Rudy kocur cieszył się bardzo z tego, że został uczniem. Jego dziecięce imię, które nadano mu od jakiegoś tam kwiatka, poszło w zapomnienie i zastąpiło je uczniowskie imię. Niby dalej zawierało ono ten okropny człon, jednak było już dwuczłonowe i nie było zdrobnieniem. Hiacynt, zdecydowanie do niego nie pasował. Kwiatki były delikatne, powiewały na wietrze, dając swój słodki zapach, a taki on nie był! Do jego brata pasowało to imię, ale nie do niego. W późniejszym czasie musi poprosić o jego zmianę bądź przyzwyczaić się do niego i błagać cokolwiek tam wyżej jest, aby jego drugi człon nie był tak beznadziejny, jak pierwszy.
Na całe szczęście na mianowaniu stał się drugi cud, bo jego mentorem został jakiś rudy kot o imieniu Czarnowroni Lot. Niestety, jego brat nie miał takiego szczęścia, bo trafił na Owczą Pierś. Samo jego imię mówi dużo o nim, a nawet za dużo. Biały kocur o żółtych oczach nie przyciągał uwagi, w przeciwieństwie do jego mentora. Wydawał się idealny, jednak z czasem wszystko okazało się tylko złudzeniem.
Tylko, gdy przeszli do treningów to rudy uczeń dowiedział się, jak trudno będzie zakończyć swój trening z tym osobnikiem u swego boku. Szybko dało się go zdenerwować i nie lubił jak coś nie szło po jego myśli, co działo się dość często. Przeszli szybko przez otoczkę teoretyczną i można nawet powiedzieć, że przeszli prawie od razu do praktyki.
- Źle. - powiedział jego mentor, kiedy rudemu kotu ponownie nie udało się spełnić ustanowionego przez jego mentora zadania. Nie było to pierwszy raz, gdy to usłyszał, bo powtarzały się często. Nawet jeśli, jakimś cudem, udało mu się spełnić to zadanie to i tak dostawał opieprz za to, że zrobił to źle.
- Nie uczysz się niczego, Hiacyntowa Łapo. - kontynuował jego mentor, kiedy uczeń próbował ustabilizować swój szybki oddech. - Z takim twoim postępem to zostaniesz wojownikiem, po tym, jak zacznę wąchać kwiatki spod spodu. Kończymy na dziś.
Ostatnie zdanie wojownika zaskoczyło go. Przecież dopiero zaczęli. Samo dostanie się w to miejsce zajęło im dużo czasu, przez złą pogodę, a co dopiero powrót.
- Ale dopiero zaczęliśmy! Czy to nie jest-…- nie dane było mu dokończyć, bo przerwał mu Czarnowroni Lot.
- Czy ja cię prosiłem o zdanie? Nie. Dlatego teraz, ładnie mówiąc, zamkniesz pysk i wrócisz do obozu ze mną. Lub zrobisz to samotnie. To już jest twój wybór. Chociaż, gdybym był na twoim miejscu, to wybrałbym pierwszą opcję. Pora nagich drzew może cię bardzo zaskoczyć. - powiedział mentor Hiacynta i po swych słowach odszedł od niego, zmierzając w stronę obozu. Nie dał mu nawet chwili na zastanowienie się, więc ten od razu popędził za nim. Jeśli tak dalej będzie się dziać to słowa kocura się spełnią i on zostanie wojownikiem dopiero po jego śmierci. Czemu Kamienna Gwiazda musiała mu przydzielić takiego kogoś?
Npc: Czarnowroni Lot
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz