Syknęła, przyciskając mysz do podłoża. Miała się cieszyć, bo w końcu mu coś wyszło? Nigdy w życiu! Był głupim dzieciakiem i nie zamierzała go chwalić za to, że zrobił coś, co powinien już dawno opanować!
- Lepiej zanieś ją do obozu i pochwal się mamusi, że w końcu coś dobrze zrobiłeś. Będzie z ciebie bardzo dumna.
- Właśnie tak zrobię - uśmiechnął się jakby z dumą. Idiota… Chwycił w pysk mysz, jak na złość w takiej pozycji, że nie mogła go złapać za ogon. Niech to…
- To co, wracamy?- powiedziała do niego.- Prowadź. Pójdę z tyłu.
- A... a nie chcesz ty iść przodem? Nie ufam ci - położył po sobie uszy Uśmiechnęła się lekko. Ah tak… Bał się tego.
- Jak to mi nie ufasz? Mam wolniejsze tempo... Nie będę cię przecież spowalniać. No już, chciałeś wrócić się pochwalić.
Powoli chwycił mysz w pysk, po czym zaczął iść bokiem i trzymał ten swój ogonek blisko siebie. Zaśmiała się, widząc jak pokracznie idzie. Szkoda, że zdał sobie sprawę o co jej chodziło. A już miała nadzieję…
- Czemu tak dziwnie chodzisz?- zapytała się cicho.- Boli cię nóżka, że tak krzywo idziesz? Albo może się czegoś naćpałeś?
Zatrzymał się, kładąc ponownie mysz na ziemi. Oho, zapowiadała się kolejna przemowa, na temat jego braku zaufania do jej osoby?
- Muszę mieć cię na oku, bo jeszcze się zgubisz i wpadniesz do jakiegoś rowu - miauknął sarkastycznie, znowu biorąc do pyska tą mysz. Parsknęła cicho. A to gnój. Zachowywał się jak głupie dziecko. Był taki głupi…
- Prędzej ty do niego wpadniesz. Jak chcesz, to mogę cię wyprzedzić- zasugerowała szybko i przemknęła obok niego, gryząc go w ogon. Znowu usłyszała ten piękny krzyk bólu, kiedy upadł na ziemię. Nigdy nie przestanie ją to śmieszyć.
- O ty... - pisnął, próbując przeżyć te katusze. - Mój ogonek...
- Ojoj... Biedny ogonek. Chcesz iść z tym do pana medyka? Bo cię boli ogonek w końcu...- nabijała się z niego, patrząc jak zwija się w kulkę. Co z nim było nie tak? Przecież ledwo co wstał i usiadł nawet! Istna komedia.
- Nie! - burknął zły w jej kierunku. - Boli, bo ty go ciągle maltretujesz! On jest delikatny! Nie ruszaj go wariatko!
- Twój ogonek jest delikatny?... Biedaczek... Czyli zaboli, jeżeli zrobię tak?- zapytała się, szybko łapiąc go za ogon i ciągnąc z całej siły, przez co kocur wrzasnął, przejeżdżając po ziemi.
- TAK! BOLI! PRZESTAŃ! JESTEŚ NIENORMALNA! - darł się na nią, zalewając się łzami. - Upolowałem przecież tą mysz! Udało mi się! Urwiesz mi ogon!
Zaskoczona spojrzała na niego. Jak nagle emocjonalnie się zachował… Miał chyba ze sobą jakiś problem.
- Co ci się dzieje? Nie drzyj się tak, nie wyrywam ci przecież twojego biednego ogonka. To ledwo co dotknięcie...
- Jakie dotknięcie?! - zawodził - Pociągnęłaś z całych sił! Czułem to! I czemu mnie dotykasz?! Zostaw mnie w spokoju! - pociągnął nosem.
- Sprawdzam twoją reakcję. I jak na razie zachowujesz się jak słabeusz, a tak twierdziłeś, że kocury są odważne i to kotki płaczą...
- Bo to prawda! - zacisnął pysk, mordując ją wzrokiem. Tak, już się go bała… - Ja jestem odważny! Nie boję się! I wcale nie płaczę, zdaje ci się! Wiem, że mój ogon to moja słabość, więc go chronię, tak jak ty chronisz to swoje oko! Mówiłaś, że koniec na dzisiaj treningu, więc mnie nie testuj!
Wzruszyła ramionami. Nie chciała się z nim już więcej użerać dzisiaj. Niech sobie idzie ryczeć.
- Płakałeś jak bóbr. Ale skoro twierdzisz, że nie... To dobrze. Wracajmy, skoro ci tak spieszno. Nie zapomnij myszy.
Kocurek o dziwo się jej posłuchał i zabrał ze sobą piszczkę, kierując się do obozu. Ona też tam poszła, chcąc odpocząć po męczącym dniu.
- Lepiej zanieś ją do obozu i pochwal się mamusi, że w końcu coś dobrze zrobiłeś. Będzie z ciebie bardzo dumna.
- Właśnie tak zrobię - uśmiechnął się jakby z dumą. Idiota… Chwycił w pysk mysz, jak na złość w takiej pozycji, że nie mogła go złapać za ogon. Niech to…
- To co, wracamy?- powiedziała do niego.- Prowadź. Pójdę z tyłu.
- A... a nie chcesz ty iść przodem? Nie ufam ci - położył po sobie uszy Uśmiechnęła się lekko. Ah tak… Bał się tego.
- Jak to mi nie ufasz? Mam wolniejsze tempo... Nie będę cię przecież spowalniać. No już, chciałeś wrócić się pochwalić.
Powoli chwycił mysz w pysk, po czym zaczął iść bokiem i trzymał ten swój ogonek blisko siebie. Zaśmiała się, widząc jak pokracznie idzie. Szkoda, że zdał sobie sprawę o co jej chodziło. A już miała nadzieję…
- Czemu tak dziwnie chodzisz?- zapytała się cicho.- Boli cię nóżka, że tak krzywo idziesz? Albo może się czegoś naćpałeś?
Zatrzymał się, kładąc ponownie mysz na ziemi. Oho, zapowiadała się kolejna przemowa, na temat jego braku zaufania do jej osoby?
- Muszę mieć cię na oku, bo jeszcze się zgubisz i wpadniesz do jakiegoś rowu - miauknął sarkastycznie, znowu biorąc do pyska tą mysz. Parsknęła cicho. A to gnój. Zachowywał się jak głupie dziecko. Był taki głupi…
- Prędzej ty do niego wpadniesz. Jak chcesz, to mogę cię wyprzedzić- zasugerowała szybko i przemknęła obok niego, gryząc go w ogon. Znowu usłyszała ten piękny krzyk bólu, kiedy upadł na ziemię. Nigdy nie przestanie ją to śmieszyć.
- O ty... - pisnął, próbując przeżyć te katusze. - Mój ogonek...
- Ojoj... Biedny ogonek. Chcesz iść z tym do pana medyka? Bo cię boli ogonek w końcu...- nabijała się z niego, patrząc jak zwija się w kulkę. Co z nim było nie tak? Przecież ledwo co wstał i usiadł nawet! Istna komedia.
- Nie! - burknął zły w jej kierunku. - Boli, bo ty go ciągle maltretujesz! On jest delikatny! Nie ruszaj go wariatko!
- Twój ogonek jest delikatny?... Biedaczek... Czyli zaboli, jeżeli zrobię tak?- zapytała się, szybko łapiąc go za ogon i ciągnąc z całej siły, przez co kocur wrzasnął, przejeżdżając po ziemi.
- TAK! BOLI! PRZESTAŃ! JESTEŚ NIENORMALNA! - darł się na nią, zalewając się łzami. - Upolowałem przecież tą mysz! Udało mi się! Urwiesz mi ogon!
Zaskoczona spojrzała na niego. Jak nagle emocjonalnie się zachował… Miał chyba ze sobą jakiś problem.
- Co ci się dzieje? Nie drzyj się tak, nie wyrywam ci przecież twojego biednego ogonka. To ledwo co dotknięcie...
- Jakie dotknięcie?! - zawodził - Pociągnęłaś z całych sił! Czułem to! I czemu mnie dotykasz?! Zostaw mnie w spokoju! - pociągnął nosem.
- Sprawdzam twoją reakcję. I jak na razie zachowujesz się jak słabeusz, a tak twierdziłeś, że kocury są odważne i to kotki płaczą...
- Bo to prawda! - zacisnął pysk, mordując ją wzrokiem. Tak, już się go bała… - Ja jestem odważny! Nie boję się! I wcale nie płaczę, zdaje ci się! Wiem, że mój ogon to moja słabość, więc go chronię, tak jak ty chronisz to swoje oko! Mówiłaś, że koniec na dzisiaj treningu, więc mnie nie testuj!
Wzruszyła ramionami. Nie chciała się z nim już więcej użerać dzisiaj. Niech sobie idzie ryczeć.
- Płakałeś jak bóbr. Ale skoro twierdzisz, że nie... To dobrze. Wracajmy, skoro ci tak spieszno. Nie zapomnij myszy.
Kocurek o dziwo się jej posłuchał i zabrał ze sobą piszczkę, kierując się do obozu. Ona też tam poszła, chcąc odpocząć po męczącym dniu.
***
Cholera, znowu kolejny trening z tym durnym bydlęciem. Ostrym wzrokiem wpatrywała się w legowisko uczniów.
- Nastroszona Łapo! Na trening, ale już!- krzyknęła, nie mając sił wejść do środka. Kocur wyszedł z niezadowoloną miną, zresztą, jak zawsze mu coś nie pasowało!
- Jestem - powiedział tylko, czekając aż pójdą w las.
Ruszyła w stronę rzeki, oglądając się co chwilę za siebie. Może kocur wpadnie na pomysł, by w zemście pociągnąć ją za ogon? Wolała nie ryzykować, ale... Musiała iść z przodu.
Szedł na szczęście za nią, więc nieco się rozluźnił. Krok za krokiem zbliżali się do rzeki. Gdy znaleźli się na brzegu, młody wlepił w nią wzrok.
- Znów pływanie? - zadał pytanie.
- Tak jakby- stwierdziła, wbijając w niego spojrzenie.- Stawaj na brzegu.
Już się szykował. A nie wiedział co się stanie… Z satysfakcją zobaczyła, że był jeszcze bliżej wodnej tafli. Jak świetnie. To będzie ich najważniejsza lekcja!
- Jestem i co?
- Pouczymy się trochę szacunku do innych, dobrze? To mój drogi, odszczekaj teraz to wszystko co mówiłeś mi wcześniej. O tym, że jestem zboczona, bo wolę kotki. Już!
<Wspaniały uczniu?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz