Próbowała na spokojnie coś przekąsić przy stercie. Miała za sobą męczący dzień wycisku przez Tygrys i tych durnych technik walki. Próbowała od tego uciec i poprawić sobie humor smaczną myszką. Mała kotka podbiegła do jej boku niespodziewanie, przerywając posiłek.
— Proszę pani, co pani o mnie sądzi? Jak jestem nieruda, to źle? — wlepiła w nią wielkie, zielone oczy.
— Oczywiście, że nie — zapewniła ją Narcyzowa Łapa bez wahania. — To nie ma znaczenia.
— Naprawdę? Niektórzy uważają, że jesteśmy gorsi.
— Każdy może być najgorszy, nieważne jaki ma kolor sierści — przewróciła oczami, wspominając występki Jemioły — tylko słabi próbują się tak dowartościować.
— Dziękuję...
— Proszę, dzieciaku. A teraz możesz dać mi zjeść? Kiszki mi marsza grają.
— Oczywiście! — Gepard odbiegła, by zagadać kogoś innego tak samo szybko jak się pojawiła. Cóż... to było szybkie. A teraz chociaż mogła się delektować swoim posiłkiem. W SPOKOJU.
***
Narcyzowy Splot z Sójczym Szczytem weszły na zupełnie nowe tereny zupełnie innej relacji, niż się tego spodziewała. Niby od dawna wiedziała, że przyjaciółka żywi do niej przysłowiowe "coś więcej", ale nie myślała, że to naprawdę stanie się czymś więcej. Drażniła, podjudzała to uczucie u szylkretki, aż w końcu sama... się zakochała? Nie wiedziała jak inaczen opisać to podekscytowanie za każdym razem, gdy coś razem robiły. Jak jej pierś szalała na widok tej śmiejącej się głupio twarzy. Wiedziała, że każdego dnia mogła przeżyć z Sójką coś, co będzie ciekawe na swój sposób. Podobało jej się takie kręcenie. Było ekscytujące, było zabawne, przynosiło jej więcej emocji.
— Kwiatuszek dla pięknej pani — ukłoniła się przed onieśmieloną Sójczym Szczytem, kładąc u jej łap śnieżnobiałą stokrotkę.
— Z-z jakiej to okazji? — uśmiechnęła się głupio Sójka.
— Żadnej. Cóż za maniery u tej dzisiejszej młodzieży, że nawet ładnego kwiata nie można podarować... — mruknęła przedrzeźniającym głosem, naśladując mowę starszych. Sprawiła tylko, że Sójka parksnęła głośno śmiechem.
— Oczywiście, że można. A ja chętnie przyjmę — zagarnęła prezent łapą, a Narcyzowy Splot zbliżyła się do niej.
— Nudno u nas w Klanie.
— Wolę, by było nudno, niż kolejne walki i przeprowadzki... — Sójczy Szczyt przywrocila do siebie nieprzyjemne myśli i wspomnienia. Narcyz wiedziała, że kocica nienawidziła wręcz niespokojnych czasów, przysparzało jej to dużo stresu. Położyła tylko na jej plecach rudą końcówkę ogona.
— Spokojnie, to nie wróci tak szybko. Z resztą, jestem tu z tobą.
— Wlaśnie myślałam ostatnio o czymś — przerwała — ważnym, dla mnie.
— O czym?
— Przyjemnie mi się z tobą spędza czas w... ten sposób — zawstydziła się nieznacznie Sójka.
— Cóż, mi również. — Narcyzowy Splot wyprostowała się.
— I, i tak się zastanawiałam... Nie myślałaś o czymś poważniejszym?
— Co masz na myśli?
— Wiesz, oficjalnym. Kręcimy ze sobą długo i tak, podoba mi się to, oczywiście. Tylko chciałabym wiedzieć j-jak ty to widzisz — zająknęła się, patrząc wojowniczce w oczy. Ta jednak tylko lekko podniosła kąciki ust.
— Pomyślimy o tym kiedy indziej — zmieniła prędko temat Narcyzowy Splot. Speszyła się w duchu.
— Po prostu się boję, że-
— Nie masz niczego, by się o to martwić.
***
Odkładała w czasie poważną rozmowę z Sójką już od dłuższej chwili. Nie rozumiała, dlaczego Sójczy Szczyt tak do niej dążyła. Narcyzowy Splot nie chciała związku. Paradoksalnie mimo że naprawdę lubiła przecież Sójkę. Nie chciała być bardziej zobowiązana. Nie była na to gotowa? Najwyraźniej...
— Oj, przepraszam! — wpadła na Gepardzią Łapę, niosącą kilka ziół, podczas swych rozmyślań.
<Gepard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz