcesz t-teraz zrobić?- zapytał się, przekonany, że dzieci się pewnie szybko nudzą.- J-jesteś głodny?
Oczekiwał stwierdzenia, że tak i maluch podrepta do Dalii, dlatego jego ruch go tak bardzo zdziwił. Kociak zanurkował noskiem w sierści na jego brzuchu. Zaskoczony wytrzeszczył oczy. To było… Nieprzyjemne. Ale musiał zrozumieć malucha, w końcu pachniał jak jego przybraną mama… I to było logiczne, że będzie szukał mleka u niego. Nie wiedział, że to bardziej skomplikowane. Niestety i tak coś go ukłuło w sercu.
- S-skarbie... A-ale j-ja nie m-mam m-mleka!
Nie udało mu się zatrzymać malucha, bo ten już się do niego przyssał i zaczął ugniatać jego brzuch. Pisnął cicho, czując dotyk kociaka. To było… Dziwne.
- Cemu ne mas? Mas bzusek jak mamusia.
- B-bo... N-nie m-mam dzieci.
- Telas mas mne. - zauważył, chowając się bardziej w jego sierści. - Cemu na zewnątrz jest tak zimno, mamo?
Dotknął go lekko nosem. Mamo, mamo, mamo… Chciałby być rodzicem, ale bycie "mamą" było strasznie uciążliwe. Nie znał się na dzieciach bo one co chwilę miały jakieś pytania, potrzeby.
- B-bo j-jest Pora Nagich Drzew. I p-pada śnieg, t-to białe coś.
- Ne lube. Zimno. A to lepkie i mokle i baldziej pses to zimno. - wytłumaczył, po czym wyciągnął łapki, by dotknąć jego pyszczka. - Uwu mamusiu. Mas ładne ocka.
Zachichotał cicho. Łatwa… Żabka był bardzo słodkim dzieckiem. Z każdą chwilą czuł się coraz to bardziej winny. Nie powinien się tak bać na początku… Może go zasmucił tym?
- A ty j-jesteś ślicznym k-kocurkiem... T-taki k-kochany i m-malutki... Chciałbym m-mieć dzieci t-takie jak ty.
Kociak uśmiechnął się słodko, liżąc go w nosek.
- A ty jesteś supel mamusią. Ne musis mieć swoich. Mas mne. Ja będę zawse jus twoim synkiem. Jak będę dusy, to będę cię chlonił psed złem! - pisnął z entuzjazmem
Poczochrał go po łebku. Nie potrafił się oprzeć urokowi tego kocięcia. Westchnął zachwycony maluchem. Teraz to on zazdrościł Dalii, że ma całą gromadkę takich dzieciaków! Larwa zaśmiał się uroczo, przywracając na grzbiet, wprost na jego miękką sierść.
- Pokasać ci cioś? - zaproponował, zbierając się na łapki. Chwycił jego ogon, zakrywając się nim, a potem odkrywając i wołając - Akuku!
Zaśmiał się, patrząc na niego rozklejony. Maluch wpadał na ciekawe pomysły na zabawę. Taki mały a taki mądry…
- Jesteś taki uroczy...- wymamrotał i lekko poruszył ogonem. Znowu go zasłonił ogonem, czekając na "akuku". Kociak znowu zaśmiał się słodko, po czym znów wyjrzał za ogon, wołając.
- Akuku!
Zamruczał i przymknął oczy. Był już strasznie zmęczony tą zabawą z dzieciakiem. Może on też był już padnięty? Nie mógł przemęczyć malucha.
- N-nie jesteś śpiący?
<Maluszku juz nie taki maly?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz