Kiwnęła głową, ziewając przeciągle. Nie chciało jej się iść na ten cały patrol, ale… Miała to gdzieś. Nie szła z Nastroszoną Łapą, więc dość się z tego faktu cieszyła. A do tego była tu Źródlany Dzwonek, a darzyła kotkę sympatią. Była naprawdę miła i dobrze się z nią rozmawiało mimo tego, że to ona przyczyniła się do jej zostania w Klanie Nocy.
- Tak...- powiedziała zmęczona. Rozprostowała łapy i spojrzała na kotkę.- To idziemy?
- Mhm! - mruknęła i ruszyła do wolno do przodu, czekając, aż dołączy. Poszła za nią. Chciała z nią pogadać na różne tematy, ale jeden strasznie ją ciekawił. Miała nadzieję jedynie, że kotka się o to nie wkurzy.
- To... Jak tam idzie trening Kurkowej łapy? W końcu, to jest syn Kruczej Gwiazdy.
- Dość dobrze. Chyba. Nie znam się. Nie jestem pewna jaki progres powinien robić, nigdy nikogo nie uczyłam. - zmieszała się - Stara się po swojemu, to najważniejsze.
- A trudno się go trenuje? Bo ma swój charakterek... Po matce- stwierdziła, przewracając oczami. Kocurek nie pokazywał się ze zbyt dobrej strony. Kotka wydała z siebie pomruk.
- Łatwiej się z nim dogadać niż z Kruczą - położyła uszy na jej wspomnienie - Może nie być zbyt rozmowny, ale to dobry, zdeterminowany dzieciak.
Zdumiona podniosła brwi. Zdeterminowany? Nie spodziewała się tego, bardziej wyglądał na takiego… Rozrabiakę? Szaleńca? Zbiór tych wszystkich zachowań w jednym kocie, wyglądającym jak mały kleszcz.
- Niesamowite. Czyli na ogół jest chyba dobrze, co nie? Dajesz sobie radę?
- Co jest niesamowite? Czy daję sobie radę zobaczymy pod koniec jego szkolenia...
- Niesamowite jest to, że to dziecko ma chociaż jedną dobrą cechę. Wiesz, trochę jestem sceptycznie nastawiona do młodych, wkurzających kotów... Bo zawsze przypomina mi się mój uczeń.
- Mh, też nie lubię niektórych... Ale trzeba doceniać swojego ucznia, inaczej byłabym złym mentorem. Twoim uczniem jest dzieciak Tulipanowego Płatka?
- Tak- prychnęła rozgoryczona.- Nienawidzę gnoja. Jeżeli umrze, to będzie moja wina.
Mówiła całkowicie szczerze. Potrafiłaby go rozszarpać bez żadnych wyrzutów sumienia! Był małym, wkurzającym potworem! A nikt tego nie rozumiał, nawet teraz Źródlany Dzwonek była niepoważna!
- Nie wydam cię - prychnęła rozśmieszona - Tak źle?
- Tak źle. Dupek wyzwał mnie od zboków i pedofili, bo nie mam zamiaru tworzyć rodziny z kocurem!
- Huhu... Skąd u niego takie poglądy? Zanim Tulipanowy Płatek zrobiła sobie dzieci, obstawiałam, że jest z Astrowym Porankiem...
Roześmiała się. Jego matka by chodziła z Aster? To było wręcz zabawne, zważając na to kogo teraz urodziła. Kocurek chyba potrafiłby cały dzień wyzywać wszystkie homoseksualne koty w ich klanie.
- Cóż, nie wdał się w mamę. Chociaż... Kto wie? Może tylko próbuje mnie przekonać, że nie jest gejem?
- Kto wie, kto wie...
- Kiedyś się dowiemy, co ten szatan ma w głowie.
- Może lepiej nie wiedzieć niektórych rzeczy...
- Tak. Może lepiej nie wiedzieć...- powiedziała. Nie zarejestrowała faktu, że znacznie oddaliły się od obozu a było już trochę ciemno. Zbyt oddała się tej rozmowie, która mimo ciężkiego tematu była całkiem przyjemna. Lubiła rozmawiać z kotką, robiło jej się wtedy zawsze miło na sercu.
- A nie możesz dzieciaka oddać komuś innemu na mentorowanie? Może niech matka się z nim męczy czy coś...
- Nikt go nie będzie chciał - prychnęła.- Zresztą, nie będę kwestionować decyzji brata.
- Nie wiedzą że jest okropny. Jeśli to dla twojego zdrowia, nie widzę dlaczego nie.
- Nie no, dam radę przecież. Najwyżej go uduszę i po kłopocie.
Źródlany Dzwonek nagle stanęła i zamrugała, po czym rozglądnęła się uważnie po terenie.
- Coś się stało?- zapytała ją i sama zaczęła się rozglądać, po chwili zdając sobie sprawę o co jej może chodzić. Nie… Przecież nie mogły…- Na Klan Gwiazd...
- Nie wydaje mi się, żebyśmy przekroczyły granicę. Zaraz wrócimy po zapachu czy coś...
- Uh...- rozejrzała się zaniepokojona, czując jak spadają na nią krople wody.- Wiesz, nie jestem pewna czy dzisiaj wrócimy...
- Oh... - położyła uszy. Teraz to wszystko się nagle skomplikowało! Czemu nie zauważyła tego, że się oddaliły? Powinna już o wiele wcześniej to zarejestrować!
- Czyli tutaj utknęłyśmy, tak? Bo jest już trochę ciemno...- wymamrotała, próbując się rozejrzeć, przez co jedynie się wywaliła na wystającym korzeniu i upadła na Źródlany Dzwonek. Kotka upadła pod jej ciężarem, po chwili wysuwając głowę z błota. Uf… Czyli żyła!
- Wszystko dobrze?
Szybko poderwała się z ziemi, wpatrując zawstydzona w kotkę. Nie dość, że przez paplaninę poszły nie wiadomo gdzie, to teraz jeszcze wpychała koleżankę przez przypadek w błoto! Miała jakiegoś pecha? Tak to wyglądało.
- Uh, tak... Prze-przepraszam- wymamrotała speszona.
- Nic się nie stało - dźwignęła się na łapy, dbając o to by zachować dystans. Kotka otrzepała się z błota, na co ona jedynie położyła po sobie uszy. Miała nadzieję, że wszystko z nią było okej, ale wstała, czyli nie złamała sobie niczego.
- Nic sobie nie zrobiłaś?- zapytała się, podchodząc do kotki i próbując dojrzeć jakichś ran czy czegoś w ten deseń.
- Nie, raczej nie, spokojnie - szybko się odsunęła.- Lepiej... Lepiej znajdźmy coś żeby się schować przed deszczem. Nie żeby to coś pomogło, bo i tak jesteśmy już przemoczone, ale... Ale no.
Zamrugała, wlepiając w kotkę wzrok.
- Tak... Może tam?- pokazała ogonem, jakiś krzak. Nie imponował, ale potrzebowały miejsca, by przekimać do rana. W ciemności niczego nie znajdą, więc tak było lepiej.
- Tak, tak, może być - spojrzała na nią, czekając. Skierowała się w tamtą stronę i wskazała jej miejsce obok siebie.
- To teraz przeczekamy... I w ogóle...- powiedziała cicho, dalej zawstydzona.
- Tak...- powiedziała zmęczona. Rozprostowała łapy i spojrzała na kotkę.- To idziemy?
- Mhm! - mruknęła i ruszyła do wolno do przodu, czekając, aż dołączy. Poszła za nią. Chciała z nią pogadać na różne tematy, ale jeden strasznie ją ciekawił. Miała nadzieję jedynie, że kotka się o to nie wkurzy.
- To... Jak tam idzie trening Kurkowej łapy? W końcu, to jest syn Kruczej Gwiazdy.
- Dość dobrze. Chyba. Nie znam się. Nie jestem pewna jaki progres powinien robić, nigdy nikogo nie uczyłam. - zmieszała się - Stara się po swojemu, to najważniejsze.
- A trudno się go trenuje? Bo ma swój charakterek... Po matce- stwierdziła, przewracając oczami. Kocurek nie pokazywał się ze zbyt dobrej strony. Kotka wydała z siebie pomruk.
- Łatwiej się z nim dogadać niż z Kruczą - położyła uszy na jej wspomnienie - Może nie być zbyt rozmowny, ale to dobry, zdeterminowany dzieciak.
Zdumiona podniosła brwi. Zdeterminowany? Nie spodziewała się tego, bardziej wyglądał na takiego… Rozrabiakę? Szaleńca? Zbiór tych wszystkich zachowań w jednym kocie, wyglądającym jak mały kleszcz.
- Niesamowite. Czyli na ogół jest chyba dobrze, co nie? Dajesz sobie radę?
- Co jest niesamowite? Czy daję sobie radę zobaczymy pod koniec jego szkolenia...
- Niesamowite jest to, że to dziecko ma chociaż jedną dobrą cechę. Wiesz, trochę jestem sceptycznie nastawiona do młodych, wkurzających kotów... Bo zawsze przypomina mi się mój uczeń.
- Mh, też nie lubię niektórych... Ale trzeba doceniać swojego ucznia, inaczej byłabym złym mentorem. Twoim uczniem jest dzieciak Tulipanowego Płatka?
- Tak- prychnęła rozgoryczona.- Nienawidzę gnoja. Jeżeli umrze, to będzie moja wina.
Mówiła całkowicie szczerze. Potrafiłaby go rozszarpać bez żadnych wyrzutów sumienia! Był małym, wkurzającym potworem! A nikt tego nie rozumiał, nawet teraz Źródlany Dzwonek była niepoważna!
- Nie wydam cię - prychnęła rozśmieszona - Tak źle?
- Tak źle. Dupek wyzwał mnie od zboków i pedofili, bo nie mam zamiaru tworzyć rodziny z kocurem!
- Huhu... Skąd u niego takie poglądy? Zanim Tulipanowy Płatek zrobiła sobie dzieci, obstawiałam, że jest z Astrowym Porankiem...
Roześmiała się. Jego matka by chodziła z Aster? To było wręcz zabawne, zważając na to kogo teraz urodziła. Kocurek chyba potrafiłby cały dzień wyzywać wszystkie homoseksualne koty w ich klanie.
- Cóż, nie wdał się w mamę. Chociaż... Kto wie? Może tylko próbuje mnie przekonać, że nie jest gejem?
- Kto wie, kto wie...
- Kiedyś się dowiemy, co ten szatan ma w głowie.
- Może lepiej nie wiedzieć niektórych rzeczy...
- Tak. Może lepiej nie wiedzieć...- powiedziała. Nie zarejestrowała faktu, że znacznie oddaliły się od obozu a było już trochę ciemno. Zbyt oddała się tej rozmowie, która mimo ciężkiego tematu była całkiem przyjemna. Lubiła rozmawiać z kotką, robiło jej się wtedy zawsze miło na sercu.
- A nie możesz dzieciaka oddać komuś innemu na mentorowanie? Może niech matka się z nim męczy czy coś...
- Nikt go nie będzie chciał - prychnęła.- Zresztą, nie będę kwestionować decyzji brata.
- Nie wiedzą że jest okropny. Jeśli to dla twojego zdrowia, nie widzę dlaczego nie.
- Nie no, dam radę przecież. Najwyżej go uduszę i po kłopocie.
Źródlany Dzwonek nagle stanęła i zamrugała, po czym rozglądnęła się uważnie po terenie.
- Coś się stało?- zapytała ją i sama zaczęła się rozglądać, po chwili zdając sobie sprawę o co jej może chodzić. Nie… Przecież nie mogły…- Na Klan Gwiazd...
- Nie wydaje mi się, żebyśmy przekroczyły granicę. Zaraz wrócimy po zapachu czy coś...
- Uh...- rozejrzała się zaniepokojona, czując jak spadają na nią krople wody.- Wiesz, nie jestem pewna czy dzisiaj wrócimy...
- Oh... - położyła uszy. Teraz to wszystko się nagle skomplikowało! Czemu nie zauważyła tego, że się oddaliły? Powinna już o wiele wcześniej to zarejestrować!
- Czyli tutaj utknęłyśmy, tak? Bo jest już trochę ciemno...- wymamrotała, próbując się rozejrzeć, przez co jedynie się wywaliła na wystającym korzeniu i upadła na Źródlany Dzwonek. Kotka upadła pod jej ciężarem, po chwili wysuwając głowę z błota. Uf… Czyli żyła!
- Wszystko dobrze?
Szybko poderwała się z ziemi, wpatrując zawstydzona w kotkę. Nie dość, że przez paplaninę poszły nie wiadomo gdzie, to teraz jeszcze wpychała koleżankę przez przypadek w błoto! Miała jakiegoś pecha? Tak to wyglądało.
- Uh, tak... Prze-przepraszam- wymamrotała speszona.
- Nic się nie stało - dźwignęła się na łapy, dbając o to by zachować dystans. Kotka otrzepała się z błota, na co ona jedynie położyła po sobie uszy. Miała nadzieję, że wszystko z nią było okej, ale wstała, czyli nie złamała sobie niczego.
- Nic sobie nie zrobiłaś?- zapytała się, podchodząc do kotki i próbując dojrzeć jakichś ran czy czegoś w ten deseń.
- Nie, raczej nie, spokojnie - szybko się odsunęła.- Lepiej... Lepiej znajdźmy coś żeby się schować przed deszczem. Nie żeby to coś pomogło, bo i tak jesteśmy już przemoczone, ale... Ale no.
Zamrugała, wlepiając w kotkę wzrok.
- Tak... Może tam?- pokazała ogonem, jakiś krzak. Nie imponował, ale potrzebowały miejsca, by przekimać do rana. W ciemności niczego nie znajdą, więc tak było lepiej.
- Tak, tak, może być - spojrzała na nią, czekając. Skierowała się w tamtą stronę i wskazała jej miejsce obok siebie.
- To teraz przeczekamy... I w ogóle...- powiedziała cicho, dalej zawstydzona.
<Kminek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz